- Fatalnie zaczęliśmy mecz, już w pierwszych minutach tracąc do rywali trzy, cztery, a potem nawet i pięć bramek. Po kwadransie zdołaliśmy poprawić naszą grę i myślę, że byliśmy w dobrej pozycji, gdy zaczęła się druga część spotkania - podkreślał na pomeczowej konferencji selekcjoner reprezentacji Brazylii, Jordi Ribera.
[ad=rectangle]
Brazylijczycy rzeczywiście bardzo przeciętnie rozpoczęli inauguracyjny mecz mistrzostw przeciwko reprezentacji Kataru, w 19. minucie przegrywając już z gospodarzami turnieju 6:13. Znakomity fragment między 21. a 29. minutą pozwolił im jednak "powrócić" do rywalizacji i na przerwę wicemistrzowie strefy Panamerykańskiej zeszli przegrywając 12:15.
W drugiej połowie wspomniany scenariusz powtórzył się - najpierw zawodnicy katarskiego zespołu odskoczyli na dystans pięciu bramek (21:16 w 46. min.), który to Brazylijczycy w ciągu pięciu kolejnych minut zmniejszyli do rozmiarów jednego trafienia (20:21 w 51. min.). - Gdybyśmy wtedy zdołali ich przełamać i doprowadzić do remisu, to bylibyśmy w stanie ich pokonać, bo daliśmy z siebie wszystko - podkreślał bramkarz Cesar Augusto Almeida.
Katarska reprezentacja ostatnie dziesięć minut spotkania wygrała jednak 7:3, w całym meczu triumfując 28:23. Kapitalne zawody w jej barwach rozegrał bramkarz Danijel Sarić, który w końcowych minutach powstrzymał rozpędzających się Brazylijczyków.
- W momencie gdy byliśmy bliscy remisu ogromne problemy sprawił nam Sarić i w ostatnich pięciu minutach spotkania było już całkiem jasne, że Katar powiększy prowadzenie i wygra mecz. Przegraliśmy w pierwszych minutach rywalizacji - dodał trener Ribera.
Brazylijski zespół czeka teraz dzień przerwy, po którym w sobotę 17 stycznia zmierzą się z aktualnymi mistrzami świata, Hiszpanami. W grupie A oprócz wspomnianych dwóch drużyn oraz katarskiego zespołu występują również Słoweńcy, Białorusini oraz reprezentacja Chile.
Z Ad-Dauhy dla SportoweFakty.pl,
Maciej Wojs