Pewny triumf liderów. Polska nadzieja nie zawiodła

PAP / PAP/Adam Warżawa  / Na zdjęciu: Radość zawodników Jastrzębskiego Węgla podczas meczu 23. kolejki Ekstraklasy siatkarzy z Treflem Gdańsk
PAP / PAP/Adam Warżawa / Na zdjęciu: Radość zawodników Jastrzębskiego Węgla podczas meczu 23. kolejki Ekstraklasy siatkarzy z Treflem Gdańsk

Jastrzębski Węgiel wywiązał się z roli faworyta i wygrał na wyjeździe z Treflem Gdańsk 3:1 w 23. kolejce PlusLigi. Na pochwałę zasługuje jednak także zawodnik gospodarzy. Świetne spotkanie rozegrał bowiem Aliaksei Nasewicz.

W 23. kolejce sezonu 2024/2025 PlusLigi spotkały się ze sobą dwie drużyny walczące o zupełnie inne cele. Do Gdańska przyjechał Jastrzębski Węgiel, który zarówno w polskich, jak i zagranicznych rozgrywkach gra o pełną pulę.

Podopieczni trenera Marcelo Mendeza liderują w tabeli naszych rozgrywek. Przystąpili więc do niedzielnego meczu w roli zdecydowanych faworytów. Trefl Gdańsk z kolei walczy o każdy punkt, aby jeszcze przed ostatecznym etapem fazy zasadniczej być w stu procentach pewnym utrzymania. Zapas nad trzema najgorszymi drużynami jest jednak duży.

W pierwszej rundzie sezonu zawodnicy Mariusza Sordyla zaprezentowali niezły poziom w starciu z Jastrzębskim Węglem, choć przegrali 1:3.

ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak opowiada o relacjach z dziećmi. "Nadrabiam braki"

Mistrzowie Polski weszli w niedzielne spotkanie w świetnym stylu. Od początku grali bardzo intensywnie. Chcieli z pewnością tym samym pokazać przeciwnikom, że przed nimi trudne starcie. Na starcie zdobyli sześciopunktową przewagę (11:5), którą jednak... błyskawicznie stracili.

Sprawy w swoje ręce wzięła młoda nadzieja polskiej siatkówki na pozycji atakującego. Aliaksei Nasewicz grał bezbłędnie, na rewelacyjnym poziomie. Dzięki niemu gdańszczanie byli w stanie nawiązać wyrównaną walkę z faworyzowanym rywalem.

Druga część premierowej partii należała jednak do jastrzębian. Ich opierała się głównie na znakomitych lewoskrzydłowych. Tomasz Fornal i Timothee Carle popisali się wysoką formą, szczególnie w końcówce.

W drugim secie nastąpił zwrot akcji. Kosmiczną grę kontynuował Nasewicz, a dołączył do niego Piotr Orczyk. Po drugiej stronie siatki pojawił się duży problem z ofensywą. Fornal się zaciął, a Łukasz Kaczmarek pozostawał nieskuteczny. Na tablicy wyników widniał rezultat już 18:12 dla gospodarzy.

Zmiany Arkadiusza Żakiety czy Luciano Vicentina niewiele wniosły. Lukas Kampa bardzo mądrze i spokojnie kierował grą nakręconego zespołu. Wykreował najpierw jednego, a potem drugiego lidera. Na obu mógł polegać.

Trefl doprowadził do remisu. Jastrzębski Węgiel zareagował na napór ze strony gospodarzy i ponownie podkręcił tempo od początku trzeciej partii. Była ona bardzo podobna do pierwszej. Goście mieli dużą przewagę i mogli z dużym komfortem rozgrywać kolejne akcji.

Świetnie wyglądali lewoskrzydłowi, ale też obaj środkowi - Huber oraz Anton Brehme. Po stronie drużyny z Gdańska z kolei cały czas niezawodnie prezentował się Aliaksei, ale to było za mało w trzecim secie.

W czwartej partii kibice bardzo licznie zgromadzeni w Ergo Arenie mogli obejrzeć wyrównane wymiany punkt za punkt do wyniku 15:15. Obie ekipy dobrze wyglądały zarówno w pierwszych akcjach, jak i kontratakach. Na uwagę zasłużyła świetna gra Kaczmarka, który przejął rolę lidera w ofensywie.

Od tego stanu Jastrzębski Węgiel zdobył cztery punkty z rzędu, a to miało, jak się chwilę później okazało, decydujący wpływ na końcowe rozstrzygnięcia w tej partii. Trefl zerwał się do odrabiania strat i nawet doprowadził do wyniku 23:22, co wpłynęło na decyzję trenera Mendeza o wzięciu przerwy.

Gospodarze ostatecznie zamknęli ten mecz w czterech setach. Wywiązali się z roli faworytów. Trefl Gdańsk także nieźle się zaprezentował. Na wyróżnienie zdecydowanie zasłużył Nasewicz, który ma za sobą naprawdę dobre spotkanie.

Trefl Gdańsk - Jastrzębski Węgiel 1:3 (19:25, 25:21, 20:25, 23:25)

Trefl: Kampa, Nasewicz, M'Baye, Pietraszko, Jorna, Orczyk, Koykka (libero) oraz Czerwiński;

Jastrzębski: Toniutti, Kaczmarek, Brehme, Huber, Carle, Fornal, Popiwczak (libero) oraz Finoli, Żakieta, Vicentin.

Komentarze (0)