Ma partnerkę młodszą o pół wieku, będzie ojcem i chce rządzić PZPN. Jeden z najbogatszych Polaków wraca do futbolu

PAP / Andrzej Lange / Patrycja Tuchlińska i Józef Wojciechowski
PAP / Andrzej Lange / Patrycja Tuchlińska i Józef Wojciechowski

Kiedyś nazwał polskie środowisko piłkarskie sforą hien, a teraz chce być osobnikiem alfa i stanąć na jej czele. Józef Wojciechowski, kontrowersyjny multimilioner i największy deweloper w kraju, ma ambicję zostania prezesem PZPN.

W tym artykule dowiesz się o:

To byłby największy zwrot akcji w trwającej już od kilku miesięcy kampanii wyborczej. Dotąd oficjalnie swój udział w zaplanowanych na 18 sierpnia wyborach na prezesa PZPN ogłosili były reprezentant Polski, a aktualnie wiceprezes związku Marek Koźmiński oraz Cezary Kulesza, współwłaściciel Jagiellonii Białystok i producent muzyki disco polo. Jak jednak ustaliły WP SportoweFakty, do startu w wyborach szykuje się też Józef Wojciechowski.

74-latek, którego majątek "Forbes" szacuje na 749 mln zł, co daje mu 88. miejsce na liście "100 najbogatszych Polaków", już raz próbował zastąpić Zbigniewa Bońka. Rzucił mu wyzwanie w 2016 roku, ale przegrał w I turze. "Zibi" wygrał 99 do 16, a Wojciechowski jeszcze przed głosowaniem w swoim stylu, teatralnie opuścił salę obrad, nie zgadzając się z jego formułą. - Jeżeli obrady mają być nietajne, a status mówi, że mają być tajne, to nie miałem zamiaru uczestniczyć w takiej farsie - tłumaczył.

Czas leczy jednak rany. Jak ustaliliśmy, właściciel J.W. Costruction, firmy deweloperskiej, odpowiedzialnej za słynne osiedle Bliska Wola w stolicy, które pogardliwie nazywane jest "warszawskim Hong Kongiem", zbiera niezbędne do zgłoszenia kandydatury rekomendacje. Poparcia mogą mu udzielić 52 podmioty (kluby i wojewódzkie związki) - próg wynosi 15. Milioner walczy z czasem, bo termin składania rekomendacji mija w poniedziałek o północy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niedawno był ekspertem TVP. Popisał się nieprawdopodobnym wyczynem

Pan z gestem

Według naszych informacji, nie brak chętnych na udzielenia mu rekomendacji. Wojciechowski, choć formalnie nieobecny w piłce, nie jest w środowisku postacią anonimową. Na przykład mecz Euro 2020 Hiszpania - Polska w Sewilli obejrzał z loży najważniejszej osoby w polskiej piłce - Roberta Lewandowskiego. Zasiadł w towarzystwie jego żony Anny, siostry Mileny, najbliższego przyjaciela Tomasza Zawiślaka i tylko krzesełko obok matki kapitana reprezentacji Polski.

Józef Wojciechowski (drugi z prawej) ogląda mecz Euro 2020 Hiszpania - Polska w towarzystwie najbliższych Roberta Lewandowskiego
Józef Wojciechowski (drugi z prawej) ogląda mecz Euro 2020 Hiszpania - Polska w towarzystwie najbliższych Roberta Lewandowskiego

Dla multimilionera to próba powrotu do polskiego futbolu po dziewięcioletniej przerwie. W latach 2006-2012 był właścicielem i prezesem Polonii Warszawa, jednego z najbardziej zasłużonych klubów w kraju. Jego działalność budziła kontrowersje, ale jedno jest pewne - nudy z nim nie było.

Przejął Czarne Koszule po spadku z Ekstraklasy. By do niej wrócić, obrał drogę na skróty - latem 2008 roku po prostu kupił sobie w niej miejsce. Za 20 mln zł przejął od Zbigniewa Drzymały Groclin Dyskobolię Grodzisk Wielkopolski i połączył kluby. Polonia dała szyld, a Groclin trzon zespołu, trenera i przede wszystkim licencję na grę w elicie. Dziś takie fuzje są zabronione statutem PZPN.

J.W. Construction to największy deweloper w kraju. Wojciechowski osiągnął w tym biznesie sukces, bo budował szybciej i więcej od konkurencji, ale szybko przekonał się, że metody skuteczne w innych branżach w piłce się nie sprawdzają. Miał gest. Nie szczędził grosza na piłkarzy, trenerów czy agentów. To przy Konwiktorskiej 6 swego czasu zarabiało się najlepiej w lidze. A milion euro, które w 2010 roku zapłacił Ruchowi Chorzów za Artura Sobiecha, przez 8 lat był transferowym rekordem ligi.

