Leżał w kałuży krwi. Śmierć 24-latka wstrząsnęła Niceą

Materiały prasowe / AS Vence / Na zdjęciu: Ermelindo Goncalves
Materiały prasowe / AS Vence / Na zdjęciu: Ermelindo Goncalves

W środę Niceą wstrząsnęły strzały. Policjant zastrzelił jedną osobę podczas interwencji, która miała doprowadzić do zatrzymania podejrzanych o śmierć Ermelindo Goncalvesa. 24-letni piłkarz został brutalnie zamordowany pod koniec grudnia.

W tym artykule dowiesz się o:

W środę ulicą Buffa, w samym środku Nicei, wstrząsnęły strzały. Okolica została ogrodzona kordonem policyjnym. Jak się okazało, to jeden z funkcjonariuszy oddał strzał w kierunku 22-letniego mężczyzny. Ten zmarł na miejscu. Cała akcja miała związek z próbą zatrzymania sprawców morderstwa 24-letniego Ermelindo Goncalvesa, piłkarza lokalnego klubu AS Vence. Do zbrodni doszło niego 24 grudnia.

- Zaplanowaliśmy operację, która miała na celu zatrzymanie podejrzanych w sprawie zabójstwa, do którego doszło w dzielnicy Las Planas. Akcja policji nie ułożyła się najlepiej - powiedział serwisowi nicematin.com prokurator Xavier Bonhomme.

Policjant, który oddał strzały, został tymczasowo aresztowany. Najprawdopodobniej odpowie za morderstwo, bo przy zastrzelonym 22-latku nie znaleziono broni. Tymczasem lokalna społeczność Nicei ciągle nie wie, dlaczego pod koniec grudnia ktoś zamordował Ermelindo, który grę w piłkę łączył z pracą jako dystrybutor napojów. Nigdy wcześniej nie miał kłopotów z prawem.

Dlaczego ktoś zabił?

AS Vence to lokalny klub, który szkoli piłkarzy m.in. z myślą o większym "bracie", czyli OGC Nice. Był 12 grudnia, gdy drużyna mierzyła się na własnym boisku z Vallauris. Długo utrzymywał się bezbramkowy remis, mecz dobiegał końca. Wtedy po raz ostatni Ermelindo Goncalves zachwycił miejscową publikę. Nagle odzyskał piłkę w środku pola, wykorzystał swoją naturalną prędkość i oddał soczysty strzał w kierunku bramki. Gol. Vence wygrywa 1:0.

"Erme, Erme!" - skandują kibice, co słychać na filmie z tego dnia umieszczonym w mediach społecznościowych. Dwa tygodnie później 24-latek już nie żył.

- Tamtego dnia w szatni była wielka radość. Wygraliśmy z liderem rozgrywek, tuż przed przerwą zimową - powiedział nicematin.com Julien Robaglia, trener AS Vence.

25 grudnia, godz. 12.30. Ermelindo leży w kałuży krwi na asfalcie przy parkingu zlokalizowanym obok bulwaru Henriego Sappii. To obrzeża Nicei. Dlaczego lokalny piłkarz, nienotowany wcześniej przez policję, został zamordowany? Dlaczego ktoś oddał w jego kierunku aż kilka strzałów? Dlaczego był aż tak zdeterminowany, by zabić? To pytania, na które odpowiedzi od kilku tygodni szuka francuska policja.

Środowa akcja policji w centrum Nicei to kolejny element tego dramatu. Chociaż w trakcie jej trwania zastrzelono 22-latka, to równocześnie zatrzymano kilka osób. Być może one ujawnią nowe fakty, które pozwolą iść dalej śledczym.

Morderstwo w wigilię

Do morderstwa piłkarza AS Vence doszło 24 grudnia. Był wieczór, bożonarodzeniowy nastrój, z tego też powodu co jakiś czas odpalano petardy i fajerwerki. One najprawdopodobniej stłumiły wystrzały z pistoletu. - Sprawca strzelał w każdym możliwym kierunku - powiedziała serwisowi nicematin.com jedna z osób obecnych na miejscu tragedii.

- Padło co najmniej kilka strzałów. Nie wszystkie były celne - powiedział Maud Marty, zastępca prokuratura regionalnego.

Ermelindo Goncalves cieszył się na nadchodzące Boże Narodzenie. Miał plany związane z sylwestrem. Planował kilka dni wolnych spędzić z najbliższymi. Chociaż od tragedii minęło kilka tygodni, to nadal można w tym miejscu znaleźć kwiaty, znicze i zdjęcia, które przypominają o "Koudou". Tak bowiem nazywali go koledzy z drużyny.

- Znałem go od 20 lat. Nigdy nie miał problemów z prawem. To był dobry człowiek. Nie powinien był umrzeć w tak młodym wieku - powiedział jeden z bliskich 24-latka.

- To nie były żadne porachunki, on nie miał nic wspólnego z bandyterką. Myślę, że po prostu wpadł na jakiegoś szalonego faceta, który oddawał przypadkowe strzały - dodał kolejny z przyjaciół piłkarz AS Vence.

Nieśmiały chłopiec, który chciał pomagać

Tydzień po tragedii, 2 stycznia, ulicami Nicei przeszedł biały marsz. Bliscy Ermelindo postanowili w ten sposób oddać hołd zastrzelonemu 24-latkowi. Przynieśli kwiaty, znicze, balony. Niektórzy mieli na sobie koszulki ze zdjęciem piłkarza AS Vence. Ulicami, na których dorastał, przeszły setki osób. - Wszyscy go kochali, nie zasłużył na taką śmierć - powtarzali uczestnicy.

- Moje szczęście umarło. Nie spodziewałam się, że przyjdzie tutaj tak wiele osób. Jestem naprawdę wzruszona - powiedziała przy tej okazji Wendy, partnerka Ermelindo.

Policja zaraz po tragedii znalazła spalony samochód w innej części Nicei. Podejrzewa, że ma on związek z morderstwem. Zebrano nagrania z kamer, odciski palców, DNA. Po środowej akcji prokuratura nie zdradziła, w jaki sposób dotarła do podejrzanych.

- Nie był handlarzem narkotyków czy coś takiego. Może pozory mylą, bo ta okolica Nicei źle się kojarzy, ale on już w niej nawet nie mieszkał - powiedział nicematin.com jeden z graczy AS Vence.

- Był nieśmiałym i powściągliwym chłopcem, nawet w szatni. Nigdy nie wplątał się w żadne problemy. Nigdy nie podniósł słowa. Nie palił, nie pił alkoholu. Grę w piłkę łączył z pracą, rozwoził napoje - zdradził trener AS Vence.

Aby pomóc bliskim "Koudou", zaraz po tragedii klub założył specjalną zbiórkę. Jak dotąd wpłacono na jej konto tylko 1085 euro.

Czytaj także:
Zaskakująca decyzja PZPN ws. nowego selekcjonera kadry
Sensacyjny zwrot ws. Adama Nawałki?! Media donoszą o komplikacjach

Źródło artykułu: