Dopuszczenie Stevena van de Velde do igrzysk olimpijskich Paryż 2024 wywołało wielkie oburzenie. Holenderski siatkarz plażowy ma na koncie wyrok za gwałt na 12-letniej dziewczynce. To sprawa z 2014 roku, ale wciąż bulwersuje, bo wówczas sportowiec przyznał się do trzech innych gwałtów na dzieciach.
29-latek dziś walczy o medale w stolicy Francji, co nie podoba się sporej części publiczności. Podczas ostatniego starcia z Chile (w parze grali bracia Marco i Esteban Grimalt) van de Velde był wygwizdywany przez fanów.
Po meczu do sprawy odniósł się Matthew Immers, który jest boiskowym partnerem Stevena. Holender przyznał otwarcie, że nie podobało mu się zachowanie kibiców.
ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką": Tomasz Fornal pokazał sześciopak. "Masz ostatnią szansę"
- Jest jak jest. Byłem rozczarowany kibicami. Było gorzej niż w pierwszym meczu. Potrzebujemy siebie nawzajem, ale też dopingu - przyznał (za "Bildem") i dodał, że takie sytuacje go motywują. - Byłem naprawdę rozpalony! Lubię, gdy kibice są przeciwko mnie. Chcę pokazać ludziom, jak dobrzy jesteśmy i tak się stało.
Immers stale musi odpowiadać na pytania o van de Velde. Nie inaczej było po środowym pojedynku.
- Nie chcę zbyt wiele mówić na ten temat. Przeszłość jest przeszłością. Nie mogę jej zmienić. Jestem tutaj, aby z nim grać i chcemy osiągać dobre wyniki. Jest wielu ludzi, którzy nas wspierają. Robimy to dla nich - przyznał.
Kilka dni temu holenderski siatkarz mówił trochę inaczej. Wtedy zrobiła się burza po tym, jak określił swojego kolegę z boiska.
- Myślę, że to wstyd, że tak się dzieje wokół tej sprawy. Znam Stevena od trzech lat. To po prostu bardzo słodki facet. Nie chcę rozmawiać o tym, co się stało. Przyszedłem tu grać w siatkówkę plażową. Szkoda, że jest z tym tyle zamieszania - powiedział kilka dni temu.
Immers i van de Velde mają za sobą dwa mecze fazy grupowej. Olimpijski turniej zaczęli od porażki, ale potem pokonali rywali z Chile. W grupie B obecnie zajmują trzecie miejsce.