"Nafciarze", po sobotnim, pewnym zwycięstwie nad Kadetten Schaffhausen w rozgrywkach Ligi Mistrzów zmazali plamę z porażki z Czechowskimi Niedźwiedziami i do konfrontacji z zabrzańskim Górnikiem wyszli jako zdecydowany faworyt. Płocczanie wiedzieli jednak, że na ekipę z Górnego Śląska trzeba uważać. W zeszłym sezonie, na własnym terenie, przegrali 25:26.
Zobacz także: Liga Mistrzów. Xavier Sabate o Konstantinie Igropulo: Trzeba być cierpliwym
Starcie z zabrzanami miało być dla zawodników Xaviera Sabatego solidnym testem przed niedzielnym starciem z IFK Kristianstad. I chociaż trenera przyjezdnych, Marcina Lijewskiego, płoccy kibice przyjęli gromkimi brawami, to należało się spodziewać, że w samym meczu litości nie będzie.
Honorowy, pierwszy rzut spotkania należał do trenera rezerw płockiej Wisły, Krzysztofa Kisiela. Ale już chwilę później przestało być tak sympatycznie. Zamiast wyrównanej walki, fani w Orlen Arenie oglądali raczej demolkę ze strony swoich ulubieńców. Wynik meczu dwoma świetnymi rzutami otworzył coraz pewniejszy Philip Stenmalm, a chwilę później po jego podaniach dwa gole z koła dorzucił Leon Susnja. Sytuacja u gości zrobiła się nerwowa, więc Lijewski poprosił o czas. Dopiero w piątej minucie, z karnego, odpowiedział Bartłomiej Tomczak.
ZOBACZ WIDEO: Piłkarskie podsumowanie tygodnia. "Polski kibic jest najbardziej oszukiwany w całej Europie"
Gra nieco się uspokoiła, przez co po kwadransie wynik wynosił 7 do 2. Gospodarze w dalszym ciągu przeważali, ale zdarzały im się wpadki, takie jak niewykorzystane rzuty ze skrzydła przez Jerka Matulicia. Kibiców efektownymi rzutami zachwycał Alvaro Ruiz, co ponownie nie spodobało się byłemu reprezentantowi Polski, który już w 21. minucie poprosił o drugą przerwę w grze. Dwie minuty później, pomimo pięciobramkowej przewagi, Sabate zażyczył sobie tego samego. Chciał uspokoić grę swojej drużyny w osłabieniu.
Potężne trafienia Zoltana Szity z drugiej linii i skuteczne obrony Adama Morawskiego w bramce pozwoliły płocczanom na spokojną wygraną pierwszej połowy 14:8. Po trzydziestu minutach najjaśniejszym punktem drużyny przyjezdnych byli, poza Tomczakiem, Jan Czuwara i Marek Daćko - zdobywcy dwóch kolejnych bramek.
Zabrzanie zamiast zbliżyć się do wicemistrza kraju, to pogarszali swoją sytuację. U gospodarzy ożywili się za to Lovro Mihić i Ziga Mlakar, dzięki czemu Wiślacy prowadzili już dziewięcioma trafieniami. Jakub Skrzyniarz kilkukrotnie ratował swoją drużynę przed utratą kolejnych bramek.
Pod koniec meczu wicemistrzowie kraju zaczęli się mylić, a w niemalże stuprocentowych sytuacjach mylił się Mihić. Przewaga stopniała do "zaledwie" siedmiu bramek. Swój występ na boisku, wykonywaniem rzutów karnych, po raz pierwszy w rozgrywkach PGNiG Superligi akcentował Konstantin Igropulo. Na gromkie brawa zasługiwały również bramkarskie obrony Adama Morawskiego. Po 60 minutach reprezentant Polski mógł się poszczycić 46-procentową skutecznością.
Zabrzanie w ostatnich minutach starcia nadrabiali straty i ostatecznie przegrali 20:25. (Nie)mocą zabrzan była przede wszystkim wyrównana gra całego zespołu. Brakowało im lidera, wyróżniającej się postaci. Obyło się bez demolki, ale nie można było nie mieć złudzeń, że "Nafciarze" cały mecz mieli pod swoją kontrolą.
Zobacz także: Pochwały spływały na Zagłębie. Schodowski: Bohaterowie to są w książkach, albo po zwycięstwach
PGNiG Superliga Mężczyzn, 5. kolejka:
Orlen Wisła Płock - NMC Górnik Zabrze 25:20 (14:8)
Orlen Wisła: Morawski, Stevanović - Stenmalm 2, Matulić, Ruiz 2, Góralski, Piechowski, Susnja, Szita 5, Żabić 4, Mihić 4, Igropulo 2, Sulić, Czapliński, Mindegia, Mlakar 6.
Karne: 2/2.
Kary: 8 min. (Susnja - 4 min., Matulić, Szita - po 2 min.)
Żółte kartki: Stenmalm, Susnja, Ruiz
NMC Górnik: Kazimier, Galia, Skrzyniarz - Bondzior 2, Daćko 4, Bis, Tomczak 2, Sićko 2, Łyżwa 1, Sluijters, Czuwara 3, Pawelec, Buszkow, Gogola 4, Kondratiuk 2.
Karne: 4/5.
Kary: 8 min. (Tomczak, Sluijters, Sićko, Gogola - po 2 min.)
Żółte kartki: -
Sędziowali: Filip Fahner i Łukasz Kubis (obaj Głogów).