AZS Białystok przegrał w Atlas Arenie z Budowlanymi Łódź w tie breaku. Przyjezdne prowadziły czterema punktami, ze stanu 7:4 zrobiło się 7:12 i tych strat zniewlować się nie udało. - Tak jak zawsze, myślę, że przesądziły o tym nasze głupie błędy. Tak naprawdę nie wiem, jak się ich ustrzec, bo cały czas robimy to samo i brakuje nam ciągle tej jednej wygranej. Kolejny tie break, kolejna przegrana, nie ma powodów do radości - powiedziała po meczu Natalia Kurnikowska, przyjmująca białostockiego AZS-u.
AZS Białystok jest jedyną drużyną w Orlen Lidze, która nie odniosła zwycięstwa. Trzykrotnie w tym sezonie udawało im się już doprowadzić do tie breaka. Najbliżej było w Bydgoszczy z miejscowym Pałacem, gdzie białostoczanki przegrały 14:16. W Łodzi momentami wydawało się, że to AZS jest drużyną lepszą, ale w kluczowych momentach zawodniczki popełniały proste błędy. - Bardzo chciałyśmy wygrać, co jest przyczyną? Jak zwykle nie wiemy, dowiemy się pewnie po analizach. W tym meczu przyjęcie funkcjonowało, ale ciężko się gra, kiedy ma się tylko dwie opcje w ataku. Na przykład nie mogłam za często atakować, więc rozgrywająca miała utrudnione zadanie, no i łodzianki dobrze zagrały w bloku. Nie mam pojęcia, co się stało - przyznała smutno zawodniczka.
Kurnikowska w meczu z Pałacem Bydgoszcz nie wyszła w podstawowym składzie, na parkiet wyszła tylko w trzech setach, ale nie była w stanie pomóc koleżankom z drużyny tak, jak w innych spotkaniach. - Mam troszeczkę problemów z barkiem, ale już wszystko wraca do normy - zapewniła 20-latka.
W drużynie AZS-u występują cztery reprezentantki Trynidadu i Tobago. - One mają troszeczkę inny temperament i razem tworzymy mieszankę. Na razie ta mieszanka jeszcze nie wybuchła. Mam nadzieję, że w końcu nadejdzie ten mecz, który wygramy - zakończyła z nadzieją Natalia Kurnikowska.