- Wszyscy wiedzą jakie były nasze założenia na ten mecz, ale wiadomo też że trzeba to zamienić w czyn. Niestety dzisiaj było praktycznie gorzej niż wczoraj. SPR odskoczył nam już na początku a nam brakowało rzutów z drugiej linii. W poprzednim spotkaniu zagrożenie stanowiła Sylwia Lisewska, ale dzisiaj wybitnie jej nie szło. Nie mogła trafić w bramkę, a wiadomo, że to jedyna zawodniczka która rzuca z drugiej linii. Piłkarki z Lublina przewyższają nas pod tym względem fizycznie i bardzo trudno było nam się przebić. Także obrona pozostawiała tutaj wiele do życzenia - skomentował po meczu szkoleniowiec Piotrcovii, Janusz Szymczyk.
Ostatnim razem, gdy piotrkowianki przyjechały do Lublina, zdołały wywalczyć remis i jeden cenny punkt. Niestety w meczach półfinałowych widzieliśmy już inną drużynę, która po pierwszej porażce nie zdołała się podnieść. - Być może jakieś piętno na zawodniczkach odcisnęła wczorajsza porażka, szczególnie widać to było w pierwszych minutach, gdzie nie potrafiliśmy się obronić przed bramkami. Lublinianki rzucały sobie bardzo swobodnie i za każdym razem trafiały w światło bramki - stwierdził trener przyjezdnych.
Kibice, którzy wybrali się na mecz, byli wręcz pewni, iż piłkarki z Piotrkowa wyjdą na parkiet zdeterminowane i w pełni gotowe do walki, a sam pojedynek będzie emocjonujący. Natomiast to, co zobaczyli było poniżej oczekiwań. Trener zapytany o powód porażki, odpowiedział - Można powiedzieć, że brakowało nam wszystkiego i trudno zwalać na cokolwiek, gdyż w każdym elemencie gry byliśmy słabsi. Wiedziałem, że w Lublinie będzie ciężko i że SPR to groźna drużyna ale myślałem że mój zespół podejmie bardziej wyrównaną walkę. Stało się jak stało i jest mi przykro, że w tak słaby sposób się tutaj zaprezentowaliśmy.
Przez pierwsze kilkanaście minut lubliniankom udało się zdobyć 10. bramek, w tym większość z kontrataku. Przeciwniczki popełniając proste błędy oddawały piłkę za darmo. - Jeżeli popełniamy błędy, lub wręcz podajemy piłkę rywalkom, a rzuty do bramki to nie rzuty, lecz podania do bramkarki to z tego brały się kontry, a lublinianki tylko z tego korzystały i trudno, żeby było inaczej - kończy wypowiedź trener Szymczyk.