W piątkowy wieczór na IO Paryż 2024 odbywało się arcyważne spotkanie Francja - Słowenia. Decydowało ono o pierwszym miejscu w grupie A i miało kluczowe znaczenie dla rozstawienia w kontekście ćwierćfinałów.
Ostatecznie o zwycięstwie musiał rozstrzygnąć tie-break. I to pod koniec decydującej odsłony spotkania miała miejsce decyzja sędziowska, która wywołała ogromne kontrowersje. Niektórzy mówią nawet o tym, że wypaczyła wynik spotkania.
Po zagrywce jednego z Francuzów do przyjęcia ustawiał się Tine Urnaut. Popełnił on fatalny błąd, który był widoczny gołym okiem dla każdego, kto oglądał mecz. Piłka przeleciała przyjmującemu przez palce, a potem odbiła się od jednego i drugiego barku.
ZOBACZ WIDEO: "Pod Siatką". Nastroje dopisują. Zobacz ostatnie dni przed igrzyskami od kulis
Niektórzy internauci nawet żartobliwie pisali o potrójnym odbiciu. To żart z podwójnego odbicia, który i tak jest błędem. Inni pisali "paranoja". - Mam coś na końcu języka ale nie powiem - stwierdził siatkarz i korespondent Eurosportu na IO w Paryżu Andrzej Wrona.
Co ciekawe, główny sędzia spotkania Serb Vladimir Simonović puścił akcję. Drugi arbiter Wojciech Maroszek także nie reagował. Nie była to jednak jedyna kontrowersja, która miała miejsce w tie-breaku.
Chwilę później zaatakował Jean Patry, ale Słoweńcy podbili piłkę. Niektórzy reklamowali, że mogła ona dotknąć podłoża, ale sędzia puścił akcję. Długą wymianę wygrali Słoweńcy, ale kibice nie chcieli zgodzić się z werdyktem i wygwizdali arbitra.
Ostatecznie to Słoweńcy wygrali tie-breaka 15:11 i cały mecz 3:2. Dało im to pierwsze miejsce w grupie A podczas igrzysk w Paryżu.
Czytaj więcej:
Brutalna szczerość. "Nikt mnie nie zapytał, czy chcę grać dla Polski"