Zawodnicy Legii Warszawa stanęli na wysokości zadania. Po pierwszej połowie meczu ze Spartakiem Moskwa był bezbramkowy remis. Bohaterem "Wojskowych" został Lirim Kastrati, który wszedł na boisko po przerwie. Bramkarz Spartaka skapitulował w doliczonym czasie po strzale 22-latka.
Czesław Michniewicz podsumował mecz ze Spartakiem. - Wygraliśmy bardzo trudne spotkanie, bo pierwsze. Nie znaliśmy jeszcze poziomu Ligi Europy. Cieszymy się bardzo, bo uważam, że mecz był wyrównany, miał różne fazy. Początek należał do Spartaka. Nie wykorzystali swoich szans, my też mieliśmy swoje szanse. Cieszę się bardzo, że zmiennicy zdecydowali o tym. Dwie fantastyczne zmiany, pozostali zawodnicy też dobrze grali - ocenił szkoleniowiec w rozmowie z Szymonem Ratajczakiem.
- Wiedziałem, że to będzie taki mecz. Wiedziałem, że Spartak potrafi utrzymać piłkę w grze, gra w podobnym ustawieniu do nas, dlatego chcieliśmy uniknąć łatwych strat. Niestety, około 40. minuty przestaliśmy biegać. Stanęliśmy i czekaliśmy na przerwę. To mogło się dla nas źle skończyć, mało opcji do podania. W przerwie powiedzieliśmy sobie, co chcemy zrobić, żeby było więcej opcji do podania i nie pozbywać się łatwo piłki - uzupełnił. Zespół gości przebudził się po zmianie stron.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bramkarz popełnił błąd. Padł super gol
- Po wejściu Kastratiego doszła nam kolejna opcja na rozegranie. Spartak grał trójką obrońców. Wiedzieliśmy, że Dżykija nie jest w najwyższej formie fizycznej i możemy wykorzystać pojedynki biegowe Kastratiego. W bocznym sektorze boiska było dużo miejsca, kilka razy Kastratiemu udało się tam przedostać - trener chwalił Chorwata.
W letnim okienku Legia zapłaciła 1,3 mln euro za piłkarza Dinama. Ten transfer już zaczął się spłacać. - Z Kastratim jest jak z nową sokowirówką. Trzeba się nauczyć ją obsługiwać, żeby zrobić dobry sok. W międzyczasie poleciał jeszcze załatwić wizę do Serbii. Podziękowania dla naszych ludzi, bo walczyli mocno, by dostał ją, a to nie było łatwe. Jest z nami krótko, jego atuty poznaliśmy w Zagrzebiu. Pamiętam, że Maik prawie zemdlał goniąc go, wtedy zwróciliśmy na niego uwagę - wspominał Michniewicz.
Czytaj także:
Niespodziewane "gratulacje" dla Legii
To był klucz do sensacyjnego triumfu Legii. Wskazał go ekspert