Obie drużyny przystępowały do tego spotkania ze względnym komfortem psychicznym. Zarówno jedna, jak i druga ekipa wygrały oba pierwsze mecze fazy grupowej i były pewne gry w ćwierćfinale. Stawką niedzielnego starcia było jednak rozstawienie przed ćwierćfinałem.
- Jestem dumna z całego zespołu. Wielkie szczęście. Zrobiłyśmy ten krok do przodu. Jesteśmy coraz bliżej tego ćwierćfinału, ale dalej mamy jeszcze jeden mecz w grupie. Na nim trzeba się teraz skupić i zagrać swoją siatkówkę - zapowiadała przed starciem z Canarinhas przyjmująca Biało-Czerwonych Martyna Czyrniańska.
Nawet średnio orientującemu się w siatkarskich realiach kibicowi nie trzeba tłumaczyć, że reprezentacja Brazylii to światowa potęga, która w składzie ma jedną z najlepszych, o ile nie najlepszą przyjmującą na świecie - Gabrielę Braga Guimaraes. Z drugiej strony, w czerwcu w meczu o 3. miejsce Ligi Narodów nasze panie pokonały tę drużynę po raz pierwszy od pięciu lat. Brak presji miał tylko pomóc.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Mówi o nietaktownym zachowaniu polskich siatkarzy po porażce. "Nie na miejscu "
Ale od początku zespół prowadzony przez trenera Jose Roberto Guimaraesa pokazała, że nie będzie żartów w turnieju olimpijskim. Ogromną różnicę widać było przede wszystkim w jakości ataku. Po stronie brazylijskiej spokojem, doświadczeniem i precyzją błyszczała przede wszystkim wspominana Gabi, a wspierała ją na prawym skrzydle atakująca Rosamaria Montibeller.
To rywalki były ciągle o 2-3 punkty przed reprezentacją Polski, która z kolei zmagała się z brakami w ofensywie. Magdalena Stysiak skończyła tylko jedną z jedenastu piłek, a pozostałe zawodniczki nie dały rady tego dźwignąć. Trener Stefano Lavarini sięgnął po Martynę Czyrniańską z ławki, ale to było za mało. Premierową odsłonę zapisały na swoje konto Brazylijki 25:21.
Druga partia też długo się nie układała po myśli polskiego zespołu. Szykowaliśmy się już na podobny scenariusz i porażkę w podobnych rozmiarach, bo koncert Gabi i Rosamarii trwał w najlepsze, a nasze panie wciąż jakby nie mogły spuścić hamulca ręcznego. Rywalki miały już pierwszą piłkę setową przy stanie 24:19, ale... nie zamknęły tej partii tak szybko, jak się zanosiło.
Polki odrobiły pięciopunktową stratę w imponujący sposób - przy Agnieszce Korneluk na zagrywce. Ba, od razu po doprowadzeniu do remisu miały piłkę setową (25:24), lecz jej nie skończyły. Szkoda, bo to był fragment, kiedy moc w ataku odzyskała Stysiak, a przy życiu trzymał nas blok, którym zmiażdżyliśmy rywalki 9-1 w tej części gry. Tyle, że po morderczej grze na przewagi jedenastego setbola wykorzystała Brazylia i triumfowała do 36.
W trzecim secie z reprezentacji Polski uszło już powietrze definitywnie. Tę partię nasze panie przegrały gładko - do 14. Wróciły demony z pierwszego i drugiego seta. Tu za bardzo nie było już czego zbierać. Posypało się przyjęcie, a wraz z nim także pozostałe elementy gry Biało-Czerwonych. Brazylia zamknęła to spotkanie w godzinę i 37 minut, dzięki czemu wyszła z grupy z pierwszego miejsca, bez porażki. Nasze panie uplasowały się na drugim miejscu z bilansem 2-1.
Rywalem Polek w 1/4 finału będzie ekipa Stanów Zjednoczonych. Spotkanie odbędzie się we wtorek, 6 sierpnia. Dokładną godzinę rozpoczęcia poznamy wkrótce.
Brazylia - Polska 3:0 (25:21, 38:36, 25:14)
Brazylia: Roberta, Gabi, Thaisa, Rosamaria, Ana Cristina, Carol, Nyeme (libero) oraz Macris, Natalia, Tainara.
Polska: Wołosz, Mędrzyk, Korneluk, Stysiak, Łukasik, Jurczyk, Szczygłowska (libero) oraz Czyrniańska, Wenerska, Smarzek, Alagierska.
Czytaj też: Ekspert przed meczem siatkarek z Brazylią: Nie obawiam się o sprawy sportowe
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)