Ola Piskorska: Jest pan bardzo doświadczonym trenerem, ale ten mecz nie będzie do końca zwykły. Czy odczuwa pan większa presję?
Igor Kolaković: Niespecjalnie, myślę, że presja, i to ogromna, jest po stronie reprezentacji Polski. My oczywiście jesteśmy dumni i uradowani, że zagramy w takim wielkim wydarzeniu, ale koncentrujemy się przede wszystkim na samej grze. Mecz otwarcia meczem otwarcia, ale to tylko jeden mecz. A mistrzostwa świata to długi, trudny i wyczerpujący turniej z bardzo wyrównanym poziomem. Mamy z tyłu głowy świadomość, że o awansie na jakimś etapie mogą decydować pojedyncze sety czy punkty i o te sety czy punkty musimy walczyć od samego początku, w każdym meczu.
[ad=rectangle]
Ma pan jakiś pomysł jak zdjąć presję ze swoich zawodników przed tym meczem? Nietypowe warunki, ponad 60 tysięcy kibiców..
- Oczywiście, to nie jest zupełnie zwykły mecz. Pracuję z nimi nad tym, żeby przede wszystkim nie tracili koncentracji. Jestem momentami zdziwiony, że aż tyle wszędzie mówi się o atmosferze, liczbie kibiców i samym stadionie, podgrzewając atmosferę wokół tego spotkania. To jednak nie jest finał mistrzostw świata tylko zwykły mecz grupowy, nie ma co przesadzać. Powtarzam to moim zawodnikom. Oczywiście, to spotkanie jest ważne, ale tak samo ważne jak każde inne z, miejmy nadzieję dwunastu, na tym turnieju.
Dwa dni temu zrobiło się głośno o zmianie decyzji co do czternastki Serbów na MŚ, podobno w ostatniej chwili wymienił pan jednak Aleksę Brdjovica na Wlado Petkovica?
- To bardzo zabawna sytuacja z tym newsem. To chyba przez to, że właśnie też ruszają mistrzostwa świata w koszykówce, gdzie również gra reprezentacja Serbii, i wszyscy serbscy dziennikarze sportowi są zakręceni. Otóż chciałbym teraz publicznie oświadczyć: od początku w czternastce na MŚ mieli być i byli rozgrywający Nikola Jovovic i Wlado Petkovic. Nieporozumienie wynikło pewnie z tego, że podczas ostatnich przed MŚ sparingów z Włochami i Brazylią Petkovic leczył kontuzję ramienia, więc zostawiłem go w domu i nie był w czternastce meczowej na te ostatnie mecze towarzyskie. Chyba kilku dziennikarzy wyciągnęło z tego niewłaściwy wniosek (śmiech).
Od początku był pan zdecydowany na ten duet rozgrywających?
- Podczas okresu przygotowawczego chwilę zastanawiałem się, kogo zabrać jako drugiego rozgrywającego. Brdjovic jest bardzo perspektywiczny, ma wielki talent i warunki, ale jednak ma za małe doświadczenie na tak poważną imprezę jak mistrzostwa świata. Co prawda Petkovic odpuścił Ligę Światową, bo leczył kontuzję ramienia, ale potem w czasie okresu przygotowań pracował bardzo ciężko i dobrze i ostatecznie postawiłem na niego. Ale nie dwa dni temu tylko już kilka tygodni temu.
Jest pan zaskoczony brakiem Bartosza Kurka w polskiej reprezentacji?
- Wiem dobrze jak to jest być trenerem i nigdy nie bywam zaskoczony takimi decyzjami. Dziennikarze i kibice nie widzą i nie wiedzą tyle co trener, który przede wszystkim jest odpowiedzialny za zespół i za wynik. Ja się nigdy nie dziwię żadnym decyzjom, rozumiem, że stoją za nim jakieś przesłanki znane trenerowi. Jego prawo i jego decyzje.
Czy ma pan poczucie, że ta strona drabinki jest trudniejsza?
- Tak chyba jest, choć na razie nie myślę w ogóle o drugiej rundzie i grupie D (z którą się łączy grupa A - przyp. red.). Poza tym cztery lata temu mieliśmy naprawdę piekielnie trudną ścieżkę do medali, po drodze walcząc z Rosją czy Kubą i skończyło się brązem. Ale przyznam się, że ja w ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Najważniejszy jest nasz najbliższy mecz i mamy go zagrać najlepiej jak potrafimy. Co będzie dalej na razie nie ma dziś znaczenia.
To na koniec proszę mi powiedzieć co będzie kluczowe w meczu otwarcia?
- Nie elementy siatkarskie, takie jak zagrywka czy przyjęcie. Kluczowa będzie psychika zawodników i to jak podejdą mentalnie do meczu. My musimy umieć wykorzystać fakt, że to polska reprezentacja jest pod presją publiczności i wyniku i spokojnie zagrać swoje. Jeżeli zagramy cierpliwie i szybko opanujemy nerwy to mamy spore szanse na zwycięstwo.