W tym artykule dowiesz się o:
Zaczynamy od klubu, który wciąż jeszcze może uznać ten sezon za udany. Jednak dotychczasowa postawa podopiecznych Luciena Favre'a ma prawo frustrować kibiców.
Skomplikowana sytuacja w grupie Ligi Mistrzów, gdzie awans nie zależy już wyłącznie od piłkarzy z Westfalii, a także strata aż 5 punktów do lidera w Bundeslidze, którym wcale nie jest rozjeżdżający rywali Bayern, na pewno nie wywołuje uśmiechów na twarzach kibiców.
Kiedy bowiem zdobyć mistrzostwo Niemiec, jeśli nie w roku, w którym Bayern targany jest licznymi problemami i nie jest w stanie zdominować ligi? Wydaje się bowiem całkiem prawdopodobne, że w tym sezonie zostanie przerwana 7-letnia dominacja Bayernu, lecz niekoniecznie dokona tego BVB.
Poza tym, to właśnie porażka z Bawarczykami była jedną z najboleśniejszych w sezonie. Bayern, świeżo po zwolnieniu Kovaca sprał bowiem ekipę Łukasza Piszczka aż 4:0. W następnej kolejce natomiast Borussia zaledwie zremisowała 3:3 z zamykającym tabele Padebornem i zaczęło się robić nerwowo.
Zwłaszcza, że również sytuacja w Lidze Mistrzów nie jest idealna. Borussia bowiem w ostatniej kolejce będzie musiała zdobyć więcej punktów ze Slavią, niż Inter z Barceloną. Jeżeli jednak Włosi wygrają swój mecz, Niemcy pożegnają się z rozgrywkami. Prażanie natomiast pokazali już, że nie są typowymi "chłopcami do bicia", za jakich ich uważano.
Na domiar złego, coraz większe kłopoty dyscyplinarne sprawia największa gwiazda drużyny - Jadon Sancho, który szykuje się do zmiany klubu. Póki co na niewiele zdają się kary finansowe czy też karne odsuwanie od drużyny.
Everton rokrocznie w Premier League należy do faworytów do zdobycia tytułu "best of the rest", czyli najlepszego zespołu spoza wielkiej szóstki. W aktualnej kampanii klub jednak miał rzucić wyzwanie najmożniejszym i spróbować wedrzeć się między nich.
W tym celu zdecydowano się nie żałować pieniędzy i postawiono na, przynajmniej teoretycznie, solidne wzmocnienia. W sumie w minionym okienku tylko 4 kluby w Anglii wydały więcej na nowych piłkarzy.
Alex Iwobi, Moise Kean czy Andre Gomes mieli wnieść klub na wyższy poziom. Nic z tego. Zespół aktualnie jest dużo bliższy strefy spadkowej niż jakiejkolwiek walki o puchary. Po 13 kolejkach Premier League zajmuje dopiero 16. miejsce w tabeli.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Jerzy Brzęczek dobrze przygotował kadrę? "Wierzę, że pierwsza połowa z Izraelem to nie był przypadek"
Zawodzi niemal wszystko, na czele z tak wzmocnioną latem ofensywą. Zaledwie 3 zespoły mają na koncie mniej strzelonych bramek. Nie dziwi zatem, że coraz głośniej mówi się o tym, że za taki stan rzeczy swoją posadą zapłaci Marco Silva.
W Neapolu od lat marzą o Scudetto. Bywały sezony, gdy otwarcie mówiono, że Napoli ponad grę w Europie przedkłada właśnie rozgrywki krajowe, w których zamierza zdetronizować Juventus.
Cóż, 15 punktów straty po 13 kolejkach sprawia, że ambitne plany trzeba będzie jednak przełożyć przynajmniej na kolejny rok.
W Neapolu nie funkcjonuje aktualnie niemal nic. Właściciel klubu jest na wojennej ścieżce z piłkarzami, a w tym wszystkim coraz gorzej odnajduje się także Carlo Ancelotti, który sprawia wrażenie, jakby praca w Neapolu dodała mu kilkanaście kolejnych lat.
Głośno mówi się o tym, że latem może dojść do trzęsienia ziemi w klubie, z którego może odejść lwia część dzisiejszej drużyny, w tym także Polacy (więcej TUTAJ - Zieliński oraz TUTAJ - Milik).
Słaba postawa drużyny, a także bardzo złe relacje z właścicielem, który poza karami finansowymi (łącznie 2,5 miliona euro dla całej drużyny), nosi się także z zamiarem podania piłkarzy do sądu za straty wizerunkowe raczej nie przybliżają zespołu do wyjścia z kryzysu.
Manchester United Gdy co roku wydaje się, że w czerwonej części Manchesteru już gorzej być nie może, piłkarze oraz zarząd pokazują, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Klub nie potrafi pozbierać się od odejścia sir Aleksa Fergusona, a tegoroczny sezon jest jednym z najgorszych od przejścia na emeryturę legendarnego Szkota. Zaledwie 17 punktów po 13 kolejkach i strata do miejsca premiowanego grą w Lidze Mistrzów wynosząca już 9 "oczek" to zdecydowanie nie jest widok, jakiego oczekują fani.
Oczywiście, klub do Ligi Mistrzów mógłby się też próbować dostać poprzez triumf w Lidze Europy, jak miało to miejsce chociażby za czasów Jose Mourinho. Problem w tym, że również w tych rozgrywkach ciężko być optymistą jeżeli chodzi o grę "Czerwonych Diabłów". W ostatniej kolejce lepsza okazała się nawet kazachska Astana.
Jednym z największych problemów drużyny prowadzonej przez Ole Gunnara Solskjaera jest utrzymanie koncentracji i równej dyspozycji przez całe spotkanie. Manchester w tym sezonie bowiem aż ośmiokrotnie dawał się dogonić rywalom w 2. połowie. Tak było chociażby w hitowych starciach z Liverpoolem czy Arsenalem, gdzie rywale bramki na 1:1 zdobywali po zmianie stron, tak było ze wspomnianą już Astaną, gdzie z 1:0 do przerwy zrobiło się 1:2, czy też ostatnio w lidze z Sheffield, które wyrównało na 3:3 już w doliczonym czasie gry. Przykłady można by mnożyć, natomiast punkty sukcesywnie uciekają.
Podczas gdy Ajax drugi rok z rzędu robi świetną reklamę holenderskiej piłce w Europie, inna zasłużona w kraju marka - Feyenoord, zmaga się z kryzysem.
Jak pokazał czas, powierzenie przed sezonem drużyny wciąż niezbyt doświadczonemu Jaapowi Stamowi, nie było najlepszym pomysłem. Trzeci zespół ubiegłego sezonu, pod wodzą byłego defensora Manchesteru United zdołał wywalczyć zaledwie 14 punktów w pierwszych 11 kolejkach. Po porażce 0:4 z Ajaksem zdecydowano jednak, że dalsza współpraca nie ma sensu, zwłaszcza, że niewiele lepiej wyglądała sytuacja w Lidze Europy, gdzie zespół zajmuje ostatnie miejsce w grupie.
Misję ratunkową powierzono 72-letniemu Dickowi Advocaatowi, który zgodził się przejąć zespół do końca sezonu. Jak na razie trzeba przyznać, daje to zadowalające efekty, gdyż pod wodzą nowego trenera Feyenoord jeszcze nie przegrał notując 2 zwycięstwa i 3 remisy.
Chyba najlepiej znany przypadek polskim kibicom. Zarówno AC Milan, jak i Krzysztof Piątek, najchętniej wymazaliby pierwszą część tego sezonu z pamięci. Jeden z najbardziej zasłużonych włoskich klubów nie tylko nie punktuje, ale gra także w sposób, przez który fani oglądający jego mecze, mają ochotę wydłubać sobie oczy.
Dla kibiców jest to tym bardziej bolesne, że w poprzednim sezonie ich apetyty zostały delikatnie rozbudzone. Krzysztof Piątek miał bardzo dobre wejście do drużyny, a tworzony przez niego duet z Lucasem Paquetą był już nawet przyrównywany do Andrija Szewczenki i Kaki.
Rzeczywistość jednak brutalnie zweryfikowała zapędy sympatyków klubu. Brazylijczyk bowiem jak na razie pochwalić się może zaledwie jedną asystą, Piątek zaś tylko 3 bramkami, z czego 2 zdobył z rzutów karnych.
Jednak obarczanie winą za całe zło jedynie powyższej dwójki byłoby rażącą niesprawiedliwością. W klubie ze świecą można szukać klasowych piłkarzy. Na ten moment jedynie Donnarumma oraz Romagnoli mogą myśleć o ewentualnym transferze do lepszego klubu. Reszta? Reszta jest milczeniem.
Siedem meczów bez wygranej i basta. W Arsenalu właśnie stwierdzili, że czas zacząć przeciwdziałać pogłębiającemu się kryzysowi. Unai Emery pożegnał się z posadą (więcej TUTAJ), a jego tymczasowym następcą został Fredrik Ljungberg.
Trzeba jednak przyznać, że władze "Kanonierów" i tak wykazywały się dużą cierpliwością. Gdyby to bowiem zależało od fanów czy ekspertów, to Hiszpan pożegnałby się z posadą już kilka miesięcy temu. Otwarcie w Emery'ego uderzał choćby Emmanuel Petit, który nie gryząc się w język mówił, że brak charakteru drużyny go wk****a (więcej TUTAJ).
Kryzys jednak nie panował jedynie na boisku. Nie trzeba daleko szukać, by przypomnieć choćby niedawną sprawę Granita Xhaki, który za brak szacunku okazany przy zmianie został pozbawiony opaski kapitańskiej.
Teraz ten cały rozgardiasz, przynajmniej na razie, poukładać będzie się starał Ljungberg. Przed Szwedem jednak niełatwe zadanie.
W Tottenhamie również postanowiono podjąć już pierwsze działania w kierunku zaradzenia kryzysowi i pożegnano się z Mauricio Pochettino. Argentyńczyk nie był w stanie podźwignąć z marazmu drużyny, w której część piłkarzy sprawiała wrażenie nie do końca skoncentrowanych na grze.
Tak było chociażby w przypadku Eriksena, który znacząco obniżył loty, po tym, jak latem nic nie wyszło z jego transferu do Realu. Całość sprawiała wrażenie, że pewien projekt się po prostu wypalił i aby wyjść na prostą, potrzeba dopływu świeżej krwi. Postanowiono zatem, że ta dostarczona będzie wraz z nowym menadżerem, którym został Jose Mourinho.
Zmiana ta, jak na razie, przyniosła niezły efekt, bowiem londyńczycy odnieśli 2 zwycięstwa. Jednak ani Olympiakos, ani West Ham, to nie są najbardziej wymagający rywale. Czy faktycznie "The Special One" zdołał poukładać drużynę, pokażą dopiero nadchodzące starcia czy to z Manchesterem United, czy rewanż z Bayernem Monachium, który w pierwszym meczu rozbił "Koguty" aż 7:2.
A Pochettino? Argentyńczyk na pewno nie spędzi za wiele czasu na bezrobociu, gdyż aktualnie, przy jakichkolwiek spekulacjach dotyczących posady trenera w topowym klubie, jego nazwisko jest w czołówce potencjalnych następców.