Ivana Plchotova: Zagramy nowy mecz, który zacznie się od stanu 0:0

Brązowe medalistki mistrzostw Polski siatkarki - PTPS-u Piła stoją przed arcytrudnym zadaniem. Jeżeli chcą awansować do kolejnej rundy - 1/4 Pucharu CEV to muszą wziąć się w garść i zacząć odrabiać straty z pierwszego meczu. W pierwszym tygodniu po przerwie świątecznej podopieczne Wojciecha Lalka przegrały z Volei 2004 Tomis Konstanta 0:3 (14:25, 15:25, 22:25).

To zadanie wydaję się niemal nie możliwe do wykonania, szczególnie biorąc pod uwagę, że pilanki miały problem w wcześniejszej rundzie, aby pokonać młode siatkarki Volero Zurych. Zespół z Konstanty w Pile pokazał się z bardzo dobrej strony. Zagrał bardzo odważnie i zupełnie zdeklasował rywalki, które jeśli nie były faworytkami tego dwumeczu, to przynajmniej powinny powalczyć z przeciwniczkami jak równy z równym. Jednak tego nie zrobiły i z parkietu schodziły z nisko spuszczonymi głowami. Dlatego wydaję się, że gospodynie środowego pojedynku winny bez problemu przypieczętować awans do kolejnej rundy. - Cieszę się, że udało nam się wygrać w pierwszym pojedynku. Teraz powinno nam być dużo łatwej, lecz nie chcemy poprzestać na tym co już mamy, tylko pokazać klasę i po raz drugi odnieść zwycięstwo - zapewnia na łamach portalu SportoweFakty.pl Ivana Plchotova.

Aktualna mistrzyni Polski, która ten tytuł w zeszłym sezonie wywalczyła broniąc barw Muszynianki Fakro Muszyna nie raz już grała przeciwko rywalkom z Piły i przyznała, że nie spodziewała się, że pierwszy mecz będzie miał tak łatwy, jednostronny przebieg. - Byłam zaskoczona, że od samego początku PTPS Piła gra tak słabo. Wydaje mi się, że naszą przewagą było to, że prawdopodobnie nasze rywalki nie miały zbyt wielkiej wiedzy o mojej ekipie. Nasz trener natomiast przygotowywał nas przez całą przerwę świąteczną do tego pojedynku. Doskonale wiedziałyśmy, że musimy ryzykować na zagrywce i odrzucić przeciwniczki, aby dzięki temu spokojnie prowadzić swoją grę. Jednak trzeba pamiętać, że teraz zagramy nowy mecz, który zacznie się od stanu 0:0 - przestrzega środkowa. Wielokrotna reprezentantka Czech wie jednak, że jej zespół może zagrać jeszcze lepiej. - W środę wyjdziemy na parkiet po to żeby wygrać. Chcemy ponownie zagrać agresywnie zagrywką i jeszcze skuteczniej w obronie.

Słowa uznania ekipie siatkarkom drużyny Volei 2004 Tomis Konstanta należą się tym większe, że w ostatnich tygodniach muszą zmagać się nie tylko z przeciwniczkami, ale także oględnie mówiąc z niesprzyjającą sytuacją ekonomiczną w klubie. Kryzys finansowy dotknął także rumuński zespół i włodarze renegocjowali umowy ze wszystkim zatrudnionymi w poszczególnych sekcjach. - To prawda, że tak się stało ostatnio, ale ten problem bardziej dotyczy siatkarzy i szczypiornistów. Jednak prezesi dali mam wolną rękę, nikt nas na siłę nie trzymał i mogłyśmy bez problemu odejść, lecz żadna za nas z tego nie skorzystała - tłumaczyła zawodniczka. Tak więc wydaję się, ze spotkały się dwie ekipy z kłopotami ekonomicznymi. Planki nadal nie mają sponsora tytularnego, a u Rumunek też nie dzieję się najlepiej. Tak więc rodzi się pytanie - komu potrzebny awans, skoro w następnej rundzie trafia się najprawdopodobniej na Urałoczkę Jekaterynburg? Daleka podróż aż pod kazachską granice wiąże się ze sporymi kosztami. - Dla nas będzie lepiej jeżeli wygramy ten dwu mecz, bo dzięki temu może najdziemy jakiegoś sponsora, który nam pomoże - uważa Ivana Plchotova.