Daniel Sturridge wreszcie odbija się od dna. Jego kłopoty rozpoczęły się w 2018 roku, gdy negocjował przenosiny z Sevillą i polecił swojemu bratu postawienie zakładu u bukmachera, że dołączy do "Los Nervionenses".
Ostatecznie do transferu nie doszło, lecz UEFA rozpoczęła śledztwo i nałożyła na piłkarza sześciotygodniowe zawieszenie, które po apelacji zostało zwiększone do aż czterech miesięcy. Urosła także grzywna - z 81 tysięcy euro na ponad 171. Trabzonspor postanowił rozwiązać z nim kontrakt.
W marcu 2020 roku, mając 31 lat na karku, Sturridge stał się niechciany. Szukał nowego klubu, ale ani w Premier League, ani w amerykańskiej MLS nie wywoływał zainteresowania. Światełko w tunelu zapaliła mu Mallorca, zapraszając od lipca do reszty drużyny na treningi. Być może zaoferowałaby mu umowę, gdyby nie problemy fizyczne, które miał podczas przygotowywań przedsezonowych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesięwsporcie: Kibice Realu pytają czy to Cristiano Ronaldo?
Anglik jednak nie poddawał się i dalej pracował pod okiem Luisa Garcii Plazy. Nie wykluczał, że może zostać zakontraktowany podczas zimowego okienka transferowego. Nie wyczekał jednak w Hiszpanii do tego momentu i skorzystał z oferty Perth Glory. - To fantastyczna okazja, aby dalej grać w piłkę - powiedział. Jego kariera w europejskim futbolu wygląda na zakończoną.
Zobacz też:
Tajne spotkanie prezesa FC Barcelona. Dobre wieści dla kibiców
Przykre następstwa sensacyjnej wygranej Legii Warszawa. "Było dwóch bohaterów, jeden może szybko odejść"