W 5. minucie Adrianna Płaczek miała na koncie już trzy udane obrony. Niestety jej koleżanki po raz kolejny nie wykorzystywały swoich szans rzutowych. Stara zmora złych podań też szybko je dopadła. Gra Szwedek też daleka była od ideału, więc tylko nieznacznie prowadziły. Z każdą akcją rozkręcała się jednak ich bramkarka Filippa Idehn. W 15. minucie po długim przestoju z obu stron było 5:3 dla Skandynawek. Wysoka stawka źle działała na oba zespoły.
Nadludzkie wysiłki Płaczek między słupkami były znowu marnowane. Biało-Czerwone przez prawie kwadrans nie rzuciły celnie! Przełamanie w końcu przyszło, ale atutów w ofensywie na dogonienie rywalek nadal było za mało. Karolina Kudłacz-Gloc i Kinga Achruk zawodziły. Zmiany na rozegraniu nie przynosiły spodziewanego efektu. Chlubnym wyjątkiem wejście Aleksandry Zych, które na moment odblokowało zespół.
Fatalne ostatnie 1,5 minuty podopiecznych Leszka Krowickiego sprawiło, że do przerwy przegrywały 5:10. Skuteczność ataku reprezentacji Polski wynosiła 25 procent, co oznacza, że piętnaście z dwudziestu rzutów nie znalazło drogi do bramki. Zawodniczki trenera Henrika Signella też nie błyszczały, ale to na Polki wystarczało.
Pierwsze minuty po przerwie wyglądały w końcu jak na turniej mistrzowski przystało. Biało-Czerwone w ponad pięć minut rzuciły tyle bramek co w pierwszych trzydziestu. Niestety Skandynawki też częściej trafiały. Ich przewaga tylko nieznacznie malała. Potrzebne było mocniejsze uderzenie naszych szczypiornistek. Może nie było aż tak spektakularne, ale w końcu nastąpiło. Orlice złapały wiatr w skrzydła i w 49. minucie po kontrze Grzyb był już remis (17:17).
ZOBACZ WIDEO Serie A: Błysk Milika na wagę trzech punktów. Piękny gol Polaka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Widać było, że w Polki wstąpiła niesamowita determinacja. Ponowne trafienie Grzyb wyprowadziło nas na prowadzenie, dodatkowo z jedną zawodniczką na parkiecie mniej. Przez kolejne minuty trwała walka na styku. Kudłacz-Gloc w końcu się przełamała, rzucając dwie kolejne bramki. W krytycznym momencie zastopowała ją niestety golkiperka Trzech Koron, Johanna Bundsen. Kolejny błąd kosztował Biało-Czerwone szansę na wygraną. By zremisować zabrakło za to czasu.
ME 2018, 3. kolejka, gr. A:
Szwecja: Bundsen (1/5 - 20 proc.), Idehn (8/26 - 31 proc.) - Blohm 2, Mellegard 1, Alm 3, Stroemberg 1, Roberts 1, Sand 2, Gustin 2, Lagerquist 1, Lundstroem, Massing 1, Gullden 1, Blomstrand 4, Hagman 4, Jacobsen
Karne: brak
Kary: 4 min. (Stroemberg i Lagerquist - po 2 min.)
Polska: Płaczek (17/35 - 49 proc.) - Achruk 2, Drabik 2, Grzyb 9, Kobylińska 3, Kudłacz-Gloc 2, Matuszczyk 1, Rosiak, Urtnowska, Wołoszyk, Zych 1, Łabuda 2
Karne: 2/3
Kary: 10 min. (Wołoszyk - 4 min., Kudłacz-Gloc, Zych i Urtnowska - po 2 min.)
Sędziowie: Andreu Marin oraz Ignacio Garcia Serradilla (Hiszpania)
Widzów: 3000
Łysy II musi nareszcie przestać być selekcjonerem. Wiele osób z nie do końca wyjaśnionych przyczyn myśli, że trzeba go zostawić, bo i tak nie ma z kogo wybierać itd. Skoro jednak jest coraz gorzej, to warto spróbować. On na pewno zdolny do wygrywania meczów z reprezentacją nie jest. I nie ma powodów do optymizmu. Może gdyby nie porzucił swego czasu pracy w Oldenburgu i sprowadził tam kilka młodych, obiecujących piłkarek, jak jego faworytki A.Rosiak, N.Nosek, J.Wołoszyk(d.Kozłowska) i pracował z nimi regularnie, to ich rozwój byłby o wiele płynniejszy. A tak nie jest cenny w żaden sposób. No ale po co mu rezerwowe, jak gra i tak tylko pierwszy skład? Czytaj całość