Przed startem piątkowej rywalizacji wydawało się, że ekipa Lwów jest niemal murowanym faworytem spotkania. Zespół trenera Nicolaja Jacobsena był w ostatnich tygodniach w dość dobrej formie, co udowodnił m.in. w wygranym meczu 1/4 finału Pucharu Niemiec z THW Kiel. W piątek w progach SAP Areny w Mannheim Lwy miały więc potwierdzić wysoką dyspozycję i wywalczyć kilkubramkową zaliczkę przed rewanżem na Węgrzech.
[ad=rectangle]
Nikt chyba nie przypuszczał, że do Szeged szczypiorniści Rhein-Neckar Löwen pojadą odrabiać straty. Przed rokiem FC Barcelona poległa w Mannheim aż 31:38, nic więc dziwnego, że gracze Jacobsena byli faworytami domowego spotkania. W piątkowy wieczór wiceliderzy Bundesligi zagrali jednak fatalne zawody, zasłużenie ulegając Pick różnicą czterech trafień.
Madziarzy od pierwszych minut kontrolowali wydarzenia na parkiecie. Umiejętnie grą drugiej linii dyrygował Dean Bombac, a decydujący się na częste rzuty Ferenc Ilyes, i Zsolt Balogh, a później też Antonio Garcia, co chwila zaskakiwali bezradnego Niklasa Landina.
W 11. minucie trafienia wspomnianego Balogha i Ilyesa wyprowadziły wicemistrzów Węgier na prowadzenie 8:4. Trener Jacobsen próbował wówczas odmienić grę swego zespołu wprowadzając korekty w ustawienie defensywy, jednak Pick nie miało najmniejszych problemów z powiększaniem swego dorobku. Odmianę przyniosły dopiero końcowe minuty pierwszej połowy.
Dobrą zmianę w ekipie Lwów dał wówczas Mads Mensah Larsen, który zastąpił wybijającego się na początku meczu Kima Ekdahla Du Rietza. RNL zacieśniło dodatkowo centralny sektor defensywy, dzięki czemu Uwe Gensheimer i Patrick Groetzki nareszcie mogli spróbować swoich sił w kontratakach. Gospodarze wygrali ostatnie cztery minuty pierwszej połowy 5:0, dzięki czemu zeszli na przerwę prowadząc 17:16.
Po przerwie Pick ponownie przejęło jednak inicjatywę. Lwy kompletnie nie mogły poradzić sobie z obroną 5:1 rywali, dodatkowo fatalnie spisując się w defensywie. W 42. minucie trafienie Antonio Garcii wysunęło gości na prowadzenie 24:22, a osiem minut później po bramce kapitalnie egzekwującego rzuty karne Roberto Garcii Parrondo było 29:26.
Gospodarze mieli jeszcze wówczas szansę na odwrócenie losów rywalizacji, w newralgicznym momencie spotkania kilka kluczowych interwencji zanotował jednak Piotr Wyszomirski. Polski golkiper dał w ostatnich minutach bardzo dobrą zmianę i popisał się serią skutecznych parad. Lwy dobił zaś Dean Bombac, który wysunął Pick w 54. minucie na prowadzenie 32:27.
Madziarzy zwyciężyli ostatecznie 34:30 i przed rewanżem na własnym parkiecie mają niezwykle cenne cztery bramki zaliczki. W sobotę i w niedzielę rozegrane zostaną kolejne mecze fazy TOP 16 Ligi Mistrzów.
Rhein-Neckar Löwen - Pick Szeged 30:34 (17:16)
Najwięcej bramek: dla RNL - Uwe Gensheimer 8, Kim Ekdahl Du Rietz, Andy Schmid - po 5; dla Pick - Roberto Garcia Parrondo 9, Dean Bombac 5, Zsolt Balogh, Antonio Garcia - po 4.