Odpadnięcie z Ligi Mistrzów w fazie TOP 16, strata tytułu na Węgrzech (po raz pierwszy od 11 lat). Dla kibiców Telekomu Veszprem tego było za wielu. Po drugim finałowym spotkaniu z Pickiem Szeged wyartykułowali swoje niezadowolenie. "Auf Wiedersehen" - takie okrzyki żegnały trenera Ljubomira Vranjesa, który miał zaprowadzić zespół na szczyt.
- To niesprawiedliwa ocena. Sześciu graczy nie mogło wystąpić. Miałem sam zagrać? - bronił się przed oskarżeniami. Brzmi to absurdalnie, bo Veszprem dysponuje jedną z najszerszych kadr w Europie.
Władze klubu zadecydowały, że Vranjes dostanie kolejne trenerskie życie, nadal będą go sowicie wynagradzać, ale to ostatnia szansa Szweda. Umowa obowiązuje jeszcze przez dwa najbliższe sezony, klub jednak zaznaczył, że kolejna weryfikacja przyjdzie za rok i tylko od wyników zależy, czy Vranjes zostanie w Veszprem do końca umowy.
- Cały sezon mieliśmy pod górkę. Nie jesteśmy zadowoleni z wyników, ale nadal walczymy. W następnym sezonie będziemy silniejsi i zrobimy wszystko, by odzyskać tytuł - zapowiedział trener.
ZOBACZ WIDEO Kielecki walec przejechał po Azotach. PGE VIVE blisko kolejnego finału!