Te słowa zabolą prezesa Legii. To jedyne rozwiązanie?

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Dariusz Mioduski
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Dariusz Mioduski

Legia znowu stała się pośmiewiskiem na polskim podwórku. Memem dla fanów innych klubów i neutralnych obserwatorów. Być może problemem nie jest kolejny trener, ale wizja prezesa.

To, co się dzieje z Legią Warszawa w Ekstraklasie, neutralnego widza po prostu przeraża. Klub notuje najgorszą serię w lidze od wielu lat, więc obrona tytułu powoli staje się marzeniem nie do zrealizowania. Zawodzi praktycznie każdy mechanizm. Legia staje się coraz słabszym zespołem i jest to konsekwencja błędów popełnianych przez lata.

Deja vu

Zwolnienie trenera Czesława Michniewicza z Legii Warszawa w dalszej perspektywie nie wniesie zupełnie nic. Przyjdzie nowy trener, wszyscy poczujemy "efekt nowej miotły", "Wojskowi" znowu zaczną grać dobrze i notować serię zwycięstw, aż będą bić się o europejskie puchary. Latem pół składu znowu zostanie sprzedane lub wypożyczone, kadra stanie się zaskakująco wąska, piłkarze będą sprawiać wrażenie źle przygotowanych fizycznie na tle teoretycznie słabszych zespołów, aż w końcu albo zabraknie Legii w pucharach, albo dostanie się fartem do Ligi Europy (jeśli zdobędzie mistrzostwo kraju) lub Ligi Konferencji Europy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Oryginalna akcja zespołu Piotra Zielińskiego

Do tego stołecznych dotknie "wirus grania co trzy dni". Będą strasznie niestabilni, dobre mecze będą przeplatane wstydliwymi porażkami. Znowu zacznie się ocenianie przez ekspertów, że Legia nie ma wartościowych zawodników, nie chcą trenować itd. Nie będzie wyników, projekt pt. "Legia Warszawa trenera XYZ" zostanie uznany za wypalony, więc prezes Dariusz Mioduski pożegna cały sztab szkoleniowy. Zatrudni nowych trenerów i zabawa zacznie się od nowa.

Legia tkwi w takim błędnym kole od dobrych kilku lat. Za każdym razem bierze trenera, który wydaje się, że może mieć potencjał. Zaczyna od przeglądu zagranicznego, który zawodzi. Sprawdza polski rynek. Jest obiecująco, potem bardzo dobrze, ale do pewnego momentu. Zwalnia i wraca do rynku zagranicznego. I znowu, i tak dalej...

Za Besnika Hasiego "Wojskowi" grali po prostu antyfutbol i dosłownie prześliznęli się pod zamykającą się bramą do Ligi Mistrzów. Potem Jacek Magiera wyczyniał cuda, ale projekt się wypalił. Z Romeo Jozakiem, Deanem Klafuriciem, Ricardo Sa Pinto i Aleksandarem Vukoviciem było podobnie. Kadencja Czesława Michniewicza? Wypisz, wymaluj to, co dzieje się z tym klubem od 2016 r.

W ten sposób nie da się budować potęgi, o jakiej marzy Warszawa. Legia miała być jedną z najważniejszych drużyn w Europie Środkowo-Wschodniej, a taki cykl budowania od zera co dwa lata jest dla niej toksyczny. A z takiej toksyczności trudno się oczyścić, jak po nieudanym związku czy przyjaźni.

Skutki błędnego koła

Mamy pozorowanie krótkotrwałego progresu. W szerszej perspektywie widzimy marazm, ale Legia tak naprawdę notuje sportowo regres. Wielokrotnie mówiono, że Legia z lat 2014-16 jest dużo lepsza od obecnej i może faktycznie nie ma w tym ani słowa przesady. Dziś zawodnicy szykowani do transferu do Legii traktują ją jako plan ostateczny, jeśli nie uda się trafić nigdzie indziej, a potem i tak wykazują się niesubordynacją.

O to, że Legia bardzo mocno rozczarowuje, najmniejsze pretensje można mieć do warsztatu trenerskiego Michniewicza. Cierpienie jest widoczne w innych aspektach - od prowadzenia projektu sportowego, jakim jest pierwsza drużyna, przez ściąganie nieodpowiednich zawodników, aż do kształtu szatni i ogromnej, wewnętrznej, szkodliwej presji, którą sama na siebie nakłada.

Nie ma znaczenia, kogo teraz Mioduski zatrudni. Czy to będzie kolejny zagraniczny wynalazek, czy może sięgnie po Jerzego Brzęczka. Efekt będzie taki sam - trener nie wytrzyma dwóch lat, zarząd popełni te same błędy, kibice znowu uwierzą w bajkę o budowaniu potęgi w Europie Środkowo-Wschodniej, aż znowu poczują się oszukani i sfrustrowani.

Może wina jest na górze?

Można odnieść wrażenie, że Mioduski boi się bolesnego upadku z, jego perspektywy, wysokiego konia. A czasem lepiej być pierwszym na wzgórzu niż drugim na szczycie. Nie po to też zatrudniał Bernahrda Heuslera, czyli człowieka odpowiedzialnego za budowę potęgi w Bazylei, by jakiekolwiek plany zostały rozbijane w drobny mak.

Jednocześnie sam nakręca własny wyścig szczurów. Ma się zgadzać to, co powinien widzieć polski kibic - Legia ma budzić postrach wśród innych klubów Ekstraklasy i dominować w lidze. Ślepo w to wierzy. Niestety, Legia znowu stała się pośmiewiskiem na polskim podwórku. Memem dla fanów innych klubów i neutralnych obserwatorów.

Wiele razy słyszałem, że nawet jeśli Mioduski ma nosa do pieniędzy i czysto biznesowych spraw, tak nie zna się na piłce nożnej i zarządzaniu klubem. Może najwyższy czas przyznać się do błędu, serii pomyłek? Odpuścić? Oddać komuś Legię? Komuś, kto będzie miał na nią plan wieloletni, cierpliwie stworzy pięknie grającą maszynę? Odwaga cywilna nie jest niczym złym. Wręcz przeciwnie - docenia się ludzi, którzy potrafią się nią wykazać.

Nie da się wierzyć w obecną Legię

W Warszawie nie wyciągają wniosków z błędów, które popełnione zostały na przestrzeni lat. Zdobyte tytuły mistrzowskie i zwycięstwa w Pucharze Polski same narzucają Legii różowe okulary na oczy. Utrata mistrzostwa na rzecz Piasta Gliwice niczego nie nauczyła.

Można mówić, że projekt piłkarski "Legia Warszawa Czesława Michniewicza" jest już spalony. Po części to jest prawda, ale niekoniecznie z winy trenera. Projekt sportowy "Legia Warszawa Dariusza Mioduskiego" nadaje się do wyrzucenia do kosza. Michniewicz wszedł na grząski teren i utonął w błocie. Czas pokazał, że to było nieuniknione.

W Legię budowaną co dwa lata od początku nie da się uwierzyć. W stolicy powinni zwolnić i zastanowić się, dlaczego nie wychodzi, dokonać swego rodzaju autoterapii. Dla "Wojskowych" istnieje ratunek, druga szansa, ale musi to się stać w zupełnie innych warunkach.

Czytaj też:
Zaskakująca decyzja FIFA ws. Polski
Ekspert bez litości dla Michniewicza

Źródło artykułu: