Mimo trudności dąbrowianki przypieczętowały awans do 1/8 finału Pucharu CEV środową wygraną nad czeską ekipą z Brna. - Cieszę się bardzo, że udało się wygrać ten mecz, bo po porażce zawsze trudno jest się podnieść (MKS w ostatniej ligowej kolejce przegrał ze Stalą Mielec - przyp. red.) i dobrze zagrać, pokazać się z dobrej strony. Na pewno jeszcze nasza gra pozostawia wiele do życzenia - świadomie podkreśliła kapitan MKS-u, Joanna Staniucha-Szczurek.
Wizję świetlanej przyszłości po przejściowych kłopotach rysuje również szkoleniowiec dąbrowskiego zespołu. Jednocześnie podkreśla, że obecna gra jego podopiecznych znacząco odbiega od ich normalnej dyspozycji. - Nasze rywalki zagrały o wiele lepiej niż we własnej hali, lepszą zagrywką, mądrzej na siatce, nie robiły tyle błędów. Wszyscy widzą, że nasza gra nie jest jeszcze taka, jak sobie życzymy. Musi minąć jeszcze trochę czasu, żeby zespół funkcjonował na sto procent. Jest kilka dziewczyn po mistrzostwach świata, jest kilka nowych w zespole, nie gramy też w pełnym składzie, bo mamy swoje kłopoty, które mam nadzieję że miną w najbliższych kolejkach i będziemy mogli w pełni sił przystępować do rywalizacji w lidze i europejskich pucharach - stwierdził Waldemar Kawka.
Triumf MKS-u nad Kralove Pole Brno i awans do następnej rundy Pucharu CEV, w której zmierzy się z Tomisem Constantą, udowodnił że ligowa porażka ze Stalą Mielec była tylko wypadkiem przy pracy, a siła zespołu uwidoczni się już w najbliższym spotkaniu. - Mam nadzieję, że będzie to dla nas przełomowy mecz przed tym, co czeka nas w niedzielę, gdy zmierzymy się z BKS-em Bielsko-Biała. Zespół z Czech okazał się bardzo silnym przeciwnikiem, myślę że przyszłość tych dziewczyn ma kolorowe barwy - optymistycznie dodała kapitan dąbrowianek.
Kobieca siatkówka ma to do siebie, że sytuacja na parkiecie zmienia się z minuty na minutę, a różnice poziomów w grze jednego zespołu potrafią być naprawdę wielkie. Właśnie tak zagłębiowskie siatkarki zaprezentowały się podczas środowego meczu. Jednak ich trener uspokaja, że jest to tylko przejściowy stan. - Każdy jest na innym etapie, Lucie i Ivana (Lucie Muhlsteinova i Ivana Plchotova - przyp. red.) są po wyczerpujących mistrzostwach świata, gdzie zagrały dużo trudnych pięciosetowych spotkań i widać, że trochę uchodzi z nich powietrze. Jest Asia (Joanna Staniucha-Szczurek - przyp. red.), która na światowym czempionacie występowała mało i brakuje jej jeszcze pewności. Ten zespół musi po prostu potrenować i zagrać wspólnie kilka meczów, wtedy będziemy mogli ocenić jego wartość - skomentował.
Waldemar Kawka zwrócił również uwagę na problemy kadrowe z jakimi boryka się jego zespół, kontuzjowana jest Matea Ikić, ale po okresie rehabilitacji na parkiet powraca już Natalia Kurnikowska. - Na niektórych pozycjach nie mam możliwości jakiejkolwiek roszady i trudno się gra, czasami zawodniczka potrzebuje chwili odpoczynku, spojrzenia z boku, refleksji, po to by lepiej grała. Na razie musimy grać, tak jak pozwala nam na to skład - podkreślił trener MKS-u.
Zmienność postawy dąbrowskich zawodniczek przywołała na myśl okres przygotowawczy i pytanie - czy został on właściwie przepracowany. - Co do przygotowań, myślę że jesteśmy dobrze przygotowani. Poznajemy się, w naszym zespole jest dużo nowych dziewczyn, więc trochę czasu musi minąć. Zaraz po meczu rozmawiałem z Asią (Joanną Staniuchą-Szczurek - przyp. red.) i oboje stwierdziliśmy, że jest to kwestia dwóch tygodni - stanowczo określił Waldemar Kawka, którego słowa potwierdziła również dąbrowska kapitan.