W sobotnim półfinale siatkarskiego mundialu Polacy pokonali Brazylię 3:2. Semeniuk, w przeciwieństwie do ćwierćfinałowego spotkania z USA, gdy nie miał swojego dnia, tym razem grał już bardzo dobrze. Mocno przyczynił się do tego zwycięstwa, zdobywając 23 punkty i atakując z 52-procentową skutecznością (21/40).
- "Maszyna" (tak koledzy z reprezentacji nazywają Semeniuka - przyp. WP SportoweFakty) działała, choć w niektórych momentach trochę się przegrzewała. Były takie akcje, kontrataki, dzięki którym moglibyśmy odskoczyć rywalom, gdy brakowało mi chłodnej głowy - przyznał jak zawsze krytyczny wobec samego siebie gracz włoskiej Perugii. Po chwili dodał jednak z szerokim uśmiechem: - Ale co ja się będę przejmował? Jesteśmy w finale.
Pochodzący z Kędzierzyna-Koźla 26-latek spodziewał się, że mecz z Brazylijczykami będzie dla Biało-Czerwonych bardzo trudny, a "Canarinhos" zrobią co w ich mocy i jeszcze więcej, żeby nie wpuścić Polaków do finału. - Byli jak pięściarz, który dostawał mocne ciosy, ale wciąż się podnosił, walczył dalej i potrafił oddać - mówił Semeniuk.
ZOBACZ WIDEO: Rywale Polaków nie będą zachwyceni tymi słowami Nikoli Grbicia | #PODSIATKĄ - VLOG Z KADRY #26
Co w tej wymianie mocnych uderzeń dało wygraną zawodnikom trenera Nikoli Grbicia? - Po pierwsze cierpliwość. Po drugie to, że jesteśmy drużyną przez duże D. W trudnych momentach wspieramy się, przyjmując czy zagrywając przekazujemy sobie ważne informacje, które mogą pomóc zdobyć punkt. To ważne, by wtedy, gdy pojawiają się nerwy, starać się być spokojnymi i skupiać na swoich zadaniach.
Z kolei zapytany o to, czy spotkanie Polska - Brazylia w katowickim "Spodku" było najbardziej intensywnym meczem, w jakim zagrał, odpowiedział bez chwili zawahania: - Będę szczery: nie. Bardziej intensywny był mecz, który zagraliśmy w Kędzierzynie-Koźlu z Zenitem Kazań. Tam był tie-break, a po nim jeszcze złoty set. Wtedy było kosmicznie. Intensywność 10 na 10. A tutaj troszkę mniej, powiedzmy że 9 na 10. Choć pod względem atmosfery zdecydowanie wygrywa ten półfinał. W Katowicach były pełne trybuny, a na tamto spotkanie Ligi Mistrzów kibice wejść nie mogli.
Pierwszą myślą Semeniuka po ostatniej piłce sobotniego meczu było: "Udało się!". Udało się zrealizować plan, którym było zakończenie mistrzostw świata na podium. - Mamy już co najmniej srebro, ale teraz celujemy tylko w jeden kolor medalu. Rzucimy na szalę całe nasze serca i całe swoje zdrowie, żeby te złote krążki zawisły na naszych szyjach - zakończył MVP ostatniego finału Ligi Mistrzów. A w tej chwili również poważny kandydat do tytułu MVP mistrzostw świata 2022.
Z Katowic - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Czytaj także:
A jednak. Z nimi Polska zagra o złoty medal MŚ!
To brzmi jak żart. Taka kwota czeka na Polaków za złoty medal
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)