Michał Winiarski grał już w finale Polskiej Ligi Siatkówki, ale jego ówczesny zespół – Skra Bełchatów przystępowała do walki o tytuł mistrzowski w roli faworyta. Siatkarz wspomina, iż był wtedy przekonany, że bełchatowianie wygrają, co mogło okazać się zgubne. Ostatecznie Skra pokonała Jastrzębski Węgiel 3:1, ale gdyby nie kontuzje rywali wynik byłby sprawą otwartą.
Teraz sytuacja jest inna, a nikt we Włoszech nikt nie liczył, że Itas Diatec tak szybko się zgra, że ta mieszanka Bułgarów, Polaków i Włochów - dowodzona przez rozgrywającego Nikolę Grbicia z Serbii - tak szybko pokaże swoją siłę. Zespół miał awansować do finału ligi, ale po wygranej rundzie zasadniczej apetyty znacznie wzrosły. Dlatego nikt nie dopuszcza do siebie myśli, że decydujące trzecie spotkanie z Coprą Piacenzą - i tytuł - mógłby paść łupem przeciwników.
W opinii polskiego zawodnika tegoroczny finał jest dość specyficzny, bo się tylko do dwóch zwycięstw. Emocje są zatem dwa razy większe, gdyż nie ma miejsca na jeden nawet najdrobniejszy błąd, bo ten - może mieć poważne konsekwencje. Stres jest ogromny, tym bardziej, iż zespół Michała Winiarskiego był bliski sukcesu w drugim spotkaniu (do tytułu brakował dwóch punktów), a teraz jest tak daleko... Ale nasz reprezentant jest głęboko przekonany, że wygrają go jego koledzy.
W czasie spotkań finałowych na boisku nie brakuje emocji i wręcz kłótni pomiędzy zawodnikami. Gdyby w Polsce gracze tak samo protestowali przeciwko decyzjom sędziów, posypałyby się żółte, a może nawet czerwone kartki. Michał Winiarski twierdzi, że sędziowie nie wytrzymują stresu i często popełniają błędy, a siatkarze to widzą i chcą dowieść swoich racji. Protesty się czasem może nazbyt emocjonalnie, ale gra toczy się o wielką stawkę.
Michał Winiarski w tegorocznych rozgrywkach spisuje się znakomicie, choć w decydujących momentach Nikola Grbić kieruje piłki raczej do Mateja Kazijskiego, który w ostatnim pojedynku atakował rewelacyjnie, choć ponad 40 razy. Nasz zawodnik zapisał na swoim koncie tylko 15, ale nie wie, z jakiego powodu - czuje się dobrze i uważa, że jest w wysokiej formie, czego dowodem był tytuł MVP w pierwszym meczu.
Zaraz po ostatnim meczu finału Michał Winiarski trafi na obóz przygotowawczy polskiej kadry do Spały. Siatkarz przypomina, że czeka go najważniejszy miesiąc w roku, ale dla medalu olimpijskiego zapomni o trudach sezonu i wytrzyma wszystko - zaciśnie zęby i będzie znów trenował na przysłowiowego maksa.