Szczypiorniści Śląska Wrocław rozczarowali swoich kibiców i w jednym z najważniejszych ligowych pojedynków okazali się gorsi od Wybrzeża Gdańsk, przegrywając wyraźnie 25:32. - Wybrzeże zagrało bardzo dobry mecz. Dla mnie niepokojący był początek meczu, w który weszliśmy nie tak, jak powinniśmy. Gramy u siebie, przed swoją publicznością i musimy postawić przeciwnikowi twarde warunki w obronie i ataku. Nie udało się to do końca i pozwoliło to na łatwiejsze granie Wybrzeżu. Mieliśmy problem z grą Marcina Lijewskiego, zabrakło też trochę wyciągniętych piłek w bramce. Nastąpiła zmiana, wszedł Marcin Schodowski, który po długiej nieobecności podczas meczów, ponownie doznał kontuzji - podsumował Piotr Przybecki, trener Śląska.
[ad=rectangle]
Od początku drugiej połowy szkoleniowiec Wojskowych podjął ryzyko w obronie, decydując się na ustawienie z dwoma wysuniętymi defensorami. Początkowo przyniosło to skutek w postaci odrobienia strat. Z biegiem czasu przyjezdni ponownie doszli do głosu i ostatecznie mogli dopisać do swojego dorobku 2 "oczka". - W drugiej połowie długo graliśmy obroną 4-2, która nie jest naszą najsilniejszym atutem. Staraliśmy się dojść przeciwnika i udało się na 17:17. Było to spowodowane paroma prostymi błędami zawodników Wybrzeża. Niestety potem znowu nastąpiła słabsza faza. Nie powinniśmy pozwolić na taki odjazd bramkowy przeciwników. Wybrzeże uwierzyło we własne siły, dodatkowo parę interwencji bramkarza spowodowało taki, a nie inny wynik - przyznał szkoleniowiec.
Przed wrocławianami jeszcze trzy spotkania fazy zasadniczej. Gracze beniaminka nie zamierzają się poddawać i do końca powalczą o ligowe zdobycze. - Mam nadzieję, że wyciągniemy z meczu z Wybrzeżem wnioski. Liga się nie kończy, gramy dalej i będziemy walczyć o każdy punkt - zapowiedział Przybecki.