Grzegorz Kita to ekonomista, inwestor, menedżer i doradca strategiczny. Jest prezesem firmy Sport Management Polska oraz ekspertem z zakresu marketingu i konsultingu sportowego.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Barcelona czy Lewandowski - kto zyska więcej na tym transferze?
Grzegorz Kita: Właściwie wszystkie strony tej transakcji, choć na dzisiaj to Robertowi bardziej potrzebna jest Barcelona niż odwrotnie.
Dlaczego?
Zróbmy tylko na wstępie zastrzeżenie, że rozważamy to w kategoriach teoretycznych, bo ostatnie lata pełne były pogłosek i gier menadżerskich. Dodatkowo wygląda na to, że nie tylko Barca jest w grze. Natomiast wszystko, co analizuję hipotetycznie, ma jak najbardziej potencjał do rzeczywistego zrealizowania się.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: awantura na boisku. Trener posunął się za daleko
Tym bardziej że Barcelona wydaje się teraz głównym graczem w walce o kapitana naszej reprezentacji.
To jest oczywiście jak najbardziej możliwe. Wracając do pytania - uważam, że Robert w Bayernie dotarł do ściany. Zdobył, co mógł zdobyć, osiągnął, co mógł osiągnąć. Można oczywiście próbować śrubować rekordy, ale to będzie coraz trudniejsze i nie będzie już tak ekscytujące. Poza tym - jeżeli teraz nie zrobi kolejnego kroku, to przez całe życie i jego, i nas będzie gryzło pytanie: "co by było gdyby?".
Barcelona może wygrać na tym na pewno marketingowo, monetyzując ten ruch na wszelkie sposoby. Można z tego zrobić spektakl w wielu aktach. Natomiast dla Lewandowskiego to byłoby ukoronowanie kariery, wisienka na torcie, ugruntowanie swojej międzynarodowej legendy. Transfer do takiego klubu byłby też czymś na kształt rewitalizacji marki Lewandowskiego.
Jak to rozumieć?
Nowy, wielki klub to niczym życie od nowa. Nowa przygoda, nowe możliwości, nowe rozdanie. Pozostanie Roberta w Monachium, czytaj: przedłużenie umowy nie ekscytuje już ani mediów, ani świata futbolowego. Nie ma efektu "wow". To już nie ta skala zainteresowania. Wszyscy przyzwyczaili się do tego, że Lewandowski gra w tym Bayernie, strzela gole, oni liderują w tabeli i tak dalej.
Bardziej zaskakuje, gdy coś Lewandowskiemu nie wychodzi.
Mam wrażenie, że przez ostatnie półtora roku Robert osiągnął wszystko, co się dało. Wydaje się, że z Bayernem już nic nie zrobi bardziej monumentalnego, przynajmniej na polu marketingowym, choć być może także sportowym. Jego dalszy pobyt w Bayernie utrwalałby legendę Lewandowskiego jedynie w Monachium czy w Bundeslidze. Natomiast samo odejście z Bayernu wywołałoby gigantyczny szum.
Jaki na przykład?
Wokół takich historii tworzy się cały przemysł marketingowy. Dla nowego klubu wzrasta oglądalność telewizyjna, frekwencja stadionowa, ogólny wzrost zainteresowania. Jest się wówczas w centrum uwagi. Nie chodzi tylko o koszulki lub gadżety, których można sprzedać i dziesiątki tysięcy. Sponsorów i partnerów biznesowych zawsze interesuje, gdzie się najwięcej dzieje, w co kibice są najbardziej zaangażowani. Przyjście Lewandowskiego do nowego klubu wytworzyłoby spory szum, może nawet pozytywny szał. Kibiców, mediów, a nawet VIP-ów i decydentów. Wszystko zyskałoby na wartości.
A dla Barcelony, patrząc na moment, w którym się obecnie znajduje, mógłby to być respirator.
Na pewno bardzo silny bodziec i zastrzyk energetyczny. Biznesowo i marketingowo najwięcej i najbezpieczniej można ugrać przed rozpoczęciem sezonu, w okresie letnim. Mam tu na myśli pozyskiwanie nowych sponsorów czy podnoszenie wartości dotychczasowych umów, wzrosty frekwencyjne oparte o większą albo droższą sprzedaż karnetów, lóż a później biletów. Wreszcie cały merchandising - tworzenie kolekcji z wizerunkiem zawodnika, sprzedaż koszulek, gadżetów i tym podobne.
Występuje ekscytacja nowym otwarciem, wpływem zawodnika na zespół, nawet nową erą dla klubu. Potem, gdy już zaczyna się sezon, wzrasta ryzyko mniejszych osiągnięć sportowych, niewkomponowania się w zespół. Szukając, dla porównania, przykładu z Polski, można przywołać niedawną sytuację, gdy Łukasz Podolski podpisał kontrakt z Górnikiem Zabrze. Skala oczywiście znacznie mniejsza, ale mechanizm był zasadniczo podobny. Największy szał panował tuż przed tym i na początku sezonu. Wtedy Górnik rządził i dzielił medialnie i marketingowo. Jeśli wtedy nie wykorzystał swoich szans, później było już znacznie trudniej.
Jak wykorzystuje się Lewandowskiego pod względem marketingowym?
Dla dobrych marketingowców to jest niemal "samograj". Dziś, przykładowo, ktoś płaci Barcelonie 10 milionów euro w ramach sponsoringu, a z Lewandowskim w składzie - o trzy, pięć mln euro więcej. Dana firma wie, że wytwarza się spektakularny szum, zainteresowania kibiców i mediów. Nowy ruch nakręca zainteresowanie kibiców, mediów i sponsorów. Zmienia się układ sił, potencjał przebicia się z marką i reklamami. Jest też inny aspekt.
Jaki?
Lewandowski ma bardzo wielu fanów na całym świecie i część z nich może migrować z nim do innego klubu. To naturalne. Cristiano Ronaldo też "zabrał" część swoich kibiców, gdy przechodził z Realu Madryt do Juventusu. Za tym idą skoki oglądalności, a to nic innego jak zasięg czy możliwość docierania z reklamami i sprzedażą do większej liczby zaangażowanych kibiców-konsumentów. Do tego dochodzi kwestia wypełniania trybun. Ludzie będą chcieli przychodzić "na Lewandowskiego". Na wielu polach to sytuacja "win-win". Obie strony zyskują.
A co z Bayernem? W Monachium wiele stracą?
Teoretycznie tak, ale niekoniecznie.
Są na to przygotowani?
Nie wydaje mi się, by odejście Lewandowskiego było dla Bayernu katastrofą. Temat transferu Roberta funkcjonuje w opinii publicznej od lat, już przyzwyczaił kibiców, nawet oswoił ich z tą możliwością. Mam wrażenie, że fani Bayernu pogodzili się z tym, co może się stać. A klub ma świadomość, że przecież nie może w nieskończoność budować swojej pozycji na Lewandowskim. Muszą tworzyć nowy Bayern.
Dodatkowo w Bayernie mogą zrobić wielkie show z tytułu pożegnania "Lewego". W mojej ocenie, odejście takiego gracza zasługuje nawet na rodzaj specjalnej, kilkumiesięcznej kampanii pożegnalnej, której dopiero punktem finałowym byłby ostatni mecz sezonu. To też można "sprzedać" sponsorom. Można zrobić nawet mini serial dokumentalny. Możliwości jest sporo dla kreatywnych umysłów. Bayern jeśli się postara, może szeroko zmonetyzować odejście Lewandowskiego nie tylko w sensie transferowym, ale i marketingowym.
A sam transfer może szerzej otworzyć oczy na Lewandowskiego kibicom z innych kontynentów? Pamiętamy, że choćby dziennikarze z Brazylii i Argentyny nie umieścili Roberta w czołowej piątce głosowania na Złotą Piłkę w ubiegłym roku.
Zawsze mówiło się, że problemem Roberta, jeżeli chodzi o światowe nagrody, jest, oprócz braku sukcesów z reprezentacją, między innymi fakt, że gra w Bundeslidze. Niezależnie od tego, że jest zawodnikiem wielkiego Bayernu Monachium. Real Madryt, Barcelona i wielkie kluby Premier League - to ogląda się jednak na całym świecie.
Te kierunki najbardziej windują piłkarzy?
Raczej tak. Główne kluby hiszpańskie i angielskie są zespołami "wysokiej oglądalności". Występując w tych ligach, jest się zarazem bardziej widocznym globalnie. Zwiększa się swój zasięg. Oczywiście, znaczenie mają też kluby napędzane petrodolarami jak choćby PSG.
A Lewandowski to dalej polski rynek zbytu w postrzeganiu sponsorów?
Nie. Lewandowski jest marką globalną choć nie ultraglobalną. Więcej niż kontynentalną, ale globalną w nierówny geograficznie sposób. To nie skala rozpoznawalności Leo Messiego czy Cristiano Ronaldo i może niektórych młodszych graczy.
Wydaje się, że transfer do Barcelony, pod względem marketingowym, zbliżyłby Lewandowskiego właśnie do tych graczy.
Na pewno byłoby to dopełnienie, ukoronowanie i stempel na koniec pięknej kariery. Osobiście rekomendowałbym mu zmianę i podjęcie nowego wyzwania.
Mateusz Skwierawski, dziennikarz WP SportoweFakty
Ta decyzja szefów Bayernu ma być wyraźnym sygnałem dla Lewandowskiego. Tylko na to może liczyć
Wicemistrz olimpijski zaskakuje w sprawie transferu Roberta Lewandowskiego. "To nie zdecyduje"