Ingvild Flugstad Oestberg i Justyna Kowalczyk pobiegły w piątym ćwierćfinale sprintu stylem klasycznym. Obie nie zdołały się zakwalifikować do kolejnej fazy, a wpływ na to z pewnością miało ich bezpośrednie starcie.
Biegaczki zbliżały się do stadionu. Do Oestberg na wirażu dobiegła Kowalczyk. Przez moment walczyły o pozycję, łokieć w łokieć. Ostatecznie to Polka zajęła miejsce w torach przed Norweżką. - Oestberg została popchnięta - zareagował Jann Post, norweski komentator.
Ostatecznie Norweżka zajęła czwarte miejsce i nie awansowała do półfinału. Podobnie jak Kowalczyk, która ukończyła bieg na piątej pozycji.
- Byłam podekscytowana, zaliczyłam dobry podbieg, z czego byłam bardzo zadowolona. Mogłam więc rzucić wszystkie siły na finisz. To, co zrobiła Kowalczyk, nie było zgodne z przepisami. Straciłam całą prędkość, trudno mi było ją odzyskać, nie było już na to szans - powiedziała rozczarowana Norweżka w rozmowie z NRK.
- Być może nie jestem na tyle niegrzeczna. Może powinnam nad tym popracować - dodała.
Norwegowie zastanawiali się czy ich reprezentantki miały dobrze posmarowane narty. Jednak Oestberg nie widziała w tym winy za swój rezultat. - Byłam pewna, że powinnam wskoczyć na tor przed Kowalczyk, ale okazało się, że powinno być odwrotnie. Nie miałam dobrego zjazdu, niezależnie od tego czy zawiniły narty, czy ja - podkreśliła.
Złoty medal zdobyła Stina Nilsson, a druga na mecie zameldowała się Maiken Caspersen Falla, a trzecia była Julia Biełorukowa.
ZOBACZ WIDEO To nasz społeczny polski problem? "Nakładamy ogromną presję na zawodników"