Właśnie w tej pierwszej fazie Mistrzostw reprezentantom naszego kraju przyszło się zmierzyć z gospodarzami turnieju Koreą Południową oraz faworytem grupy - Portugalią. Już mecz inaugurujący dla nas mundial z Koreańczykami pokazał, że nadzieje na awans mogą być marzeniami ściętej głowy. Polska po słabej grze przegrała z Koreą 0:2. Kolejny pojedynek z Portugalią był meczem o wszystko zarówno dla jednych jak i dla drugich, bo Portugalczycy swoje pierwsze spotkanie również przegrali 2:3 z USA. O drugim meczu Polaków na tych Mistrzostwach Świata nie ma się co rozpisywać. Portugalia rozbiła biało-czerwonych 4:0 i mecz z USA był dla nas pojedynkiem jedynie o honor.
Jerzy Engel praktycznie nie mając już nic do stracenia wystawił w ostatnim dla nas meczu turnieju teoretycznie rezerwowy składy. I właśnie zmiennicy zaprezentowali się dużo lepiej i zakończyli Mistrzostwa Świata w 2002 roku miłym akcentem.
Świetnie dla nas ułożył się początek spotkania z USA. Reprezentacja Polski od pierwszego gwizdka sędziego ruszyła do ataku i już w 3. minucie wyszła na prowadzenie. Z rzutu rożnego w pole karne dośrodkował Jacek Krzynówek, a po małym zamieszaniu w "szesnastce" Amerykanów strzałem z bliskiej odległości gola zdobył Emmanuel Olisadebe. 120 sekund później Polacy prowadzili już 2:0. Piłkę ładnie rozegrali Maciej Żurawki z Jackiem Krzynówkiem, ten drugi podał z lewej strony pola karnego do Pawła Kryszałowicza i napastnik reprezentacji Polski strzałem z bliskiej odległości podwyższył na 2:0.
Podczas kolejnych minut nadal przeważali Polacy. W 66. minucie zdobyli kolejną bramkę. Krzynówek znów podszedł do piłki wykonać rzut rożny. Tym razem rozegrał go na krótko z Markiem Koźmińskiem. Obrońca dośrodkował w pole karne, a tam do piłki świetnie wyszedł wprowadzony na boisko kilka sekund wcześniej Marcin Żewłakow i strzałem głową nie dał szans na skuteczną interwencję bramkarzowi USA. W 77. minucie biało-czerwoni powinni znokautować rywala, ale Maciej Żurawki nie wykorzystał rzutu karnego. Górą w tym pojedynku był Brad Friedel. Pod koniec meczu honorowego gola dla USA zdobył Landon Donovan, wykorzystując złe ustawienie formacji defensywnej podopiecznych Engela.
Mimo zwycięstwa Polska zajęła z dorobkiem trzech punktów ostatnie miejsce w grupie. Na trzeciej pozycji z taką samą liczbą oczek uplasowała się Portugalia. Amerykanom do awansu wystarczyły cztery punkty, a grupę zwyciężyła Korea z siedmioma punktami na koncie.
Po Mistrzostwach Świata w Korei i Japonii zdymisjonowany został trener Jerzy Engel. Jego następcą na kolejne pół roku został Zbigniew Boniek.
Daejon, 14.06.2002 r.:
Polska - USA 3:1 (2:0)
1:0 - Olisadebe 3'
2:0 - Kryszałowicz 5'
3:0 - Marcin Żewłakow 66'
3:1 - Donovan 83'
Składy:
Polska: Majdan - Kłos (89' Wałdoch), Zieliński, Kucharski (65' Marcin Żewłakow), Kryszałowicz, Olisadebe (86' Sibik), Głowacki, Murawski, Krzynówek, Żurawski, Koźmiński.
USA: Friedel - Hejduk, O'Brien, Stewart (68' Jones), Reyna, Mathis, Agoos (36' Beasley), McBride (58' Moore), Donovan, Sanneh, Pope.
Żółte kartki: Majdan, Koźmiński, Kucharski, Olisadebe (Polska) oraz Hejduk (USA).
Sędzia: Lu Jun (Chiny).
***
Specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl mecz z reprezentacją USA wspomina były pomocnik reprezentacji Polski - Marek Koźmiński, który w tym pojedynku zaliczył asystę.
Mateusz Lis: Jak pan wspomina mecz z USA?
Marek Koźmiński: Wspominam ten pojedynek oczywiście bardzo dobrze, bo go wygraliśmy. Był to niestety mój ostatni mecz w reprezentacji i z tej strony wspominam to troszeczkę gorzej. Było to spotkanie, które mógło się dziwnie skończyć bo przy stanie 0:0. Amerykanie strzelili chyba prawidłową bramkę. Później my ich "ukłuliśmy", jak to się mówi w sporcie, a sprawa rozwinęła się na naszą korzyść. Także wszystko troszeczkę ułożyło się pod naszą reprezentację i był to też mecz trochę delikatny. Stało się tak ponieważ przystępowaliśmy do niego po dwóch porażkach i jeszcze przy stosunku bramek 0:6. Nie wszyscy chętnie chcieli wyjść na murawę jeszcze raz. Tutaj nogi niektórym piłkarzom się trzęsły.
Często pan wraca pamięcią do tego spotkania?
- Nie. Był to mecz jak mecz. W mojej karierze zamknął dla mnie pewien bardzo ważny i znaczący rozdział. Tylko z tego względu darzę go jakąś większą lub mniejszą uwagą.
W meczu z USA zaliczył pan asystę przy bramce na 3:0. Co pan poczuł gdy Marcin Żewłakow wykorzystał tak dobre dośrodkowanie?
- Nic. To jest część składowa normalnego meczu. Ja trochę tych asyst na szczęście w swojej karierze miałem. Oczywiście poczułem jakąś wewnętrzną satysfakcję. Nie było to nic specjalnego, nic znaczącego co by utkwiło mi w szczególny sposób w pamięci.
Spodziewał się pan wtedy, że z naszej grupy wyjdzie drużyna Korei oraz USA?
- Przed rozpoczęciem turnieju na pewno nie. Natomiast to była jakaś duża niespodzianka, która zaskoczyła nas bardzo negatywnie, bo przeszli również naszym kosztem.
Jak wydarzenie najbardziej utkwiło panu w pamięci z tamtych mistrzostw?
- Mi najbardziej utkwiło w pamięci spotkanie pierwsze, z Koreą, gospodarzami i pierwszy fragment tego meczu czyli jakieś 20-30 minut gdzie praktycznie wyszliśmy w pojednek w sposób rozsądny, przygotowany i nagle był taki moment, gdzie mnie osobiście i wiem, że nie tylko mnie, zgasło światło i więcej nie można było z siebie wydobyć pod względem atletycznym. Była bardzo wysoka wilgotność, było bardzo ciepło i były to takie momenty, które zaważyły również na przebiegu tego spotkania jak i całego turnieju, bo jednak na pewno oprócz tego, że wylosowaliśmy drużyny lepsze od siebie i zespoły, które zasłużenie nas pokonały, to trafiliśmy również na bardzo nieprzyjemne i niekorzystne warunki atmosferyczne - dla nas były zabójcze.
***
Za tydzień na łamach naszego portalu będziemy wspominać kolejne spotkanie.