"Polski Hummels" wreszcie sprosta oczekiwaniom?

Getty Images /  Fran Santiago - UEFA / Na zdjęciu: Paweł Dawidowicz
Getty Images / Fran Santiago - UEFA / Na zdjęciu: Paweł Dawidowicz

Na rozkwit jego talentu czekano od lat. Dziś, po dość wyboistej drodze, Paweł Dawidowicz wreszcie gra na miarę potencjału, jaki widziano w nim, gdy zamieniał Lechię Gdańsk na Benfikę.

- Zobaczycie, to będzie polski Hummels. To wam to dzisiaj mówię. Ma wszystkie atuty - wzrost, technikę, przerzut, grę głową, czytanie gry, spokój - wszystko ma - zachwycał się w 2016 roku Pawłem Dawidowiczem Mateusz Borek. I choć ówczesnemu zawodnikowi Benfiki Lizbona daleko było do utytułowanego Niemca, to dziś powoli wydaje się dorastać do spełnienia oczekiwań, jakie kiedyś w nim pokładano.

W Serie A rośnie w oczach

Droga Pawła Dawidowicza do miejsca, w którym dzisiaj się znajduje była wyjątkowo kręta i wyboista. Już jako 19-latek wyjechał z Lechii Gdańsk do wspomnianej Benfiki za 2,5 mln euro. W Portugalii jednak nie był w stanie się przebić do podstawowego składu i rozpoczęła się jego tułaczka po wypożyczeniach - najpierw do VfL Bochum, następnie do Palermo, aż wreszcie do Hellasu Werona. To dopiero w drużynie Gialloblu odnalazł swoje miejsce na ziemi.

- Patrząc na to, jak prezentuje się obecnie w Serie A, w Hellasie, wydaje mi się, że jest to piłkarz, na którym można budować reprezentację. Absolutnie jest to zawodnik mogący zająć jedno z trzech miejsc w trójce obrońców - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty były reprezentant Polski Piotr Czachowski, obecnie komentujący mecze Serie A w telewizji Eleven.

ZOBACZ WIDEO: Polski Związek Piłki Nożnej z nowymi pomysłami? "Przedstawimy je panu premierowi"

Dawidowicz faktycznie ma bowiem za sobą bardzo dobry czas. Za ostatni mecz ze Spezią (4:0) został nawet wybrany do jedenastki kolejki przez portal WhoScored.com.

- Cała Polska chce na siłę zrobić z niego mega piłkarza. Mówię szczerze: niech najpierw pogra z dwa sezony w 2. Bundeslidze po 90 minut i będziemy go oceniać - grzmiał niegdyś podczas komentowania jednego z meczów młodzieżowej reprezentacji Polski Tomasz Hajto. Dziś wygląda na to, że Dawidowicza wreszcie można faktycznie oceniać.

Zachować chłodną głowę

Choć dziś Dawidowicz bez wątpienia jest na fali, zwłaszcza po bardzo dobrym występie we wrześniowym meczu z Anglią, to Piotr Czachowski nieco studzi zapędy.

- Nastroje powinny być bardzo spokojne. Powinniśmy dać Dawidowiczowi jeszcze nieco czasu na pokazanie się z takiej strony, z jakiej byśmy chcieli go widzieć. Tak, by móc być w pełni usatysfakcjonowani z jego gry. Umiejętności piłkarskie ma jednak bez wątpienia, skoro potrafi bardzo dobrze zagrać z Anglią, to od tego należy zacząć i teraz iść za ciosem - zwraca uwagę nasz rozmówca.

- Oczywiście, możemy jednak mieć duże nadzieje związane z jego grą w reprezentacji. Na pewno jest to człowiek, który ma pewne ogranie na takiej pozycji, w takim systemie, jakim chce grać Sousa. Moim zdaniem ma niezbędne atuty, by nie schodzić poniżej pewnego poziomu, a mecz z Anglią jeszcze powinien dodać mu takiego pozytywnego kopa. Trzeba jednak pamiętać, że oczywiście on także popełnia błędy, na pewno więcej niż chociażby Glik, gdy był w podobnym wieku - dodaje 45-krotny reprezentant naszego kraju.

Przestrogą dla Dawidowicza na pewno może być przypadek innego naszego obrońcy, który jeszcze niedawno był objawieniem w Serie A - Sebastiana Walukiewicza. Dopiero co polscy fani i dziennikarze sportowi rozważali, gdzie to za chwilę może nie trafić były piłkarz Pogoni Szczecin, całkiem poważnie mówiło się o Interze Mediolan, a nawet Liverpoolu. Dziś natomiast Walukiewicz jest całkowicie poza orbitą zainteresowań Paulo Sousy i mozolnie stara się odbudować swoją pozycję w rozczarowującym Cagliari.

- W przypadku Walukiewicza przede wszystkim klubowi nie idzie tak jak trzeba. Dlatego też szukają tam różnych rozwiązań. Nawet w teraz, gdy spojrzymy na tabelę ligi włoskiej, to wyraźnie widać, dlaczego Walukiewicz obecnie jest gdzie jest. W pewnym momencie wydawało się, że kariera stoi przed nim otworem. Jednak Cagliari całkowicie zawodziło w poprzednim sezonie, przez co także Walukiewicz nie prezentował się tam dobrze - tłumaczy Czachowski.

Dawidowicz swoją wartość będzie mógł jednak potwierdzić już wkrótce, w trakcie dwóch najbliższych meczów reprezentacji Polski. Pierwszy z nich, z San Marino, zaplanowany jest na sobotę, 9 października, na godzinę 20:45.

Czytaj także: 
Tym razem duetami. Oto najlepsi piłkarze 10. kolejki w PKO Ekstraklasie
Efekt Kaczmarka. Diametralna zmiana w Lechii Gdańsk

Komentarze (1)
avatar
Thom
8.10.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kolejny piłkarz słoma który jak szybko się zapalił tak szybko zgaśnie, a młodym talentem to on były jakieś 7 albo 8 lat temu w jego wieku utalentowani piłkarze są na szczycie.