MŚ, gr. E: Koncert błędów bez happy endu - relacja z meczu Polska - USA

Reprezentacja Polski poniosła pierwszą porażkę w mistrzostwach świata, ulegając w czterech setach drużynie z USA. Obie ekipy popełniły dużo błędów własnych.

W tym artykule dowiesz się o:

Reprezentacja Polski z I rundy do kolejnej fazy przeniosła maksymalną liczbę dziewięciu punktów, w dobrej sytuacji przystępując do meczu z USA. Atlas Arena nie została wypełniona przez kibiców do ostatniego miejsca, choć znacznie więcej kibiców śledziło to spotkanie, niż wcześniejszą potyczkę Serbów z Włochami. 
[ad=rectangle]
Obie drużyny mocno skoncentrowane przystąpiły do meczu. Już pierwsze piłki pokazały, że to będzie trudna potyczka dla obu zespołów, zupełnie inna od tych, które Polacy rozegrali we Wrocławiu. Początkowo walka toczyła się punkt za punkt, ale już przed pierwszą przerwą techniczną problemy na lewym skrzydle miał Mateusz Mika, nie mogąc się przebić przez amerykańską ścianę. Stephane Antiga szybko zareagował i wpuścił na boisko Michała Kubiaka. Choć przyjmujący wniósł sporo pozytywnej energii i zaczął atakować z większą agresją, przeciwnicy bardzo skutecznie ustawiali blok, szczególnie David Lee.

Biało-czerwoni odrobili straty po kontrowersyjnej decyzji sędziego, ale pierwszą piłkę setową mieli rywale, dzięki efektownej krótkiej Maxwella Holta. Ostatecznie w końcówce dzielił i rządził Kubiak, a przy kolejnym setbolu siatki dotknął Paweł Zagumny po słabym przyjęciu jego drużyny.

W drugiej odsłonie obraz gry się nie zmienił. Polacy walczyli o każdą piłkę, bowiem wiedzieli, że w premierowym secie niewiele im brakło do zwycięstwa. Podopieczni Antigi mieli spore problemy z atakami ze środka rywali, ale podobnie przeciwnicy - nie potrafili zatrzymać Karola Kłosa. Walka toczyła się punkt za punkt do stanu 18:18. Od tego momentu podopieczni Johna Sperawa wrzucili wyższy bieg i wypunktowali Polaków w każdym elemencie. Potwierdziły się słowa amerykańskiego trenera, który dzień wcześniej wyraził nadzieję, że Matthew Anderson będzie najlepszym atakującym właśnie w meczu z naszą reprezentacją.

Nielubiana przez zawodników 10-minutowa przerwa pozytywnie podziałała na biało-czerwonych, którzy mocno rozpoczęli trzecią odsłonę, szybko odskakując rywalom po skutecznych atakach Mariusza Wlazłego. Rezultat przyniosły mocne ataki, bowiem kiwki i techniczne zagrania Kubiaka nie robiły wrażenia na Eriku Shoji. Jeszcze na drugiej regulaminowej przerwie Polacy utrzymywali niewielką przewagę, ale przeciwnicy odrobili straty i znów wszystko zaczęło się od początku. Niesieni głośnym dopingiem Polacy byli o krok od zapisania seta na swoje konto (23:20), nieporozumienia w naszej ekipie i mocny atak Andersona spowodowały, że Jankesi wyrównali. Emocji nie zabrakło, obie drużyny walczyły z całych sił, a bohaterem został Marcin Możdżonek, który od stanu 25:25, zakończył pewnie dwa ataki, bo rywale skupili się na pilnowaniu skrzydeł.

Scenariusz czwartej odsłony łatwo można było przewidzieć: zacięta walka z obu stron, obie ekipy wciąż grały na wysokim poziomie, nie widać było w ich szeregach zmęczenia. Tradycyjnie wszystko rozstrzygnęło się w końcówce. Biało-czerwonym zabrakło asekuracji i kończącego ataku. Spotkanie zakończył atak Andersona po skosie.

Polska - USA 1:3 (27:29, 22:25, 27:25, 23:25)

Polska: Nowakowski, Winiarski, Zagumny, Kłos, Wlazły, Mika, Zatorski (libero) oraz Kubiak, Drzyzga, Konarski, Możdżonek

USA: Anderson, Sander, Lee, Lotman, Christenson, Holt, E. Shoji (libero)

Źródło artykułu: