Bełchatowianom w ostatnim czasie nie wiedzie się najlepiej w rozgrywkach ligowych, ale próbują sobie to powetować w europejskich pucharach. Do meczu w Stambule żółto-czarni przystępowali po weekendowej porażce z Treflem w Gdańsku 1:3.
- Przegraliśmy i to bardzo wysoko. Na gorąco ciężko mi wytłumaczyć dlaczego tak się stało. Musimy to przeanalizować. Wiem tylko, że Trefl znalazł na nas sposób i zwyciężył zasłużenie. Jest nam przykro, bo ścisk w tabeli jest niesamowity i takie mecze jak ten nie pomogą nam w awansie do play-off - mówił po tamtym spotkaniu rozgrywający bełchatowian Grzegorz Łomacz.
Już od samego początku PGE Skra musiała stawić czoła znanemu australijskiemu atakującemu Thomasowi Edgarowi, do którego kierowana była połowa piłek w ataku tureckiej drużyny. W pierwszym secie goście grali jednak dużo równiej i skuteczniej, co dało im zwycięstwo 25:20. Co istotne, zespół z Bełchatowa dużo grał środkiem i to przynosiło wymierne korzyści. Siatkarze Galatasaray z kolei sporo punktów w środkowej fazie seta oddawali po własnych błędach.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tajskie wakacje byłego gwiazdora
Gospodarze zapanowali nad tym w drugiej odsłonie i przejęli inicjatywę. W ataku błyszczał już nie tylko sam Edgar, ale także Morteza Sharifi na lewym skrzydle i Emir Ozturk na środku. Po bełchatowskiej stronie siatki przyjęcie się poprawiło, ale skuteczność ataku nieco spadła. Choć początkowo PGE Skra prowadziła 8:7, nie potrafiła utrzymać rywali za swoimi plecami. Tę część gry zespół z Turcji wygrał do 17 i doprowadził do remisu w całym meczu.
Najbardziej wyrównany był set trzeci, w którym żadna z drużyn nie mogła objąć prowadzenia większego niż dwa punkty. Gdy punktową zagrywką popisał się Dick Kooy, było 7:5 dla przyjezdnych, ale chwilę później zrobił się remis 8:8. Ekipa z PlusLigi była nieco z przodu, ale potrzebowała czegoś ekstra. Tym "czymś" były skuteczne ataki Aleksandara Atanasijevicia i bardzo dobra praca Mateusza Bieńka pod siatką. Bełchatowianie zwyciężyli 25:22.
Jednak długo w Burhan Felek Voleybol Salonu w Stambule pachniało tie-breakiem. Galatasaray prowadziło w czwartej partii już 15:10, bo znów odpalił Edgar, a wraz z nim także Yasin Aydin. Wtedy jednak przebudził się na nowo Atanasijević, a także Filippo Lanza. Straty udało się odrobić niemal w jednym ustawieniu, a później wyjść na prowadzenie, które dało w konsekwencji zwycięstwo 25:21 i w całym meczu 3:1.
Rewanż odbędzie się w czwartek, 26 stycznia o 18:00 w Hali Energia w Bełchatowie. PGE Skra, by znaleźć się w ćwierćfinale, potrzebuje wygrania przynajmniej dwóch setów.
Galatasaray HDI Sigorta Stambuł - PGE Skra Bełchatów 1:3 (20:25, 25:17, 22:25, 21:25)
Galatasaray: Ergun, Sharifi, Ozturk, Edgar, Aydin, Karasu, Hatipoglu (libero) oraz Acar, Keskin.
PGE Skra: Łomacz, Lanza, Bieniek, Atanasijević, Kooy, Kłos, Gruszczyński (libero) oraz Musiał, Rybicki.
Sprawdź też: Grupa Azoty ZAKSA zwolniła zawodnika. Wzmocnienie coraz bliżej