PGE Skra Bełchatów zrobiła swoje w Pucharze CEV. Ale mecz trwał dłużej

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: atakuje Wiktor Musiał
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: atakuje Wiktor Musiał

Sukcesów polskich klubów w europejskich pucharach ciąg dalszy. PGE Skra Bełchatów po raz drugi pokonała Galatasaray HDI Sigorta Stambuł - tym razem 3:2 - i awansowała do ćwierćfinału siatkarskiego Pucharu CEV.

Pierwsze spotkanie drużyna trenera Joela Banksa wygrała w czterech partiach, więc do awansu do najlepszej ósemki drugich co do ważności klubowych europejskich rozgrywek potrzebne im były wygrane przynajmniej dwa sety w Hali Energia w Bełchatowie.

- To nie będzie łatwy mecz. Turecka drużyna nie podda się, co pokazała już w pierwszym spotkaniu. Ale mamy chrapkę na awans. Nie wyobrażamy sobie, aby zabrakło nas w kolejnej rundzie - zapowiadał kapitan i rozgrywający żółto-czarnych Grzegorz Łomacz.

Początkowo mecz nie układał się po myśli PGE Skry, bo to rywale dyktowali warunki gry. Tradycyjnie motorem napędowym drużyny Galatasaray był australijski atakujący Thomas Edgar, a wtórował mu na lewym skrzydle Yasin Aydin. To goście długo prowadzili różnicą 2-3 punktów. Jednak w końcówce bełchatowianie potrafili odrobić straty dzięki dobrej postawie Filippo Lanzy, a także czujności środkowych - Karola Kłosa oraz Mateusza Bieńka i wygrać 25:23.

ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!

Tyle, że gra polskiej drużyny mocno falowała, co było widać w drugim secie, gdzie bardzo trudno było się przebić przez turecki blok. Pod siatką królował środkowy Galaty Oguzhan Karasu, a po stronie miejscowych błędy mnożyły się niczym króliki na Wielkanoc. PGE Skra nie miała nawet punktu zaczepienia i przegrała do 19.

Trzeci set to także gra przeplatana błędami obu drużyn. Najpierw minimalnie z przodu byli zawodnicy z Bełchatowa, bo świeże siły wstąpiły w Lanzę oraz Wiktora Musiała. Ekipa Joela Banksa wygrywała już 20:17 i 24:20, ale... doszło do gry na przewagi. Po jednej z akcji szkoleniowiec PGE Skry miał pretensje do sędziów o interpretację podbicia piłki i zrobiło się zamieszanie. Z nerwów szybciej otrząsnął się zespół z PlusLigi, który wygrał 26:24 i już wtedy stało się jasne, że to on zagra w ćwierćfinale Pucharu CEV.

Ale mecz toczył się dalej. Jednak po bełchatowskiej stronie siatki wymieniony został niemal cały skład. Pozostał jedynie atakujący Wiktor Musiał, bo Aleksandar Atanasijević z powodu urazu dłoni pojawiał się na boisku tylko epizodycznie na zagrywkę. Cały czwarty set przebiegał pod dyktando klubu ze Stambułu, choć pod koniec - podobnie jak w pierwszym secie - PGE Skra doprowadziła do remisu. Jednak tym razem Galatasaray nie dało sobie wyrwać zwycięstwa i triumfowało do 23.

W tie-breaku prowadzenie zmieniało się co kilka piłek, ale to już nie miało wielkiego znaczenia dla losów rywalizacji. Bełchatowianie wygrali 15:13 i cały mecz 3:2, a w dwumeczu o półfinał Pucharu CEV zmierzą się ze spadkowiczem z Ligi Mistrzów - VK CEZ Karlovarsko. Spotkania odbędą się 8 i 15 lutego.

PGE Skra Bełchatów - Galatasaray HDI Sigorta Stambuł 3:2 (25:23, 19:25, 26:24, 23:25, 15:13) 

Pierwszy mecz - 3:1 dla PGE Skry. Awans: PGE Skra

PGE Skra: Łomacz, Lanza, Bieniek, Musiał, Vasina, Kłos, Gruszczyński (libero) oraz Kooy, Atanasijević, Mitić, Gunia, Janus, Rybicki, Milczarek (libero).

Galatasaray: Ergun, Gunaydi, Ozturk, Edgar, Aydin, Karasu, Hatipoglu (libero) oraz Gungor, Capkinoglu, Keskin, Acar, Kalayci, Cakir (libero).

Czytaj też: Udana faza grupowa Ligi Mistrzów dla polskich drużyn. Sprawdź, kto gra dalej

Źródło artykułu: WP SportoweFakty