Jacek Zieliński: Musimy grać w piłkę

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Lech Poznań udał się do Belgii, na rewanżowy mecz Ligi Europejskiej z Club Brugge, z zaliczką 1:0 z pierwszego spotkania. Kolejorz jest więc w dobrej sytuacji, ale ma sporo zmartwień przed tym pojedynkiem. Forma lechitów w ostatnich dniach pozostawia wiele do życzenia, a w dodatku za kartki pauzować musi Sławomir Peszko.

W tym artykule dowiesz się o:

W pierwszym meczu Kolejorz pokonał Club Brugge 1:0 po bramce strzelonej w doliczonym czasie gry. To stawia lechitów w bardzo dobrej sytuacji, ale muszą zagrać o wiele lepiej, niż we Wronkach. - Lech powinien grać w piłkę, a nie bronić wyniku. Najsłabszą stroną Bruggii jest defensywa, co pokazał niedzielny mecz z Kortrijk. Musimy to wykorzystać. Belgowie powinni bardziej się otworzyć niż we Wronkach - opowiada Jacek Zieliński.

Belgijscy zawodnicy pokazali się w pierwszym pojedynku z bardzo dobrej strony i wierzą, że odrobią straty. W chwili obecnej mają jednak trudniejsze zadanie, bo jeśli Lech zdobędzie jedną bramkę, to będą musieli zdobyć aż trzy. - Dopóki nie rozlegnie się gwizdek sędziego, to procentowo oceniłbym szansę na 51 do 49 dla nas. Prowadzimy 1:0 i Bruggia powinna się martwić, aby odrobić straty. Nie jedziemy się tam okopać i postawić mur, tylko zagrać w piłkę, ale mając w pamięci mecz sprzed tygodnia i postawę Club Brugge, zagramy trochę inaczej - opowiada trener Lecha.

Autorem zwycięskiego gola w pierwszym spotkaniu był Sławomir Peszko. Radość z gola opłacił jednak żółtą kartką, która wyeliminowała go z gry w rewanżu. - Dopiero następnego dnia z prasy dowiedziałem się, że Sławek dostał kartkę. W trakcie meczu nie widziałem tego zdarzenia. Sławek przychodząc na trening w piątek rano też nie wiedział, że nie zagra, bo liczył, że za trzy kartki się pauzuję - kontynuuje Zieliński, który nie ma jednak pretensji do Peszki o kolejną bezsensowną kartkę. - Byłem zły, że nie zagra, ale strzelił bramkę i rozumiem jego radość.

Brak prawego pomocnika Kolejorza to spore osłabienie. Znajduje się on ostatnio w rewelacyjnej formie i w tym sezonie zdobył już pięć goli. - Trudno powiedzieć ile procent wartości traci drużyna pod nieobecność Peszki. Na pewno będzie to dla nas strata, dlatego będziemy musieli zagrać inaczej, aby zminimalizować brak Sławka, który jest w dobrej dyspozycji - smuci się Zieliński.

To nie jedyny problem szkoleniowca Lecha. Cały czas brakuje mu klasowego prawego obrońcy. Kontuzjowany jest Grzegorz Wojtkowiak, a Marcina Kikuta Zieliński woli wystawiać na jego nominalnej pozycji, czyli pomocy. Z konieczności w ostatnich meczach w defensywie występuje więc Dimitrije Injac. - "Dima" jest bardzo wszechstronnym zawodnikiem, ale jest bardziej przydatny w środku pola. W naszej sytuacji, gdzie mamy małe pole manewru, jeśli chodzi o tę pozycję, był on dobrym zabezpieczeniem i asekuracją dla grającego bardzo ofensywnie Sławomira Peszki. Miejsce Injacia jest jednak w środku pomocy - nie ukrywa szkoleniowiec poznaniaków.

Duży wpływ na ostatnie słabsze poczynania lechitów mają środkowi pomocnicy, którzy nie byli w najlepszej dyspozycji. Semir Stilić stara się grać z większym zaangażowaniem, ale nie zawsze mu to wychodzi, a dodatkowo w meczu z Club Brugge odnotował wiele strat i niedokładnych zagrać. - Semir musiał zdawać sobie sprawę, że będzie mu się grało coraz ciężej, skoro w rundzie jesiennej zeszłego roku tak wysoko postawił poprzeczkę. Jeśli na Semira gra się pressingiem, to traci dużo na wartości. Chcąc grać w piłkę na coraz wyższym poziomie, musi sobie z tym poradzić - mówi Zieliński, któremu brakuje tak klasowego środkowego pomocnika jak Rafał Murawski. - Ciężko znaleźć teraz takiego dyrygenta jak "Muraś". Na polskim rynku jest to wręcz niemożliwe. Mamy Janka Zapotokę, który powoli zaczyna wchodzić w trening, ale potrzeba jeszcze trochę czasu na wkomponowanie go w drużynę - zakończył 48-letni szkoleniowiec.

Źródło artykułu: