Konfrontacja na szczycie - zapowiedź II weekendu Ligi Światowej w grupie A

Pierwsza runda rozgrywek w grupie A stanowiła zapowiedź niemałych emocji, gdyż nawet zdecydowani faworyci tegorocznych rozgrywek - siatkarze Brazylii mieli poważne problemy z pokonaniem reprezentantów Serbii. Z tym z większą niecierpliwością kibice oczekują kolejnych pojedynków, licząc na równie zacięte siatkarskie widowiska w czasie drugiego weekendu Ligi Światowej.

W tym artykule dowiesz się o:

Francja – Brazylia

Trener Bernardo Rezende traktuje początek tegorocznych rozgrywek Ligi Światowej jako ważny etap przygotowań do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, a co za tym idzie - znakomitą okazję do testowania różnych ustawień drużyny. Nic zatem dziwnego, że w dwóch kolejnych spotkaniach - z reprezentacją Serbii - jego podopieczni zagrali w zgoła odmiennych składach.

Zmiany personalne nie miały jednak większego wpływu na poziom gry brazylijskiego zespołu, który... wyraźnie daleki był od najwyższej formy i potrzebuje sporo godzin ostrej walki na parkiecie do powrotu do swojej zwykłej dyspozycji. A piątkowo–sobotnie pojedynki z Francją będą do tego wprost wymarzoną sposobnością.

Tym bardziej, że trójkolorowi w czasie pierwszych spotkań tegorocznej Ligi Światowej – z Wenezuelą pokazali wcale niemałą próbkę swoich wysokich umiejętności. Zespół Phillipe Blain’a zaprezentował przede niezwykle skuteczną grę na siatce, z różnorodnymi wariantami akcji ofensywnych. Siatkarze Francji potrafili doskonale nie tylko obijać blok rywali, ale i niespodziewanie przerzucić piłkę na drugie skrzydło, sprytnie przytrzymać ją nad siatką lub wyasekurować akcję kolegi po to, by wyprowadzić kontratak.

Dodatkowym atutem zawodników Francji był fakt, iż w ważnych końcówkach partii nie zwykli popełniać prostych błędów, choć można mieć pewne zastrzeżenia do komunikacji oraz współpracy na linii rozgrywający – środkowi. Francuzi mieli za to w swoich szeregach fantastycznie dysponowanego Antonina Rouzier’a, który był niekwestionowanym liderem swojego zespołu i do którego rozgrywający mógł bez chwili wahania kierować piłki w kluczowych momentach pojedynku.

W spotkaniach przeciwko Wenezueli, Francuzi wyraźnie mniej grali szóstą strefą, co zapewne spowodowane było brakiem w wyjściowym składzie dwóch podstawowych przyjmujących – Stephan’a Antigi i Guillaume Samicy. Na parkiecie wyraźnie dawał się także odczuć nieobecność kontuzjowanego libero Jean - Fransois Exigi.

Siatkarzom z Francji nie udało się wywalczyć awansu do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie i z tego powodu Liga Światowa jest dla nich najważniejszą tegoroczną imprezą. Dlatego można oczekiwać, iż rzucą na szalę wszystkie swoje aktualne umiejętności, aby pokonać - na własnym parkiecie i przed własną publicznością - aktualnych mistrzów świata.

Wenezuela – Serbia

W dalekiej, egzotycznej Wenezueli o pierwsze zwycięstwo w tegorocznej edycji Ligi Światowej powalczą gospodarze i zawodnicy Serbii. Biorąc pod uwagę nie rezultaty pierwszych potyczek, ale dotychczasowy poziom gry obu zespołów, jako faworytów można śmiało wskazać siatkarzy z Europy.

Serbowie, mimo brazylijskich przegranych, w czasie pierwszego weekendu Ligi Światowej zaprezentowali skuteczną i ładną dla oka siatkówkę, opartą na dobrze zbilansowanej grze wszystkich formacji. Znakomita współpraca pomiędzy rozgrywającym a środkowymi bloku i spora ilość skutecznych ataków ze środka siatki sprawiła, iż Petković mógł bezkarnie kierować piłki na skrzydła, gdzie miał – wręcz znakomicie dysponowanego i bardzo trudnego do powstrzymania – atakującego Sasę Starovića.

Mocna zagrywka Serbów skutecznie odrzuciła Brazylijczyków od siatki, utrudniając im prowadzenie błyskawicznej, kombinacyjnej gry, z której słyną mistrzowie świata. I wydaje się, iż właśnie postawa Serbów w polu zagrywki może zadecydować o wynikach potyczek z reprezentacją Wenezueli.

Zawodnicy z Ameryki Południowej minionego weekendu nie mogą zaliczyć do udanych, bo choć dwie przegrane z Francuzami nie przynoszą im ujmy, to jednak tylko w pierwszym spotkaniu stawili większy opór swoim przeciwnikom. Wyjątkowo słabo zagrał w obu meczach as atutowy Wenezueli – Ernardo Gomez, który daleki jest od wysokiej dyspozycji. Ten zawodnik miał ogromne problemy ze skończeniem własnych akcji, popełniał proste błędy co sprawiało, że w decydujących momentach rozgrywający gospodarzy nie bardzo wiedział do kogo ma kierować trudne piłki.

W tej sytuacji wyróżniającym się graczem Wenezueli był Luis Diaz, ale czy jego równa gra wystarczy do pokonania groźnych i ambitnie walczących Serbów – przekonamy się już niebawem.

Źródło artykułu: