Mam jeszcze marzenia związane z tym klubem - rozmowa z Pawłem Ruskiem, libero Jastrzębskiego Węgla

- Mogę śmiało powiedzieć, że spełniam się w tym zespole. Mam jeszcze marzenia związane z tym klubem - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Paweł Rusek, libero Jastrzębskiego Węgla. "Rufio" był filarem drużyny, która zdobyła Puchar Polski i wicemistrzostwo kraju.

Jacek Konsek: Czy to był najlepszy sezon w historii Jastrzębskiego Węgla? Wicemistrzostwo Polski i Puchar Polski to sukcesy, jakich w jednym sezonie w Jastrzębiu jeszcze nie było.

Paweł Rusek: Wydaje mi się, że tak. Najlepszy sezon był zapewne wtedy, kiedy Jastrzębski Węgiel zdobywał mistrzostwo Polski, ale wtedy zespół nie grał w finale Pucharu Polski. Można więc powiedzieć, że teraz sytuacja się odwróciła, bo mamy puchar i wystąpiliśmy w finale PlusLigi.

Pamiętasz zapewne jak rozmawialiśmy przed sezonem i mówiłeś wówczas, że awans do czwórki będzie dużym sukcesem. Tymczasem zajęliście 2. miejsce, a za plecami zostawiliście tak uznane firmy jak ZAKSA Kędzierzyn Koźle czy Asseco Resovia Rzeszów.

- Zgadza się. Przed sezonem nasze wypowiedzi nie były zbyt optymistyczne, bo mieliśmy swoje problemy. Między innymi Paweł Abramow miał problemy z barkiem, więc na pewno nie był w pełni sił. Na całe szczęście szybko się wyleczył, podobnie jak Ben Hardy i to właśnie oni byli liderami naszego zespołu. Myślę, że Abramow rozegrał jeden z najlepszych sezonów w swojej karierze.

Ty także byłeś jednym z filarów Jastrzębskiego Węgla. Jak ocenisz swoje występy w sezonie 2009/2010?

- Bardzo się cieszę ze swojej gry. Nie ukrywajmy jednak, że jak się ma obok siebie tak dobrych przyjmujących, to i libero gra się łatwiej. Wszyscy wykonaliśmy kawał dobrej roboty, a ja zrobiłem to, co do mnie należało. Być może było bez fajerwerków, ale gra na pozycji libero nie na tym polega. Libero ma wykonać określoną pracę i właśnie na tym się koncentrowałem.


Paweł Rusek w akcji

Największe wrażenie wywarła jednak postawa duetu Patryk Czarnowski - Grzegorz Łomacz. Obaj po świetnych sezonach znaleźli uznanie w oczach Daniela Castellaniego i bronią barw naszej reprezentacji.

- Patryk Czarnowski od wielu lat już pokazywał, że jego forma rośnie. Szkoda, że opuścił nas zespół po takim sezonie. Nie ukrywam, że był numerem jeden na środku w naszej drużynie. Będzie nam go na pewno bardzo brakowało. Taki jest jednak sport, tu każdy ma prawo wyboru. On zdecydował się na ZAKSĘ, życzę mu powodzenia i na pewno spotkamy się po przeciwnych stronach siatki.

Kolejna sprawa - Liga Mistrzów. Chyba nie było tak, jak się wszyscy spodziewali...

- Powiem tak: może nie mieliśmy aż takich nadziei, że będziemy grali dalej w Lidze Mistrzów, ale na pewno w Pucharze CEV. Niestety sprawy potoczyły się inaczej, choć na pewno wyciągnęliśmy z tej lekcji jakieś wnioski. Poza tym nie da się wszystkiego wygrywać - PlusLiga, Puchar Polski oraz Ligi Mistrzów. Popatrzmy na Skrę Bełchatów - zespół ten miał zdobyć wszystko, a wywalczył tylko jedno trofeum. Naprawdę jest ciężko, aby się odpowiednio skoncentrować i zwyciężyć na każdym froncie. Myślę jednak, że wyciągnęliśmy wnioski i w przyszłym sezonie będzie lepiej. Trzeba też powiedzieć, że mieliśmy silną grupę. Po słabym początku, potem graliśmy lepiej i w końcówce była szansa z niej wyjść. Szans pozbawił nas Paweł Zagumny - zapewne nie pierwszy i nie ostatni raz (śmiech).

A propos LM jeszcze. Georg Grozer - ten zawodnik robi obecnie furorę w Lidze Światowej, a wam dał się we znaki kiedy grał w VfB Friedrichshafen. Od nowego sezonu będzie graczem Resovii, która podobnie jak ZAKSA zbudowała silną ekipę. Jak ocenisz zmiany w tych klubach?

- Uważam to za duży hit drużyny z Rzeszowa i ciekawy jestem jak to będzie wyglądało na tle naszej ligi. Rozgrywki tak naprawdę wszystko zweryfikują. Duże brawa dla Rzeszowa za zbudowanie takiego składu, ale inni też przecież potrafią grać. My jednak nie będziemy płakać i rozczulać się nad innymi drużynami. Zrobili fajną "pakę", ale myślę, że my również będziemy mieli ciekawy zespół i wszystko rozstrzygnie się na boisku.

No tak, ale póki co w Jastrzębskim Węglu cisza jeśli chodzi o transfery. Nie martwi cię to?

- Chyba każdego to martwi (śmiech). U wszystkich drużyn prawie całe składy skompletowane, a u nas tak naprawdę nikt nic nie wie. Można powiedzieć, że jest to olbrzymi znak zapytania. Ja sam czekam aż zostanie podane do publicznej wiadomości kto będzie grał w Jastrzębiu w następnym sezonie. No i tyle co mogę powiedzieć. Sam jestem w kropce, przyznam szczerze.

Są jednak spekulacje - Marcin Wika, Maciej Pawliński. Czy tacy zawodnicy byliby wzmocnieniem?

- Myślę, że tak. Zacznijmy jednak od tego, że to są tylko spekulacje. Jeśli jednak tacy zawodnicy mieliby grać u nas, to na pewno będą wzmocnieniem. Marcin Wika grając w Jastrzębiu spisywał się bardzo dobrze, zdobył przecież mistrzostwo Polski. Byłoby super, gdyby tu wrócił. Jeśli chodzi o kolegę Pawlińskiego, to myślę, że najwyższy czas, aby przeszedł do lepszego klubu i grał o coś więcej, bo ma umiejętności i stać go na wiele. Myślę, że sporo klubów przyjęłoby go z otwartymi ramionami.

Najwięcej problemów będziecie mieć chyba na środku siatki, bo odejście Patryka Czarnowskiego to duży cios. Zgadzasz się z tą opinią?

- Przed sezonem wszyscy mówili, że mamy słaby środek, a okazało się, że na tych pozycjach zawodnicy spisywali się bardzo dobrze. To się potwierdza przez ostatnie 2-3 sezony. Odejście Patryka to duży minus, ale na pewno przyjdzie ktoś nowy za niego. Kto to będzie, na razie nie wiemy.

Grasz w Jastrzębiu już sześć lat. Nie myślałeś o zmianie otoczenia?

- Myślałem, nawet nieraz. Póki co jednak Jastrzębie walczy o najwyższe cele i jest zainteresowane, abym został, więc nie ma potrzeby zmiany otoczenia. Lubię grać dla tego klubu i dla tych kibiców. W tym roku udało się w końcu zagrać w Lidze Mistrzów, więc mogę śmiało powiedzieć, że spełniam się w tym zespole. Mam jeszcze marzenia związane z tym klubem. Jeśli wszystkie je spełnię, wtedy pomyślę o zmianie.

Z drużyną pożegnał się Roberto Santilli, który pracował w klubie trzy lata, najdłużej ze wszystkich szkoleniowców. Jak ocenisz ten okres?

- Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że był to bardzo dobrych ruch, że Roberto dostał szansę. Udowodnił, że jeśli dostaje się czas na zbudowanie drużyny, a nie zwalnia się kogoś po jednej czy drugiej wpadce, to można naprawdę osiągnąć sukces. Szkoda, że odszedł. Wszyscy bardzo dobrze się znaliśmy i można powiedzieć, że był naszym opiekunem. Każdego z nas znał dobrze, wiedział czego potrzebujemy. Teraz wszystko się zmieni, będzie nowy szkoleniowiec i kolejny znak zapytania. Mam nadzieję, że zespół nadal będzie budowany i będzie potęgą w polskiej lidze. Przykładem niech będzie Skra Bełchatów, która wprowadza tylko kosmetyczne zmiany w swoim składzie i właśnie to decyduje o ich sile. Myślę, że powinniśmy do tego modelu dążyć.

Twoim zdaniem Jastrzębski Węgiel powinien nadal prowadzić szkoleniowiec z zagranicy czy już czas, aby dać szansę trenerowi z Polski?

- To bardzo trudne pytanie. Roberto Santilli bardzo wysoko postawił poprzeczkę. Myślę, że wielu moich kolegów podzieli opinię, że był wielkim fachowcem i naprawdę znał się na siatkówce. Ja nie mam nic przeciwko żadnemu trenerowi. Liczy się to, jak on będzie z nami pracował i jak się to wszystko będzie układało. Uważam, że jest wielu zdolnych polskich szkoleniowców, ale za granicą także takich nie brakuje. My na to jako zawodnicy nie mamy żadnego wpływu, wszystko zależy od prezesa.

Na koniec odejdźmy nieco od siatkówki. Plany na wakacje już są?

- Na pewno są. Muszę jednak dograć do końca sprawy na uczelni. Już prawie końcówka, obrona i będzie spokój. Potem będą jakieś plany i w końcu będzie można od tego wszystkiego odpocząć.

No i na deser mistrzostwa świata w piłce nożnej. Komu kibicujesz?

- Anglii, która już niestety odpadła (śmiech).

Komentarze (0)