Wielkie odliczanie do Final Four już wystartowało. W zespole żółto-biało-niebieskich jest kilku zawodników, dla których będzie to pierwszy występ przed 20-tysięczną publicznością. Wśród nich znajduje się Artsiom Karalek. Białorusin przyznaje jednak, że jeszcze nie stresuje się występem w Lanxess Arenie.
- Nie jestem zdenerwowany. W poniedziałek mieliśmy dwa treningu i nie było czasu, by się denerwować. Przed nami jeszcze wideo, analizy. Może inaczej będzie po przyjeździe do Kolonii, ale teraz jeszcze nie ma nerwów - zapewnił młody zawodnik.
Dla 23-latka to pierwszy sezon występów w Lidze Mistrzów, zanim obrotowy dołączył do PGE VIVE turniej finałowy oglądał jedynie w telewizji. W tegorocznych rozgrywkach zdobył już pięćdziesiąt cztery bramki, w tym aż sześć w starciu z sobotnim rywalem - Telekomem Veszprem. Pięć trafień zaliczył natomiast w spotkaniu z innym zespołem, który zagra w Kolonii, czyli Barcą Lassą.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Tomasz Frankowski europarlamentarzystą. "Ma cechy, których politykom brakuje"
- Oglądałem ostatnie cztery turnieje i to mi pokazało, że wszystko może się zdarzyć. Po 15. minucie drugiej połowy meczu VIVE z Veszprem chciałem wyłączyć telewizję, ale tego nie zrobiłem, bo pomyślałem, że warto zobaczyć, co się wydarzyć - śmiał się Białorusin i dodał: - Jeżeli wygramy, to będzie coś niesamowitego. Niektórzy grają w Lidze Mistrzów przez całe życie i nigdy nie wystąpili w turnieju finałowym. Ja dopiero pierwszy rok gram w tych rozgrywkach i już jadę do Kolonii, a mogę osiągnąć jeszcze więcej. Pytałem kolegów jak tam jest, ale tego chyba nie da się opowiedzieć. To taka atmosfera, że trzeba tam pojechać i to przeżyć - twierdzi szczypiornista.
Zobacz też: W Azotach Puławy oczekiwanie na trenera i dwa transfery