PGNiG Superliga. Robert Czwartek szczerze o sytuacji Orlenu Wisły. Kolejni zawodnicy odchodzą z Płocka

Materiały prasowe / SPR Wisła Płock / Na zdjęciu: Robert Czwartek, dotychczasowy prezes Orlenu Wisły Płock
Materiały prasowe / SPR Wisła Płock / Na zdjęciu: Robert Czwartek, dotychczasowy prezes Orlenu Wisły Płock

Prezes Orlenu Wisły Płock, Robert Czwartek, w wywiadzie dla klubowej strony przyznał, iż europejskie zespoły już zaczynają liczyć straty związane z epidemią koronawirusa. Ogłosił także odejścia kolejnych zawodników.

- Wszyscy liczymy straty - taki tytuł nosi rozmowa z Robertem Czwartkiem, która pojawiła się (nomen omen) w czwartek na oficjalnej stronie Nafciarzy. Sternik płockiego klubu przyznaje w niej, to co wiadomo od kilku dni. - Od soboty nasze zespoły zawiesiły wspólne treningi w ORLEN Arenie, jak również na siłowni. W to miejsce zawodnicy rozpoczęli treningi indywidualne w domu na podstawie programów przygotowanych przez sztab szkoleniowy - mówi prezes Orlenu Wisły Płock.

Zdrowie, sport i finanse

W wywiadzie Czwartek przyznaje, że obecna sytuacja nie jest komfortowa dla klubowych finansów. Drużyna nie zarabia na siebie, i pomimo braku kosztów związanych z organizacją spotkań, budżet nie do końca się balansuje. Jednak, jak zapewnia, wszystko jest pod kontrolą.

Prezes Wisły odniósł się również do zawieszonych rozgrywek PGNiG Superligi, jak i Ligi Mistrzów oraz propozycji, żeby zakończyć obecny sezon po 24 kolejkach. - Trudno mi w tej chwili dyskutować, czy byłoby to dobre, czy złe. Z punktu widzenia naszych finansów, byłoby to rozwiązanie możliwe do zaakceptowania przez nas. Niemniej w sporcie wszystko powinno się rozgrywać na boisku i jako klub chcielibyśmy mieć tę szansę zagrania jeszcze o złoty medal - przyznał Czwartek.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"

Sternik Wisły zwraca jednak uwagę na inny aspekt, mianowicie kontraktów z zawodnikami. Jak, słusznie z resztą, zauważa, przełożenie rozgrywek na inny miesiąc byłoby nie lada problemem pod względem ważności umów. - Przesunięcie zakończenia rozgrywek na okres późniejszy, niż koniec czerwca stawia kluby w bezprecedensowej sytuacji, gdyż dojdzie do roszad w składach. Chciałbym zagrać o mistrzostwo, ale nie kosztem problemów formalnych związanych z utrzymaniem kadry zawodniczej po wygaśnięciu ich umów - mówi.

Zmiany, zmiany, zmiany

Koronawirus koronawirusem, ale skład jednak trzeba zamknąć. Jak dotąd niebiesko-biało-niebiescy ogłosili tylko dwa transfery: Davida Fernandeza oraz Mirsada Terzicia. Razem z informacją o podpisaniu umowy z bośniackim obrońcą władze klubu ogłosiły, że z drużyną pożegna się Renato Sulić (więcej o tym przeczytasz TUTAJ). W czwartek do Chorwata dołączyli kolejni zawodnicy.

Zgodnie z naszymi wcześniejszymi zapowiedziami, z zespołem pożegna się Ondrej Zdrahala. Jak przyznał Czwartek, klub nie rozważa dalszej współpracy z czeskim rozgrywającym. Oprócz niego potwierdzone zostały odejścia Mateusza Piechowskiego oraz Jerko Matulicia, którego ma zastąpić polski skrzydłowy. Prezes klubu zapewnił, że już prowadzi rozmowy z kandydatami. Zapytany o przewijające się w mediach nazwiska - Abela Serdio, Krzysztofa Komarzewskiego oraz Patryka Mauera (o zainteresowaniu Wisły reprezentantami Polski pisaliśmy TUTAJ) - nie chciał komentować.

- Nie potwierdzam, nie zaprzeczam - powiedział.

Co dalej z Konstantinem?

Najbardziej palącym tematem jest jednak obsada prawego rozegrania. Wiadomo już, że wspomniany Fernandez zastąpi Zigę Mlakara, który przeniesie się do Zagrzebia. Drugim mańkutem w składzie jest Konstantin Igropulo, który, delikatnie mówiąc, nie zachwyca.

- Wiem, że nasi sympatycy mają wiele pytań i wątpliwości co do wariantu z jego sprowadzeniem. Ja osobiście, gdy podpisywaliśmy kontrakt, również oczekiwałem więcej, ale jednocześnie miałem świadomość ryzyka - przyznał szczerze Czwartek.

Jak mówi prezes Wisły, sam zawodnik wracał już do zdrowia, ale na przeszkodzie stanęły pomniejsze kontuzje, niezwiązane z poprzednim urazem. Teraz jednak utytułowany Rosjanin zapewnia, że nie odczuwa bólu i potrzebuje tylko minut na parkiecie, żeby zweryfikować swoją przydatność. Jak na złość, akurat gdy wszystkie rozgrywki zostały zawieszone...

- Jeśli chodzi zatem o jego przyszłość, decyzja nie została podjęta. Widziałem, że dementował swój transfer do Spartaka Moskwa (więcej przeczytasz TUTAJ). Sytuacja z naszej strony wygląda tak, że w kontrakcie mamy określony czas na podjęcie decyzji, czy będziemy dalej współpracować przez kolejny sezon - zakończył Czwartek.

Źródło artykułu: