Nie ma co się zastanawiać, trzeba walczyć! Rozmowa z Łukaszem Kulakiem, nominalnym skrzydłowym NMC Powen Zabrze (cz. II)

Łukasz Kulak to jeden z większych talentów zabrzańskiego beniaminka. W drugiej części wywiadu opowiada o swoich sportowych sukcesach, niefortunnej kontuzji, marzeniach i propagowaniu sportu wśród młodzieży.

Grasz zarówno na skrzydle, jak i na rozegraniu. Gdzie czujesz się skuteczniejszy?

- Lepiej czuję się na rozegraniu, z tego względu, że wiele pozycji na boisku można sobie samemu wypracować. W grze na skrzydle trzeba liczyć głównie na kolegów, na dogrania. Prawdę mówiąc, lubię grę zarówno na rozegraniu jak i na skrzydle. Gram tam, gdzie w danym meczu widzi mnie trener.

Co było twoim dotychczasowym największym sportowym sukcesem?

- Piąte miejsce ze Śląskiem Wrocław na Mistrzostwach Polski. Tu, w Zabrzu, awans do Ekstraklasy. Jeśli chodzi o poczynania juniorskie to dwukrotnie zdobyłem wraz z drużyną brązowy medal Mistrzostw Polski. Medale wciąż wiszą na ścianie, duma była, pozostały wspomnienia.

Na jak długo kontuzja przerwała Twoją grę?

- Kontuzja okazała się poważna, o wiele poważniejsza, niż myślałem na początku. Zabieg miałem mieć pod koniec stycznia, jednak nie wszystko poukładało się tak jak powinno i czekam. Chciałbym jak najszybciej wrócić do trenowania w pełni, bo wprawdzie uczestniczę w tych treningach z chłopakami, ale jest to takie na pół gwizdka, bo wszystkiego jeszcze nie mogę robić. Wszystko teraz będzie zależało od tego, jak poważna okaże się ta kontuzja i od tempa rehabilitacji.

Czy Twoja absencja na boisku w jakiś sposób wpłynęła na poszczególne występy zespołu?

- Myślę, że gdybym było obecny na meczach to w jakimś stopniu pomógłbym drużynie, starałbym się dobrze grac w ważnych momentach. Ale nie ma co gdybać, żałuję tylko, że nie mogłem się angażować w mecze, a strasznie kiepsko ogląda się chłopaków na parkiecie z trybun...

Kiedy zobaczymy Cię w pełni formy?

- Chciałbym pojawić się na play-offach, ale zależy to od tempa rehabilitacji.

Wśród sportowców istnieje taka niepisana zasada, że po kontuzji, powracając na parkiet czy boisko, mają podwójną motywację...

- Tak, rzeczywiście, bardzo bym chciał by tak się stało w moim przypadku. Brakuje mi tej rywalizacji na boisku, sparingi czy treningi zupełnie tego nie odzwierciedlają, spotkania ligowe to zupełnie inna bajka – wtedy można się "sprzedać", pokazać swoje umiejętności.

Czy twoje marzenia wciąż są związane ze sportem?

- Najważniejszym marzeniem jest na dzień dzisiejszy utrzymanie się w Ekstraklasie, wiadomo że nie będzie łatwo, ale z tą naszą śląską zadziornością plus dobrą grą w obronie, utrzymamy się. To jest chyba takie wielkie, wspólne marznie całej drużyny.

Jak wygląda przeciętny dzień Łukasza Kulaka?

- Wstaję rano, idę do pracy, wracam i jem obiadek w domu. Następnie pakuję się na trening, idę na halę, po powrocie jem kolację, spędzam czas z żoną i kładę się spać. Taki dzień świstaka, nic specjalnego, ale tak właśnie od dwóch lat to wygląda, przywykłem do takiego trybu życia.

Od niedawna jesteś ojcem. Czy chciałbyś, żeby Twoja córeczka poszła w ślady taty, to znaczy, by kiedyś, w przyszłości, zainteresowała się sportem?

- Bardzo bym chciał, żeby moja córka była aktywna! Cieszyłbym się, gdyby uprawiała jakiś sport, jednak na pewno nie będę jej do tego zmuszał, to wszystko będzie zależało od niej. Na razie ona jest jeszcze malutka, ale jak podrośnie, jeśli tylko będzie chciała, może trenować nawet piłkę ręczną! Myślę, że sport jest ważny w młodym wieku, każdy dzieciak powinien się ruszać, by potem osiągać sportowe sukcesy, lub po prostu być aktywnym.

Komentarze (0)