Drużyna Jadaru Radom dość łatwo wygrała pierwszą odsłonę. Schody zaczęły się dla tej drużyny jednak już w drugiej partii, gdy BBTS prowadził w pewnym momencie 10:3. Radomianie byli w stanie jednak odrobić straty i objąć prowadzenie 2:0. - Pytanie już co się stało w drugim secie. Po wygranym pierwszym zaczynać 3:9, to już jest coś nie tak. Naprawdę zagraliśmy bardzo dobrze pierwszy fragment meczu, oni popełniali wiele niewymuszonych błędów i tylko stąd to się wzięło. Z kolei my na zagrywce graliśmy dobrze drugiego seta i dlatego go wygraliśmy i prowadziliśmy 2:0. Jednakże uważam, że powinniśmy to wygrać 3:2, ale niestety nie udało się - mówił z żalem w głosie trener Jadaru, Dominik Kwapisiewicz.
Również trzecia odsłona dla radomian rozpoczęła się bardzo źle od wyniku 14:7 dla BBTS. Od tego momentu następował proces powolnego przejmowania inicjatywy przez gospodarzy spotkania. - Będziemy musieli porozmawiać po prostu wewnątrz, aby dojść do tego, co jest nam potrzebne. Fizycznie widać, że chłopaki grają bardzo dobrze ale coś z głową jest nie tak - wyjaśniał Kwapisiewicz.
Drużyna Jadaru sprawia swoim kibicom wiele ostrych nerwów. To już kolejny pojedynek pięciosetowy jaki rozgrywają radomianie. W meczu z teoretycznie silniejszym niż BBTS zespołem, a więc z Treflem Gdańsk byli jednak w stanie wygrać po tie-breaku. Czy to oznacza, że stać tę drużynę na wszystko? - Myślę, że potrafimy wygrać z każdym w tej lidze. Nie o to chodzi czy potrafimy, czy nie. Trefl przyjedzie do nas i tak samo może wygrać. Trzeba jednak wygrywać te mecze, które można wygrać. A ten dzisiejszy należał do takich - zaznaczył opiekun spadkowicza z PlusLigi.