Marek Knopik: Grasz w Jastrzębiu już sześć lat. Chyba nie żałujesz?
Paweł Rusek: Absolutnie nie żałuję, że właśnie tego doświadczyłem. Bardzo podoba mi się w Jastrzębiu. Klub postawił na mnie i mi zaufał, a ja staram się odwdzięczyć swoją postawą na boisku. Osobiście bardzo się cieszę, że tutaj jestem.
Podpisałeś kolejny długoterminowy kontrakt. Czym się kierowałeś, podejmując właśnie taką decyzję?
- Jastrzębski Węgiel w każdym sezonie gra w Lidze Mistrzów, bądź w europejskich pucharach nieco niższej rangi. Nie chciałem z tego rezygnować. Ten klub zawsze gra o najwyższe cele, a to przyciąga zawodników. Póki tak będzie, nie widzę powodu, by cokolwiek zmieniać. Broniąc jastrzębskich barw, mam okazję rywalizować z gwiazdami światowej siatkówki. Tutaj jest super drużyna, super chłopcy. Warunki do pracy są idealne, więc nie było powodu, by odchodzić.
Przez te wszystkie lata były wzloty, były też upadki. Czy utkwiło ci coś szczególnie w pamięci?
- Oj tak. Pierwszy i drugi rok były bardzo trudne. Jastrzębie w 2004 roku zdobyło mistrzostwo Polski. Grał w tej drużynie wspaniały libero - Krzysztof Wójcik. Po zdobyciu złota przeszedł do Bydgoszczy, a w jego miejsce sprowadzono mnie z Górnika Radlin. Przegraliśmy kilka spotkań na początku kolejnego sezonu i "trochę" mi się dostało. Było mi wtedy bardzo ciężko, ale frycowe trzeba płacić. Każdy młody zawodnik musi przez to przejść.
Są zawodnicy, którym krytykowanie nowego systemu PlusLigi zajmuje sporo czasu. Jaki jest twój stosunek do tej sprawy?
- Nie ukrywajmy, że jest to dla wszystkich uciążliwe. Gramy co trzy dni, a wiele zespołów z naszej ligi będzie rywalizowało również w europejskich pucharach. Chciałbym jednak podkreślić, że nie narzekam na większą ilość spotkań, bo należy pamiętać dla kogo gramy. Robimy to dla kibiców, a oni nas chcą oglądać. Będzie ciężko, ale co nas nie zabije, to nas wzmocni, więc damy radę.
Wydłużona liga, europejskie puchary, obrona Pucharu Polski. Trzeba być perfekcyjnie przygotowanym pod względem kondycyjnym, by wytrzymać ten sezon.
- Przygotowanie fizyczne nad którym pracowaliśmy przed sezonem musi wystarczyć na całość rozgrywek, aż do samego końca. Przy tym tempie rozgrywania spotkań nie ma mowy o jej podreperowaniu podczas trwania sezonu. Poszczególne drużyny będą miały z pewnością okresy słabszej dyspozycji, a ich forma będzie falowała. Jesteśmy tylko ludźmi i nie ma możliwości, by w pewnych fragmentach rywalizacji nie odczuwać zmęczenia. Ze słabościami trzeba jednak walczyć. Kto będzie najsilniejszy i wszystko to wytrzyma, będzie zbierał laury na finiszu.
W najbliższą środę rozpoczynacie walkę w Lidze Mistrzów. Czy zgodzisz się z opinią, że tegoroczna grupa w której zagracie jest łatwiejsza od zeszłorocznej?
- To może być tylko złudzenie. Zespół z Bledu to finalista poprzednich rozgrywek. Olympiacos to uznana firma, która jest zawsze groźna. Budvanska Rivijera Budva jest nam najmniej znaną ekipą, co wcale nie znaczy, że jest słaba. Skoro gra w Champions League, musi prezentować wysoki poziom. Moim zdaniem, grupa w której zagramy jest bardzo wyrównana i o każde zwycięstwo trzeba będzie mocno walczyć.
Lukas Divis wie jak się wygrywa LM, może wskaże drogę Jastrzębskiemu Węglowi?
- Wszystko jest dla ludzi. Lukas już to raz przeżył, grając w Friedrichshafen. Oby potrafił nas "zarazić", byśmy mogli wspólnie świętować po zakończeniu rozgrywek.
Po ostatnim meczu poprzedniego sezonu mówiłeś, że zdobycie Pucharu Polski oraz wicemistrzostwa Polski wziąłbyś przed rozgrywkami w ciemno. Co w tym roku wziąłbyś bez grania?
- W tym sezonie bronimy zdobytego Pucharu Polski i nie wypada mieć innych ambicji niż jego obrona, ale nie będzie to sprawa łatwa. Jeśli chodzi o Ligę Mistrzów, to w ciemno wziąłbym udział w Final Four. Co do zmagań w PlusLidze, to mam już dość przegrywania finałów ze Skrą Bełchatów. Bardzo chciałbym ich pokonać w rywalizacji o złoty medal, a że nie jestem jeszcze siatkarskim staruszkiem, mam nadzieję, że w końcu się uda. Jak nie w tym roku, to może w kolejnych.