Gdy po nieudanych dla Biało-Czerwonych mistrzostwach świata 2023 (dopiero 15. miejsce, mimo że nasi gracze występowali w turnieju w roli współgospodarzy) ZPRP zdecydowało o zakończeniu współpracy z Patrykiem Romblem, Lijewski z miejsca stał się jednym z głównych kandydatów do przejęcia roli selekcjonera. Kiedy w środę, niemal w samo południe - jak na "Szeryfa" przystało - został przedstawiony jako nowy trener polskiej kadry narodowej, nikt nie był zaskoczony.
Dwukrotny medalista mistrzostw świata (srebro 2007, brąz 2009) mówi, że rozmowy ze związkiem nie były trudne. - Już po pierwszym spotkaniu wyczułem, że jestem poważnym kandydatem na to stanowisko. Nie stawiałem żadnych warunków ani wymagań. Najważniejsza była dla mnie możliwość pracy z reprezentacją - podkreśla.
Jego pierwszym zadaniem będzie wywalczenie awansu na mistrzostwa Europy 2024. Pierwszym meczem, w którym poprowadzi kadrę - wyjazdowe spotkanie z Włochami w eliminacjach tych mistrzostw (27 kwietnia).
ZOBACZ WIDEO: Oceniamy reprezentację Polski pod Santosem. Wymownie o Lewandowskim - Z Pierwszej Piłki #35
Drużyna "Szeryfa" ma grać inaczej, niż do tej pory. Szybciej. Lijewski ma świadomość, że progres nie przyjdzie od razu. Jednak właśnie ten progres wskazuje jako najważniejszy cel swojej pracy.
- W każdym znaczeniu tego słowa. Chciałbym, żebyśmy z dnia na dzień byli coraz mocniejsi mentalnie, fizycznie, coraz lepiej grali jako zespół i byli coraz bardziej świadomi. Żeby coraz mocniej wierzyli, że stać ich na dużo. Jest w naszej piłce ręcznej kilku ciekawych zawodników, na których można by oprzeć reprezentację, ale nie wiedzieć czemu nie są oni do końca świadomi swoich możliwości - uważa nowy selekcjoner.
- Ja chciałbym stworzyć taką drużynę, która może przegrać, ale nie może przegrać bez walki. Niech ci, którzy nas pokonają, mówią potem, że kosztowało ich to mnóstwo sił. Niech zapamiętają nas jako silną i trudną do pokonania ekipę.
Fundament takiej ekipy, jego zdaniem, reprezentacja Polski ma.
- Nasi bramkarze i skrzydłowi to europejski poziom. Mamy też duży wybór na pozycji obrotowego, w obronie jest się komu bić, szczególnie w centralnym sektorze boiska - wymienia Lijewski. - Natomiast większy problem jest z rozgrywającymi. Na tej pozycji brakuje kreatywnych ludzi, dobrych w ataku pozycyjnym. Będziemy ciężko pracować, żeby znaleźć albo wychować sobie chłopaków, którzy wezmą to na siebie - zapowiada.
- Wydaje mi się, że każdy z zawodników, którzy grali ostatnio w tej reprezentacji, może dać z siebie o kilka procent więcej. Moim zadaniem jest doprowadzić do tego, by je dawał, maksymalnie wykorzystać nasz potencjał. Jeśli się uda, będzie to nasz duży sukces - dodaje były znakomity prawy rozgrywający.
Lijewski nie ukrywa, że praca z drużyną narodową od dawna była jego marzeniem, ale zaraz dodaje, że w środę to marzenie spełniło się tylko częściowo. Za całkowicie spełnione uzna je wtedy, kiedy prowadzona przez niego reprezentacja nawiąże do "złotych" dla naszej piłki ręcznej czasów drużyny Bogdana Wenty i będzie na tyle mocna, by bić się o medale mistrzostw świata i Europy. - Chciałbym zbudować zespół, z którego dumny będzie każdy polski kibic - mówi.
Czasu na zbudowanie takiej ekipy w teorii "Szeryf" ma sporo - kontrakt podpisał aż na pięć lat - do końca lutego 2028 roku. - Wcale nie jest jednak powiedziane, że będę pracował tak długo. Z doświadczenia wiem, że z kontraktami różnie bywa. Jednak mam oczywiście nadzieję, że będę pracował jako selekcjoner reprezentacji nawet dłużej, niż do 2028 roku - uśmiecha się nowy trener Biało-Czerwonych.
Grzegorz Wojnarowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Rozbiór Industrii Kielce? Węgrzy są pewni
Wielki pech reprezentanta. Czeka go długa przerwa