Trwa agresja Rosji na Ukrainę. W piątek, w drugim dniu inwazji, rosyjskie oddziały wkroczyły do kijowskiej dzielnicy Obołoń, znajdującej się ok. 10 km od centrum miasta (więcej TUTAJ).
Dramatyczna sytuacja jest jednak na całym terytorium Ukrainy. Sytuację zwykłych osób żyjących w kraju przybliżył piłkarz Cracovii, Ołeksij Dytiatjew.
"Najgorsze dla mnie jest to, że nic nie mogę zrobić. Moi krewni i przyjaciele są w Nowej Kachowce. Nie mogą wyjść, chowają się w piwnicach. Miasto jest okupowane. Szmata w czerwono-biało-niebieskie barwy. Gula w gardle. Słowa się skończyły. Siły dla nas wszystkich" - napisał w przejmującym poście na Instagramie.
O tym, jak obecnie wygląda sytuacja na Ukrainie Dytiatjew opowiedział również w rozmowie z naszym serwisem (całość TUTAJ).
- Mam nadzieję, że gdy już oficjalnie wejdą, to przestaną strzelać. Na granicy z obwodami donieckim i ługańskim stale dochodzi do prowokacji. Tam często padają strzały. Gdy już zajmą teren, powiedzą, że prowokacje ustały i dzięki nim nastał "ruski mir". Ale na razie nic się nie zmieniło. Nadal strzelają - mówił Ukrainiec.
Czytaj także
- Co dalej z Paulo Dybalą? Argentyńczyk jest otwarty na rozmowy z gigantem
- Boniek wywołał burzę. Wystarczyło jedno zdanie o meczu z Rosją
ZOBACZ WIDEO: Miał zawał serca na boisku! Wrócił do gry