Liga Narodów. Nieudane przywitanie z polską publicznością. Waleczni Irańczycy pokonali Biało-Czerwonych

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: mecz Iran - Polska
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: mecz Iran - Polska

Nie o takim przywitaniu z polską publicznością marzył nowy selekcjoner Nikola Grbić. Po trudnym meczu pełnym dużych emocji i zwrotów akcji Polacy przegrali z Iranem 2:3. Do zapomnienia fatalny tie-break, przegrany aż 7:15.

Mecze Polski z Iranem mają długą, bogatą i aż kipiącą od emocji historię, ale czas, gdy zawodnicy obu zespołów brali się na boisku za łby to już raczej przeszłość, w której główne role odgrywali siatkarze z innego pokolenia.

Ostatnie starcia tych dwóch ekip to raczej spotkania dobrych znajomych, których wymiar nie wykracza poza czysto sportową rywalizację. I tak właśnie wyglądał mecz w Gdańsku, dla polskiej kadry pierwszy w tym roku przed własną publicznością i pierwszy taki mecz w ogóle z Nikolą Grbiciem jako selekcjonerem.

Polscy fani jak zawsze nie zawiedli. Mimo, że do weekendu jeszcze daleko, wypełnili bardzo dużą część trybun Ergo Areny i żyli spotkaniem od pierwszej piłki. Zobaczyli dobre widowisko, w którym Polacy grali nierówno. Okresy, w których fruwali nad parkietem, przeplatali z naprawdę słabymi, choć w dużym stopniu była to słabość wymuszana przez dobrą postawę Irańczyków. Odmłodzony zespół z Azji pokazał, że z wieloma nowymi twarzami w drużynie wciąż będzie dla Polaków bardzo wymagającym przeciwnikiem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się wydarzyło? Szalone sceny po meczu Polaków!

W pierwszym secie nasi siatkarze popełniali bardzo mało błędów, stwarzali sobie dużo okazji do kontrataków i wykorzystywali je z wysoką skutecznością. Podobać się mogła zwłaszcza współpraca Marcina Janusza z Bartoszem Bednorzem, dla którego był to dopiero pierwszy występ w tej edycji VNL. Rozgrywający Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle posyłał do Bednorza znaczną część wystaw, a ten większość z nich kończył zdobyciem punktu.

Dobra gra w obronie i w ataku oraz presja wywierana na Irańczykach zagrywką sprawiły, że w pierwszym secie Biało-Czerwoni do przerwy technicznej zbudowali czteropunktową przewagę (12:8), której potem bardzo uważnie pilnowali. Rywale mieli swoje momenty, pokazali kilka ciekawych akcji, jednak zabrakło im siły ognia, by myśleć o dogonieniu Polaków. Po dwóch kolejnych atakach z lewego skrzydła skończonych przez Aleksander Śliwka polska drużyna wygrała 25:21.

Na początku drugiej partii Irańczycy przejęli inicjatywę. Efektownie zablokowali Bartosza Kurka, Amir Esfandiar zaskoczył Polaków sprytnym serwisowym skrótem i wyszli na prowadzenie 7:4. Kilka chwil - blok Bieńka na środku, punktowa zagrywka Śliwki i był remis 9:9, ale potem goście mieli kolejną serię. Szwankowała skuteczność polskich środkowych, dobrze serwował Amir Toukhteh i kiedy zszedł z pola zagrywki, nasz zespół miał do odrobienia już nie cztery, a pięć punktów (10:15).

Od czego jednak w polskim zespole Bieniek? Zawodnik PGE Skry Bełchatów po raz kolejny w tej edycji Ligi Narodów pokazał, że jest jednym z najlepiej serwujących siatkarzy na świecie. Zagrał trzy asy, raz zmusił Irańczyków do wystawienia piłki jak na tacy Jakubowi Kochanowskiemu i znów udało się doścignąć rywali (21:21). Kiedy kibice wstali z miejsc i zaczęli głośno skandować nazwisko swojego bohatera, ten chyba trochę się speszył, bo kolejny serwis posłał w siatkę.

Emocji w drugim secie nie brakowało, ale ostatecznie to Iran pokazał trochę więcej jakości. W decydujących akcjach to oni zdobyli jedno "przełamanie" przy swoim serwisie - a jakżeby inaczej, dzięki zagrywce - i wygrali 25:23.

Trzecia odsłona rozpoczęła się od kolejnych asów Bieńka, tyle że tym razem Polacy poszli za ciosem. Prowadzili 5:1, na przerwie technicznej 12:5 i wtedy wydawało się, że Biało-Czerwoni zdominują swoich przeciwników.

Irańczycy mieli jednak inny pomysł na tego seta. Ich trudne serwisy i kolejne nieskończone akcje naszych siatkarzy sprawiły, że siedmiopunktowa przewaga została zaskakująco szybko roztrwoniona, a po bloku na Bieńku to goście objęli prowadzenie (15:14). Nasza drużyna nie potrafiła już wrócić do świetnej gry z początku tej partii, Janusz mógł polegać w zasadzie tylko na Kurku. Z kolei goście utrzymywali się na fali, imponował zwłaszcza Esfandiar, który raz po raz przedzierał się przez polski blok.

Iran najpierw odskoczył na dwa punkty, potem na trzy, wreszcie przy wyniku 24:21 miał pierwszą piłkę setową. Tej jeszcze nie wykorzystał, ale przy drugiej atakujący Esmaeilnezhad nie dał już Polakom żadnych szans.

W kolejnej partii zawodnicy Nikoli Grbicia starali się ograniczyć to, co w poprzednich dwóch setach miało wielki wpływ na przegrane - bardzo dużą liczbę błędów serwisowych. Tych błędów było mniej, ale gra Biało-Czerwonych wciąż nie wyglądała dobrze.

Gdy Irańczycy prowadzili różnicą trzech punktów (12:9), Grbić uznał, że czas na zmiany i za Janusza wprowadził na boisko Jana  Firleja, a za nieskutecznego Kochanowskiego Karola Kłosa. Gra zaczęła wyglądać trochę lepiej, ale wciąż nie na tyle dobrze, by odrobić straty.

Postawę naszej drużyny w całym spotkaniu dobrze oddają dwie kolejne akcje z końcówki czwartej partii. Bednorz najpierw popisał się potężnym pojedynczym blokiem, by po chwili w prostej sytuacji wpakować piłkę w siatkę. Zaraz po tym błędzie Paweł Zatorski nie odebrał serwisu Ebadipoura (21:17) i Polacy byli już zepchnięci do narożnika.

Na szczęście zdołali z niego wyjść i najpierw zmniejszyli stratę do jednego punktu, a potem za sprawą pokerowej zagrywki Grbicia wyszli na prowadzenie. Serbski selekcjoner posłał na zagrywkę Tomasza Fornala, a ten zaserwował dwa kolejne asy (24:23). Irańczycy odpowiedzieli punktową zagrywką Esfandiara, ale i z tej opresji udało się wybrnąć. Najpierw Śliwka w trudnej sytuacji wybił piłkę po irańskim bloku, a potem dwa kolejne skuteczne bloki postawił Bieniek. Po zażartej walce Biało-Czerwoni wygrali 27:25 i doprowadzili do tie-breaka.

Ostatni set zaczął się dla naszej drużyny źle - od serii trudnych serwisów Esmaeilnezhada i prowadzenia gości 6:2. W krótkiej walce do 15 punktów już taka różnica jest bardzo trudna do odrobienia. Tymczasem przez jeszcze sześć kolejnych akcji Biało-Czerwoni nie byli w stanie zrobić przejścia i gdy Iran prowadził 12:2, stało się jasne, że gospodarze tego meczu nie wygrają.

Wygrali aż 15:7 i cały mecz 3:2. A to oznacza, że nasi siatkarze jeszcze nie zapewnili sobie awansu do turnieju finałowego Ligi Narodów w Bolonii. Kolejna szansa w środę, w spotkaniu z Chinami.

Siatkarska Liga Narodów, Gdańsk
Polska - Iran 2:3 (25:21, 23:25, 22:25, 27:25, 7:15).

Polska: Marcin Janusz, Bartosz Kurek, Bartosz Bednorz, Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Łukasz Kaczmarek, Jan Firlej, Karol Kłos, Jakub Popiwczak (libero), Tomasz Fornal.

Iran: Mohammad Vadi, Amin Esmaeilnezhad, Mahdi Jelveh, Milad Ebadipour, Amir Toukhteh, Amir Esfandiar, Mohammed Hazratpour (libero) oraz Pazel Bazhooman, Ehsan, Amir Reza Sarlak.

Czytaj także:
Kamil Semeniuk: Mogę stać w cieniu Leona
Maria Stenzel: Jestem dobrej myśli i tak radzę każdemu

Źródło artykułu: