Michał Ruciak (kapitan ZAKSY Kędzierzyn-Koźle): Bardzo cieszymy się z awansu. Chcieliśmy, po kilku latach nieobecności, znaleźć się w finale europejskiego pucharu. To jest dla nas wielka rzecz, co nie oznacza, że już składamy broń. Będziemy walczyć dalej. Udało nam się w niedzielę pokonać zespół, z którym niedawno przegraliśmy w trzech setach na wyjeździe. Składam ogromne gratulacje moim kolegom i trenerom. Cóż, gramy dalej. Jesteśmy w finale i to jest dla nas teraz najważniejsze.
Alexander Popov (trener CSKA Sofia): Pojedynki z ZAKSĄ, zarówno ten w Samokovie jak i ten rozegrany w Kędzierzynie były trudne. Ale spodziewaliśmy się tego, wreszcie to był półfinał. Żal nam przegranej w Polsce. Oczekiwaliśmy wyrównanej walki. Nie wyszło nam. Ale taki jest sport, będziemy walczyć w innych sytuacjach.
Krzysztof Stelmach (trener ZAKSY Kędzierzyn-Koźle): Cieszymy się z awansu. Dla kilku zawodników, w tym też dla mnie jako trenera, będzie to pierwszy finał europejskich pucharów, w którym wezmą udział. Miałem okazję grać w finałach jako zawodnik i przyznam, że smakuje to fajnie i sprawia sporo przyjemności. Pierwszy mecz w Bułgarii przegraliśmy, ale u nas wyszliśmy na parkiet bardzo skoncentrowani. Może nawet za bardzo. Zwłaszcza w pierwszych dwóch setach gubiliśmy proste piłki, ale za to byliśmy zdecydowani i kiedy trzeba było "dołożyć" w ataku to to robiliśmy. Jedno z założeń przedmeczowych, to czego zabrakło w Bułgarii, wykonaliśmy w niedzielę w stu procentach, otóż zagrywaliśmy w najsłabszego przyjmującego i grało nam się łatwiej. Gratulacje dla chłopaków, ten awans kosztował ich dużo wyrzeczeń. Pracujemy ciężko kiedy możemy, kiedy nie możemy staramy się „sztukować”. Od początku bieżącego sezonu nie jest nam łatwo. Niemal na początku sezonu wypadł ze składu Sebastian Świderski, potem mieliśmy problemy z drugim rozgrywającym, następnie trzy tygodnie przerwy Jurija Gladyra. Kiedy wrócił Jurek, straciliśmy Partyka Czarnowskiego. Mam nadzieję, że przez ten czas, który mamy do finału pozbieramy skład. Sobie i zawodnikom życzę zdrowia, a kibicom cierpliwości. To boli, że dziś po sukcesie jesteśmy chwaleni, a niedawno chciało się zwalniać trenera… Ale są takie momenty jak teraz, które odpłacają za te wszystkie wyrzeczenia, za stratę zdrowia, za nerwy. Jestem szczęśliwy z awansu, ale nie tryskam tak ogromną radością, żeby skakać pod sufit. A to dlatego, że stąpam twardo po ziemi i wiem iż w sporcie są dobre i złe momenty. Każdy chciałby, żeby tych dobrych było więcej, aby ciągle wygrywać i to tego się dąży, jednak nie zawsze się udaje. Przed nami finał Pucharu CEV i mam nadzieję, że walka o medale mistrzostw Polski. Chciałbym, żebyśmy potem zostali ocenieni, ja i mój zespół bardziej obiektywnie. Może wydaje się, że nie cieszę się z awansu, ale tak nie jest. Jestem szczęśliwy i po raz kolejny dziękuję moim zawodnikom i prezesowi Kazimierzowi Pietrzykowi za chłodną głowę. Cieszę się, że mamy takiego prezesa.