Wiedzą jak usunąć śledzika - przed meczem Neckermann AZS Politechnika Warszawska - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle

Pojedynki stołecznej Politechniki z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle były ostatnio bardzo zacięte. W najbliższą sobotę faworytem będą siatkarze z Opolszczyzny. Mają w składzie dwóch mistrzów Europy i do tego reprezentantów Finlandii, Słowacji i Ukrainy. Gospodarze, którzy mają portfel cztery razy chudszy niż klub z Kędzierzyna, nie zamierzają jednak pasować. Młodość nie kalkuluje tylko walczy do ostatniego punktu. Mecz zapowiada się na tyle interesująco, że w hali zabraknie wolnych miejsc.

"Wiemy jak usunąć śledzika - AZS Politechnika Warszawska", takie hasło co kilka minut pojawia się na ogromnym telebimie w centrum stolicy. Czy jednak siatkarze wiedzą także pokonać ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle?.

W najbliższa sobotę, w hali Arena na warszawskim Ursynowie zmierzą się dwie drużyny, które łączy jedno. Zarówno kędzierzyńska ZAKSA, jak i gospodarze sobotniej potyczki, Neckermann Politechnika Warszawa, przegrały swoje inauguracyjne spotkania w PlusLidze. - Tym razem, ktoś wygra - śmieje się kapitan gospodarzy, Radosław Rybak. - Chciałbym, aby to była moja drużyna, ale faworytem będą jednak kędzierzynianie, którzy są przecież uważani za kandydata do jednego z medali.

A gospodarze? Na pewno nie będą się bać rywala, ale nikt im głów nie pourywa jeśli przegrają z zespołem, którego budżet jest prawie cztery razy większy niż biednej, jak mysz kościelna Politechniki. - Kasa jest na kontach bankowych, a w hali liczy się walka o każdy punkt i na pewno w sobotę ostro powalczymy - deklaruje Rybak i obiecuje, że mecz będzie zacięty. - Chcemy w tym sezonie sprawić kilka niespodzianek, bo chociaż nie grają u nas wielkie gwiazdy, to mamy naprawdę ciekawą drużynę.

- To co jest równie ważne, wróciła atmosfera, którą w zeszłym sezonie stworzył trener Krzysztof Kowalczyk dla którego oddalibyśmy całe serce. Nikt nas nie pogania, bo nie musi, a Radek Panas, z którym znamy się jeszcze z boiska, doskonale wie jak nas zmobilizować - podkreśla kapitan Politechniki, który liczy na to, że goście nie będą bombardowali Inżynierów serwisem, tak jak to robili siatkarze Jastrzębskiego Węgla. - Pracujemy nad poprawą przyjęcia i myślę, że tym razem będzie lepiej niż w inauguracyjnym meczu. Pozwoli to Bartkowi Nerojowi inaczej rozgrywać i gubić blok rywali, a proszę mi wierzyć, że kończyć akcje potrafimy - twierdzi najlepiej atakujący zawodnik Politechniki.

Co na to kędzierzynianie? Jeśli popatrzymy na skład ZAKSY, to nie powinni, nawet na moment stracić kontroli nad warszawskim spotkaniem. Dwóch mistrzów Europy, reprezentanci Ukrainy, Finlandii oraz Słowacji tworzą naprawdę piekielnie mocny team, przed którym powinni drżeć nawet najlepsi w lidze. Jak jednak pokazało ostatnie przegrane 2:3 spotkanie z Delectą Bydgoszcz orkiestra Krzysztofa Stelmacha od czasu do czasu jeszcze fałszuje. Może było za mało czasu na próby? Zresztą bydgoszczanie też mierzą w tym sezonie bardzo wysoko.

-Każdy zespół, który ma w składzie reprezentantów później zaczyna treningi całą drużyną. Trzeba więcej czasu, by wszystko odpowiednio zagrało. Nie myślimy już o meczu z Delectą, bo przed nami kolejna potyczka. I to ona jest najważniejsza - mówił, po inauguracyjnym spotkaniu Tuomas Sammelvuo. Doświadczony Fin w pierwszym meczu swojej nowej drużyny spisał się bardzo dobrze, choć, tak jak i pozostali, w najważniejszym momencie nie mógł sobie poradzić że stacjonarną zagrywką Piotra Gruszki. Może właśnie tak powinni serwować zawodnicy trenera Panasa? Mają przecież specjalistów od tego rodzaju zagrań. Choćby Karola Kłosa, który stanie przy siatce naprzeciwko Jurija Gładyra. To właśnie, Ukrainiec jeszcze w kwietniu tego roku był zawodnikiem Inżynierów i napsuł wtedy kędzierzynianom dużo krwi w play offach - Przeszedłem do ZAKSY, bo Politechnika przez długi czas nie wywiązywała się z kontraktu. Wciąż tylko obiecywali i obiecywali - tłumaczył kilka tygodni temu jeden z najlepszych środkowych naszej ligi. Podobno do dziś nie może odzyskać pieniędzy. Jurij wróci więc do Warszawy podwójnie zmotywowany. Kto wie czy to nie on pognębi swoich byłych kolegów? Tym bardziej, że w Jastrzębiu Karol Kłos i Janusz Gałązka nie spisali się najlepiej. Jeden punktowy blok przez całe spotkanie to trochę za mało.

Nie tylko Gładyr czeka na wypłacenie finansowych zaległości. Czekają na to również niektórzy siatkarze Politechniki. - Wciąż jeszcze pewne sprawy z przeszłości są nieuregulowane. To zawsze przeszkadza, ale nie ma żadnego wpływu na to jak zagramy w sobotę. Po prostu zrobimy wszystko, by wygrać. Szkopuł w tym, że ZAKSA chce tego samego - z uśmiechem kończy ikona stołecznej drużyny, Radosław Rybak.

Zapytacie o co chodzi z tytułowym śledzikiem? To jedna z wielu niekonwencjonalnych akcji Politechniki. Kto znajdzie w hali, pod swoim krzesełkiem… śledzika, ten dostanie w prezencie bilet na derbowy pojedynek z AZS Częstochowa. Zaplanowany na piątek, 23 października.

Komentarze (0)