Zimowe igrzyska nie dostarczają polskim kibicom powodów do radości. Skoczkowie, łyżwiarze, biathlonistki i biegacze mają za sobą pierwsze starty. Niestety, nasz dorobek medalowy cały czas jest zerowy. To sprawia, że pojawiają się pierwsi krytycy, którzy pytają, po co wysyłać na igrzyska zawodników, którzy zajmują odległe miejsca i nie mają szans na medale. Choćby dziennik "Fakt" we wtorkowym wydaniu nie patyczkował się z polskimi sportowcami. "Oto polska nędza!" krzyczał tytułem i wyliczał kolejne porażki biało-czerwonych, w tym przypadku w biathlonie i saneczkarstwie.
Do Pjongczangu poleciała kadra złożona z 61 polskich sportowców (zatwierdzona przez PKOl kadra liczyła jeszcze Karolinę Riemen-Żerebecką, ale ta doznała kontuzji). Większość z nich udała się do Korei po przygodę. Krytycy atakują więc, że wyrzucono pieniądze w błoto, bo wyszkolenie oraz podróż na IO kosztują miliony złotych.
PZN na czele stawki
Z budżetu państwa co roku przeznaczane są duże środki na dyscypliny olimpijskie. Ministerstwo Sportu i Turystyki rokrocznie ogłasza konkurs dla federacji. Z pozyskanych pieniędzy mogą one pokryć środki związane z przygotowaniem i startem w igrzyskach, mistrzostwach świata oraz Europy.
Z grona sportów zimowych od wielu lat najwięcej pieniędzy otrzymuje Polski Związek Narciarski, którzy zrzesza m.in. skoczków, biegaczy i snowboardzistów. W tym roku otrzymał blisko 6,5 mln zł z MSiT. Kolejne są związki łyżwiarstwa szybkiego oraz biathlonu.
Korzystając z danych dostępnych w Biuletynie Informacji Publicznej, prześledziliśmy dotacje z ostatnich czterech lat (2015-2018 r.). Związki, które wysłały do Pjongczangu swoich podopiecznych, otrzymały nieco ponad 74 mln złotych na przygotowanie zawodników do IO. Z prostej kalkulacji wynika, że czteroletnie wyszkolenie olimpijczyka z Polski kosztuje około 1,2 mln zł.
Jak przedstawia się to w poszczególnych dyscyplinach? Widać różnice. Przykładowo w łyżwiarstwie figurowym (dotacja wynosiła ponad 2,6 mln zł) mamy dwóch reprezentantów (Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew), co oznacza, że przeznaczono na jedną osobę około 1,3 mln złotych. "Najtaniej" było można wyszkolić saneczkarzy - średnia to niespełna 650 tys. złotych na osobę. "Najdrożej" wypada biathlon (ponad 1,5 mln zł).
Suma dotacji z MSiT pozyskanych przez federacje w latach 2015-2018
Federacja | Pozyskane dotacje z MSiT w latach 2015-2018 | Liczba zawodników | Środki na jednego zawodnika |
---|---|---|---|
1. Polski Związek Narciarski (25 zawodników) | 32 883 927 zł | 25 | 1,3 mln |
2. Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego (17 zawodników) | 20 348 111 zł | 17 | 1,2 mln |
3. Polski Związek Biathlonu (7 zawodników) | 10 919 218 zł | 7 | 1,5 mln |
4. Polski Związek Bobslei i Skeletonu (4 zawodników) | 3 395 796 zł | 4 | 849 tys. |
5. Polski Związek Sportów Saneczkowych (6 zawodników) | 3 850 212 zł | 6 | 642 tys. |
6. Polski Związek Łyżwiarstwa Figurowego (2 zawodników) | 2 637 569 zł | 2 | 1,3 mln |
Łącznie | 74 034 833 zł | 61 | 1,2 mln |
W Rio de Janeiro było drożej
Warto porównać te dane do IO w Rio de Janeiro. - W latach 2013-2016 polskie związki sportowe odpowiadające za letnie dyscypliny olimpijskie otrzymały na przygotowania sportowców do startu w ME, MŚ i IO 383,6 mln zł z dotacji celowych budżetu państwa. W Rio de Janeiro wystartowało 240 polskich sportowców - na jednego olimpijczyka przypada zatem średnio 1,6 mln zł - czytaliśmy dwa lata temu w raporcie firmy doradczej Grant Thornton.
Przygotowania i starty w zawodach to jedna część wydatków. Kolejną sprawą są podróż na igrzyska, odzież reprezentacyjna, ubezpieczenie, czy opieka lekarska. Pieniądze na te rzeczy w dużej części pokrywa Polski Komitet Olimpijski.
- Niestety, nie przenieśliśmy badania na zimowe IO. Ale z uwagi na wielość zapytań w tym temacie, chyba powinniśmy to rozważyć za 4 lata - usłyszeliśmy firmie Grant Thornton.
Przy okazji wspomnianych już igrzysk w Rio PKOl informował, że udział naszych reprezentantów w IO kosztował około 15 mln złotych. Najwięcej pochłonęło ubranie naszych sportowców, bo na ten cel przeznaczono niespełna 8 mln złotych. W tym przypadku udało się jednak znaleźć sponsora, który wyprodukował i przekazał na rzecz Polaków kolekcję olimpijską. Chodzi o polską firmę odzieżową 4F, która także przy okazji tych igrzysk ubrała naszych reprezentantów.
Transport pochłania miliony
Drugą najdroższą kwestią są przeloty. Koszta rosną, gdy impreza odbywa się poza Europą. Wówczas samolotami trzeba przetransportować nie tylko zawodników, ale także cały ich sprzęt. Dwa lata temu na ten cel wydano 5,5 mln złotych. Wydatki były bardzo duże, bo do Brazylii nie podróżują samoloty Polskich Linii Lotniczych. W przypadku obecnych igrzysk z pewnością udało się zmniejszyć koszta, bo LOT ma połączenie z Koreą Południową.
- Jeszcze nigdy przelot na igrzyska nie kosztował PKOl tak dużo - mówił dwa lata temu w portalu money.pl rzecznik PKOl Henryk Urbaś.
Kadra zimowych olimpijczyków jest znacznie mniejsza. Dzięki temu na pewno udało się zaoszczędzić nie tylko na podróży, ale także na odzieży oraz pozostałych kosztach. Można zatem przypuszczać, że sam start w zawodach naszych reprezentantów kosztował PKOl mniej niż 10 mln złotych.
Oczywiście część wszystkich wydatków PKOl i poszczególne federacje pokrywają ze środków własnych, które udaje się pozyskać m.in. od sponsorów. Nie zmienia to jednak faktu, że z budżetu państwa na przygotowania i start w IO przeznaczane jest łącznie kilkadziesiąt milionów.
ZOBACZ WIDEO Przemysław Babiarz: Sobotni konkurs był jak zimne piekło. Jestem pełen szacunku i współczucia dla skoczków