Final Four Ligi Mistrzów coraz bliżej. Artsiom Karalek: Nie ma czasu na nerwy

WP SportoweFakty / Krzysztof Betnerowicz / Na zdjęciu: Artsiom Karalek
WP SportoweFakty / Krzysztof Betnerowicz / Na zdjęciu: Artsiom Karalek

W sobotę szczypiorniści PGE VIVE zmierzą się z Telekomem Veszprem w półfinale Ligi Mistrzów. Dla kielczan przygoda z turniejem finałowym rozpocznie się już jednak w czwartek - to wtedy mistrzowie Polski wyruszą do Kolonii.

Wielkie odliczanie do Final Four już wystartowało. W zespole żółto-biało-niebieskich jest kilku zawodników, dla których będzie to pierwszy występ przed 20-tysięczną publicznością. Wśród nich znajduje się Artsiom Karalek. Białorusin przyznaje jednak, że jeszcze nie stresuje się występem w Lanxess Arenie.

- Nie jestem zdenerwowany. W poniedziałek mieliśmy dwa treningu i nie było czasu, by się denerwować. Przed nami jeszcze wideo, analizy. Może inaczej będzie po przyjeździe do Kolonii, ale teraz jeszcze nie ma nerwów - zapewnił młody zawodnik.

Dla 23-latka to pierwszy sezon występów w Lidze Mistrzów, zanim obrotowy dołączył do PGE VIVE turniej finałowy oglądał jedynie w telewizji. W tegorocznych rozgrywkach zdobył już pięćdziesiąt cztery bramki, w tym aż sześć w starciu z sobotnim rywalem - Telekomem Veszprem. Pięć trafień zaliczył natomiast w spotkaniu z innym zespołem, który zagra w Kolonii, czyli Barcą Lassą.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Tomasz Frankowski europarlamentarzystą. "Ma cechy, których politykom brakuje"

- Oglądałem ostatnie cztery turnieje i to mi pokazało, że wszystko może się zdarzyć. Po 15. minucie drugiej połowy meczu VIVE z Veszprem chciałem wyłączyć telewizję, ale tego nie zrobiłem, bo pomyślałem, że warto zobaczyć, co się wydarzyć - śmiał się Białorusin i dodał: - Jeżeli wygramy, to będzie coś niesamowitego. Niektórzy grają w Lidze Mistrzów przez całe życie i nigdy nie wystąpili w turnieju finałowym. Ja dopiero pierwszy rok gram w tych rozgrywkach i już jadę do Kolonii, a mogę osiągnąć jeszcze więcej. Pytałem kolegów jak tam jest, ale tego chyba nie da się opowiedzieć. To taka atmosfera, że trzeba tam pojechać i to przeżyć - twierdzi szczypiornista.

Zobacz też: W Azotach Puławy oczekiwanie na trenera i dwa transfery

Źródło artykułu: