Po Memoriale Huberta Wagnera, w którym biało-czerwoni zaprezentowali się bardzo słabo, wielu kibiców wróżyło drużynie Andrei Anastasiego podobny blamaż w europejskim czempionacie. Taki miał miejsce w 2007 roku, kiedy to Polacy zajęli dopiero 11. miejsce. Jednak Polacy okazali się nieźle przygotowani do turnieju, w dodatku zaprezentowali zmysł taktyczny i we wtorek zagrają o finał imprezy z reprezentacją Włoch. - To na pewno fajne uczucie. Dotarliśmy już do półfinału i jesteśmy naprawdę szczęśliwi, ale nie postawiliśmy jeszcze "kropki nad i". Chcielibyśmy jeszcze grać w finale, a jeżeli się nie uda, to przywieźć koniecznie jakiś medal, bo czwarte miejsce nas nie zadowala. Jesteśmy głodni sukcesu, ale w sporcie różnie bywa. Jeszcze wiele walki przed nami i musimy wykazać się dużymi umiejętnościami, by stanąć na podium - mówił po spotkaniu ze Słowacją Krzysztof Ignaczak.
Ostatnią przeszkodą obrońców mistrzowskiego tytułu z 2009 roku w drodze po medal jest reprezentacja Włoch. - To bardzo mocna drużyna, w zeszłym roku zajęli czwarte miejsce w mistrzostwach świata, w tym sezonie wygrali Memoriał Wagnera. Kilkakrotnie z nimi graliśmy, znamy ich doskonale. Na pewno będą przygotowani rewelacyjnie pod względem taktycznym. Ale będąc butnym i pewnym siebie, mogą przeżyć niemiłe zaskoczenie - ostrzegał libero, który przy okazji podał receptę na sukces w półfinałowym starciu: - Tylko trochę szczęścia.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)