Dwa mecze - cztery bramki. To dotychczasowy dorobek Adama Buksy w reprezentacji Polski. To jednak tylko suche statystyki. Przede wszystkim w meczach z Albanią czy nawet San Marino Buksa pokazał, że może być pożyteczny dla zespołu i dobrze współpracować z Robertem Lewandowskim.
- Przede wszystkim Buksa wykorzystał swoją szansę pod nieobecność Piątka i Milika - ocenia w rozmowie z WP SportoweFakty były napastnik reprezentacji Polski, Paweł Kryszałowicz.
Potrzeba matką wynalazków
Paulo Sousa, co by nie mówić o jego warsztacie i umiejętnościach trenerskich, od samego początku pracy z reprezentacją Polski musi zmagać się z plagą urazów. W ataku z naszego eksportowego trio: Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Krzysztof Piątek, mógł skorzystać tylko na pierwszym zgrupowaniu, w marcu tego roku. Od tamtej pory dwóch ostatnich zmaga się z ciągłymi urazami. Sousa natomiast zmuszony jest szukać alternatyw.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sędzia popełnił koszmarny błąd. Jego reakcja stała się hitem sieci
- Mieliśmy żelazną trójkę, ale jak to w życiu, szybko się dużo rzeczy zmienia i tak też jest w tym przypadku. Dziś już tej żelaznej trójki nie ma, dwóch napastników jest kontuzjowanych od dłuższego czasu i teraz to oni muszą walczyć, by dojść do formy reprezentacyjnej, bo na ich miejsce wskakują kolejni - ocenia Kryszałowicz.
To, co jeszcze do nie dawna było nie do pomyślenia, dziś staje się rzeczywistością. Za czasów kadencji Jerzeg Brzęczka kibice w Polsce w zasadzie nie zaprzątali sobie głowy losami reszty napastników, poza wcześniej wymienioną trójką. Wiadomym było, że ewentualny numer cztery na zgrupowanie przyjedzie bardziej jako turysta.
Dziś jednak kolejni sprawdzani przez Sousę snajperzy rzucają poważne wyzwanie czy to Milikowi, czy Piątkowi.
Zaczęło się od Świerczoka, który błysnął w trakcie ostatniego sprawdzianu przed Euro, strzelając bramkę na wagę remisu z Rosją. Chwilę później w górę poszły akcje Karola Świderskiego, który okazał się wartościowym członkiem wyjściowej jedenastki na Euro. Dziś natomiast dochodzi do tego jeszcze Adam Buksa.
- Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę, że partnerzy Roberta Lewandowskiego z reguły wyglądają dobrze, ponieważ cała uwaga rywali skupia się właśnie na napastniku Bayernu. Każdy wie, gdzie jest siła naszego zespołu, kim trzeba się zaopiekować, więc ta druga osoba ma trochę więcej luzu. Jego partnerom gra się dzięki temu bardzo dobrze. Oczywiście nie ujmując ich umiejętnościom - zwraca uwagę Kryszałowicz.
- Zanim Milik czy Piątek powrócą do pełni formy po kontuzjach, minie trochę czasu. Jeżeli będą gotowi do gry na poziomie reprezentacyjnym na wiosnę, to powinniśmy się cieszyć, bo tej jesieni już raczej nie mamy co liczyć - dodaje 33-krotny reprezentant kraju.
"Mierzmy siły na zamiary"
Prawdziwy sprawdzian umiejętności jest jednak dopiero przed naszymi napastnikami. W środę reprezentacja Polski podejmie Anglików. Gdy graliśmy z nimi pierwszy mecz w marcu, pomimo braku Roberta Lewandowskiego, Paulo Sousa zdecydował się wyjść na mecz w ofensywnym wariancie, wystawiając z przodu Krzysztofa Piątka i Karola Świderskiego.
Czy teraz, w obliczu dobrej formy Adama Buksy, także powinniśmy zdecydować się na ustawienie z większą liczbą napastników?
- Mierzmy siły na zamiary. Myślę, że trzeba będzie przede wszystkim zagęścić środek boiska i nie pozwolić Anglikom nim grać. Na pewno nie możemy wyjść dwoma napastnikami. Na dziś nas na to nie stać w takim stanie naszego futbolu, w jakim jesteśmy - stopuje Kryszałowicz.
Cokolwiek jednak nie postanowi Sousa, o dyspozycję napastników kibice mogą być względnie spokojni. Więcej bramek od Biało-Czerwonych w tych eliminacjach zdobyła tylko Belgia (20 do 18). Inne formacje wciąż pozostawiają wiele do życzenia, o tyle w ataku, uwzględniając brak kontuzji, możemy mówić o bogactwie. Walka o miejsce w reprezentacji wśród napastników zapowiada się w najbliższych miesiącach niezwykle interesująco.
Czytaj także:
- Sędzia wytoczył proces matce chorego dziecka. Znamy finał sprawy
- Michał Nalepa zmieni klub. W poprzednim miał kłopoty