Lewandowski stwierdził wprost: europejski poziom! Nic im nie podskoczy

PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik i Michał Helik podczas wtorkowego treningu na Stadionie Śląskim w Chorzowie
PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik i Michał Helik podczas wtorkowego treningu na Stadionie Śląskim w Chorzowie

Nie ma czasu na misterne przygotowania, wszystko dzieje się bardzo szybko. Drugi trening reprezentacji Polski na Stadionie Śląskim był zarazem przedostatnim na tej arenie przed finałem baraży o awans na MŚ. Na jedno gracze na pewno nie będą narzekać.

- Grać na tym boisku w piłkę nożną to jest sztuka. To już nie jest piłka nożna, lecz łyżwiarstwo figurowe. Z chęcią zagram jakiś mecz towarzyski na Stadionie Śląskim, na normalnym boisku - te słowa Wojciecha Szczęsnego, po meczu eliminacji Euro 2020 na PGE Narodowym w Warszawie ze Słowenią (w listopadzie 2019 r.), przeszły do historii polskiego futbolu.

Szczęsny narzekał na fatalną murawę na stołecznym obiekcie, jednocześnie chwaląc - podobnie jak wielu kadrowiczów - "dywan" na chorzowskiej arenie. Od tamtej wypowiedzi minęło prawie 2,5 roku, ale płyta na Stadionie Śląskim nadal "trzyma poziom" i zasługuje na znak jakości. Świadczą o tym słowa kapitana kadry Roberta Lewandowskiego.

- Wygląda na bardzo dobrą, przygotowaną. Myślę, że na stan boiska nie będziemy narzekać, nie mamy zamiaru. To murawa na bardzo europejskim poziomie - stwierdził we wtorek Lewandowski po zaledwie jednym treningu na Stadionie Śląskim.

- Sam kapitan wie najlepiej, jak się po takiej murawie biega - dodał Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN i team manager kadry, który przy okazji podziękował obecnemu na konferencji prasowej prezesowi Stadionu Śląskiego Janowi Widerze.

"Ucieczka" od kamer i aparatów

We wtorkowe popołudnie kadrowicze - po raz drugi podczas marcowego zgrupowania - odbyli trening na murawie, na której 29 marca stoczą najważniejszy mecz pierwszego półrocza, czyli finał baraży o awans na mistrzostwa świata 2022 (ze zwycięzcą meczu Szwecja - Czechy). Po raz drugi i... zarazem przedostatni, bo kolejny trening w "Kotle Czarownic" - w poniedziałek - będzie już przedmeczowym.

PZPN dwa razy zmieniał godzinę wtorkowych zajęć - najpierw z 18.00 na 17.00, ostatecznie stanęło na 17.30. Przedstawiciele mediów - w przeciwieństwie do poniedziałkowego treningu, który oglądali w całości - mieli obserwować Biało-Czerwonych tylko przez 15 minut. Wyznaczona została dla nich strefa w okolicy narożnika pola karnego. Strefa, z której niewiele było widać.

- Zobaczycie! Na pewno uciekną na drugą stronę, zawsze tak robią - śmiali się fotoreporterzy i operatorzy kamer. Mieli rację. Czesław Michniewicz najpierw zebrał grupę na środku boiska (kadra trenowała w komplecie), później zawodnicy przez chwilę potruchtali i... udali się na przeciwległe skrzydło. Golkiperzy zaś pod bramkę - oczywiście "tę drugą".

Wyglądało to mniej więcej tak.

Wymiana podań, rozciąganie, znów wymiana podań... Wydawało się, że będzie to jedno z najnudniejszych "15 minut dla mediów" w historii. Nagle - już po upływie kwadransa - piłkarze przenieśli się pod bramkę. Tę, w pobliżu której zgromadzili się dziennikarze i fotoreporterzy.

"Lewy" jak w Borussii

Czesław Michniewicz podzielił piłkarzy na cztery grupy. - Gramy na utrzymanie się przy piłce w środku pola - zakomunikował. Zawodnicy otrzymali treningowe narzutki w kolorach żółtych i białych, ale szybko pozbyli się tych drugich, uznając, że czerwone bluzy dobrze kontrastują z "żółcią".

Robert Lewandowski założył żółtą koszulkę treningową nie z numerem 9, z którym występuje na co dzień, lecz z "siódemką". Wielu kibiców pewnie już tego nie pamięta, ale w sezonie 2010/11 - pierwszym w Bundeslidze - grał właśnie z nr 7 na żółtej koszulce Borussii Dortmund.

Początkowo w gierkach nie wszystko się kleiło, ale z czasem kadrowicze byli coraz bardziej precyzyjni, piłka "chodziła" - aż miło było patrzeć. Czujny Michniewicz pilnował zaś czasu, zarządzając w regularnych odstępach zmiany.

Gdy wydawało się, że ludzie z PZPN być może zapomnieli o limicie czasowym dla dziennikarzy, Jakub Kwiatkowski - niczym trener z koszykówki - ułożył dłonie w literę T, dając sygnał ochroniarzowi. Ten zaś, grzecznie acz stanowczo, wyprosił media.

W środę kadrowicze odbędą trening już w Glasgow, gdzie w czwartek o godz. 20.45 zmierzą się na Hampden Park ze Reprezentacja Szkocji Szkocją, w meczu towarzyskim. Do Polski wrócą w piątek, zaś w sobotę i niedzielę będą trenować na stadionie chorzowskiego Ruchu, przy ul. Cichej. W poniedziałek, gdy ponownie wejdą na "europejską" płytę na Stadionie Śląskim, trwać już będzie wielkie odliczanie do meczu o ogromną stawkę.

Z Chorzowa, Michał Fabian

Czytaj także: Zagramy bez Lewandowskiego? Kapitan wysłał jasny sygnał Michniewiczowi
Czytaj także: Czy polscy piłkarze grający w Rosji powinni być powołani na kadrę? Lewandowski zabrał głos

ZOBACZ WIDEO: Krychowiak w Grecji na dłużej niż kilka miesięcy? "Sprawa cały czas jest otwarta"

Źródło artykułu: