Prezes Cezary Kulesza pod koniec grudnia ogłosił, że kontrakt Paulo Sousy został rozwiązany na warunkach PZPN. Według WP SportoweFakty, Portugalczyk za zerwanie obowiązującego do końca marca kontraktu zapłacił 2 mln zł. Ponadto on i jego współpracownicy zrzekli się pensji za grudzień, styczeń, luty i marzec.
Przypomnijmy, że Sousa zrezygnował z pracy w reprezentacji Polski w święta Bożego Narodzenia. Kulesza jeszcze w listopadzie udzielił mu poparcia, jednak grudniowe zachowanie Portugalczyka przelało czarę goryczy.
Sousa pracował w Polsce niespełna rok. Jego "kariera" w roli selekcjonera była raczej pasmem porażek. W fatalnym stylu odpadł z EURO 2020, a duże zaskoczenie wzbudzały jego niektóre decyzje personalne. Jednym z piłkarzy, którego Sousa "odpalił" był Sebastian Szymański, który jest gwiazdą Dynama Moskwa.
ZOBACZ WIDEO: Huknął nie do obrony! Tę bramkę można oglądać godzinami
- Sebastian Szymański z Dynamo Moskwa powinien być jednak powoływany. Zasłużył na to. Trener go sprawdzał na boku pomocy, a to nie jest boczny pomocnik. Ciężko było go zatem ocenić - powiedział otwarcie Kulesza.
Prezes PZPN poruszył także kwestię Przemysław Frankowski, którego doskonale zna z czasów Jagiellonii Białystok. Kulesza uważa, że "Franek" grał w kadrze nie na swojej pozycji.
- Trener Sousa eksperymentował. Widzieliśmy, ze Przemek Frankowski gra na boku pomocy, robi liczby, bramki, asysty. Tutaj wychodzi na pozycji ofensywnego pomocnika. Miałem go w Jagiellonii Białystok przez bodaj cztery lata i to jest boczny pomocnik - dodał w programie "Sport.pl Live".
Zobacz także:
Christian Eriksen wróci do gry? Jego agent zabrał głos
Od zera do lidera. Dlaczego Vinicius jest wart 100 milionów euro?