W roku 2006 polska reprezentacja była sensacją turnieju, nikt bowiem nie spodziewał się, że zespół prowadzony wtedy przez Raula Lozano zdoła stanąć na podium światowego czempionatu. Siłę biało-czerwonych zweryfikowało boisko, na którym radzili sobie bardzo dobrze.
Pierwszą rundę mistrzostw Polacy przeszli bez porażki, a w dodatku bez straconego seta! W drugiej fazie również nie zaznali goryczy przegranej, tracąc jedynie dwie partie w pamiętnym meczu z Rosjanami, który już na zawsze wpisał się do historii polskiej siatkówki. W półfinale drużyna Lozano pokonała Bułgarów 3:1, a w wielkim finale stanęła naprzeciwko wielkiej Brazylii.
[ad=rectangle]
Od początku tegorocznych mistrzostw świata nie brakuje porównań i odniesień do turnieju sprzed ośmiu lat. W pierwszej części czempionatu biało-czerwoni nie doznali żadnej porażki, ta przytrafiła im się dopiero w drugiej fazie, gdy musieli uznać wyższość Amerykanów. Trzecia odsłona mundialu przyniosła wielką dawkę emocji, najpierw podopieczni Stephane'a Antigi pokonali - po dramatycznym boju - Brazylię 3:2, a potem po dwóch setach spotkania z Rosjanami zdobyli awans do półfinału, w którym w stosunku 3:1 pokonali Niemców i o złoto mistrzostw świata ponownie zmierzą się z Canarinhos.
Osiem lat temu przed finałowym starciem nie brakowało kłopotów. Oprócz tego, że biało-czerwoni byli skazywani wręcz na pożarcie, to do konfrontacji przystępowali z kontuzjowanym libero Piotrem Gackiem, który w półfinałowym pojedynku doznał urazu stawu skokowego.
Kanarkowi rozpoczęli tamto spotkanie bardzo dobrze i już na samym początku zdominowali naszych reprezentantów, których sparaliżowała presja wiążąca się ze stawką meczu. Gacek został zmieniony dopiero w końcówce pierwszego seta, a zastąpił do Michał Bąkiewicz. Wtedy powstało zamieszanie - delegaci FIVB nie byli bowiem w stanie dojść do porozumienia w jakiej koszulce ma zagrać Bąkiewicz, wchodzący na pozycję libero. Spotkanie zostało przerwane, a rozwiązanie wypracowane po kilku minutach - Polak założył czerwoną koszulkę, jak nasi pozostali siatkarze, a na nią żółtą.
Druga partia wznieciła nadzieję w sercach kibiców, nasz zespół nawiązał bowiem walkę z galaktycznymi Brazylijczykami, ale w końcówce dała o sobie znać mentalność, więcej zimnej krwi zachowali nasi rywale, którzy objęli prowadzenie 2:0, a w trzecim secie przypieczętowali zdobycie mistrzostwa świata.
Osiem lat temu Canarinhos dominowali nad biało-czerwonymi w każdym elemencie gry; nasi siatkarze nie umieli przebić się przez blok rywali, przez co skuteczność ich ataku była niska, słabo funkcjonował również serwis, gra w obronie i współpraca na linii blok - obrona. Podczas tamtego finałowego starcia na boisku istniał tylko jeden zespół - reprezentacja Brazylii.
W porównaniu z finałem z japońskiego turnieju, w niedzielnej walce o złoto w katowickim Spodku powinniśmy zobaczyć bardziej wyrównany pojedynek, w którym nie będzie jednoznacznego faworyta - tak jak osiem lat wcześniej. Podopieczni Antigi przystępują do walki o upragnione mistrzostwo z większymi nadziejami i szansami niż drużyna Lozano.
- To jest zupełnie inny zespół. Wtedy w drużynie nie było żadnego trzydziestolatka. Najstarsi w zespole mieli po 28-29 lat, jak Paweł Zagumny, Piotr Gruszka czy Sebastian Świderski. Reszta była jednak dużo młodsza. To miało znaczenie, bo grało się praktycznie dzień po dniu i zmęczenie było istotnym czynnikiem. Teraz jest inaczej, chociażby dlatego, że kadry zespołów liczą nawet 14 zawodników - porównywał w rozmowie z naszym portalem Raul Lozano.
W roku 2006 lepsi okazali się Brazylijczycy, którzy triumfowali 3:0 (25:12, 25:22, 25:17). Na podium nasza reprezentacja wkroczyła w koszulkach z numerem 16, upamiętniając tym samym tragicznie zmarłego rok wcześniej Arkadiusza Gołasia. W aktualnej kadrze biało-czerwonych znajduje się trzech srebrnych medalistów - Michał Winiarski, Mariusz Wlazły oraz Paweł Zagumny.
Czy Polakom, przy wsparciu wypełnionego po brzegi Spodka, uda się zrewanżować Kanarkowym za porażkę sprzed ośmiu lat? Jak nie teraz, to kiedy?
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)