Kariera Roberta Lewandowskiego eksplodowała na dobre po tym, jak w 2008 roku został zawodnikiem Lecha Poznań. Snajper mocno wyróżniał się w Ekstraklasie i długo nie trzeba było czekać, aż trafi do mocniejszej ligi.
Piłkarz był na celowniku takich zespołów jak Genoa CFC czy Blackburn Rovers. Ostatecznie wybrał Borussię Dortmund. Dzięki występom w niemieckiej ekipie usłyszał o nim cały piłkarski świat. Obecnie występuje w Bayernie Monachium i jest uznawany za najlepszego napastnika globu.
Były reprezentant Polski, a także dawny skaut Red Bull Salzburg, Roman Szewczyk, opowiedział Interii o zaskakujących kulisach. Dotyczyły one właśnie transferu Roberta Lewandowskiego z Ekstraklasy. Zawodnika sprowadzić chciał także klub spod znaku byka. Ostatecznie jednak spóźnił się.
ZOBACZ WIDEO: Miliony obejrzały filmik "Ibry". Nic dziwnego!
- Logistyka w klubie wówczas kulała. Dopiero teraz to się w Red Bullu poprawiło. Wracałem z jakiegoś wyjazdu, a tu telefon, że mam zaraz jechać do Polski oglądać Lewandowskiego - wspominał Szewczyk.
- Mówiłem, że "Roberta nie mam co oglądać, bo on już jest definitywnie sprzedany do Borussii Dortmund, wiem dobrze, bo jego menedżer jest moim kolegą z reprezentacji i wstępny kontrakt jest już podpisany, pieniądze dogadane". A tutaj nie. Uważali, że jest nadal wolny i trzeba go obserwować. Takie sprzeczki były ciągle - dodał.
Ciekawi fakt, że obecnie grający w Bayernie Monachium, Robert Lewandowski zagra przeciwko Red Bull Salzburg w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Pierwsze starcie dwóch ekip już w środę o godzinie 21:00.
Zobacz też:
Co z meczem Rosja - Polska w przypadku ataku na Ukrainę? Możliwy jest zaskakujący scenariusz