Klub Kokosa

Adriana Mierzejewskiego i Łukasza Trałkę spontanicznie zaprosił kiedyś na El Clasico Barcelona - Real Madryt. Z drugiej strony, gdy ktoś mu podpadł, uciekał się do mobbingu. Chcąc wymóc na Danielu Kokosińskim rozwiązanie kontraktu, odsunął go od drużyny. Przez kilkanaście miesięcy aktywność piłkarza ograniczała się do indywidualnych treningów, które polegały m.in. na bieganiu po schodach.

Wojciechowski nie wstydził się metod nacisku, a wręcz przeciwnie - "Klub Kokosa" był dla niego powodem do dumy. Kokosiński nie ugiął się, ale kariera utalentowanego obrońcy, który w Zniczu Pruszków grał z Robertem Lewandowskim, została złamana. Dziś takie działania są zakazane piłkarskim prawem, ale wtedy były dopuszczalne w myśl zasady "co nie jest zabronione, jest dozwolone".

A Wojciechowski nie poprzestał na Kokosińskim. Później w podobny sposób próbował upokorzyć m.in. Euzebiusza Smolarka, 47-krotnego reprezentanta Polski, który dziś stoi na czele Polskiego Związku Piłkarzy - organizacji chroniącej piłkarzy przed takimi pracodawcami jak Wojciechowski.

Co ciekawe, podobne niechlubne epizody w życiorysie ma też Kulesza. To za jego kadencji w Jagiellonii np. Przemysława Trytkę próbowano "zachęcić" do rozwiązania umowy, zlecając mu przenoszenie mebli albo ubieranie i rozbieranie choinki. Wiosną.

Dworzanie

Wojciechowski mógł kupić miejsce w Ekstraklasie, ale sukcesu już mu się nie udało. Przez 6 lat zainwestował w Polonię ponad 100 mln zł, ale nie wygrał z nią nic. Tylko raz, w pierwszym sezonie po fuzji, Czarne Koszule awansowały do europejskich pucharów. Z każdym rokiem jego działania były coraz bardziej karykaturalne. W 6 sezonów dokonał aż 17 zmian na ławce trenerskiej!

Józef Wojciechowski z lewej i były premier RP Józef Oleksy na meczu Polonii
Józef Wojciechowski z lewej i były premier RP Józef Oleksy na meczu Polonii

W J.W. Construction zatrudniał fachowców ze świata biznesu i polityki. W piłce chciał iść podobną drogą i zebrał wokół siebie istny dwór. Loża VIP przy Konwiktorskiej 6 pękała w szwach. Doradcami Wojciechowskiego byli m.in. były prezes PZPN Michał Listkiewicz, eks-selekcjoner Henryk Apostel, były premier RP Józef Oleksy czy Włodzimierz Lubański. Tego ostatniego, jedną z największych legend polskiej piłki, potraktował jak brygadzistę, zwalniając go po trzech miesiącach.

On sam brylował na trybunach z cygarem w dłoni i przy boku z młodszą o 37 lat partnerką Laurą Michnowicz. Dziś pierwszą damą polskiej piłki zostałaby Patrycja Tuchlińska. Modelka młodsza od Wojciechowskiego o równe pół wieku. Na początku lipca gruchnęła wiadomość, że Tuchlińska jest w ciąży. Więcej TUTAJ. Nic tak nie odmładza mężczyzny jak dziecko, więc trudno dziwić się, że Wojciechowskiego rozsadza energia i kreśli wielkie plany o rządzeniu polską piłką.

Hieny i złodzieje

Tym bardziej że kilka lat temu futbol zranił jego ambicję. Milioner zmęczył się Polonią, a i kibice mieli dość niestabilnego prezesa. Dawali temu upust na trybunach. "Śpiewają miasta, śpiewają wioski - największa k*** to Wojciechowski" - niosło się przy Konwiktorskiej 6. W lipcu 2012 roku pozbył się Polonii, sprzedając ją Ireneuszowi Królowi. Rok później klub zniknął z piłkarskiej mapy Polski. Dziś dwukrotny mistrz kraju występuje w III lidze, czyli na czwartym szczeblu rozgrywkowym.

Wojciechowski odszedł z futbolu jako przegrany, a za swoją porażkę obwiniał wszystkich dookoła. - Jak będę chciał, to więcej pieniędzy na ten klub nie dam. O to wam chodzi?! Cały czas mnie zniechęcacie do inwestowania - zarzucał dziennikarzom. - Oni za każde kolejne spotkanie dostawali rosnące premie. To są ogromne pieniądze, a mimo to nie przekonały zawodników do lepszej pracy. Ja tego nie rozumiem - mówił o "leniwych" piłkarzach.

- Zawiodłem się na ludziach, którzy są w tej piłce, pewnego rodzaju hienach. Takiego typu elementu, jaki funkcjonuje w futbolu, nie spotka się w biznesie. Są to ludzie bez skrupułów, bez zasad moralnych. Jak znajdą okazję, to okradną cię bez zmrużenia oka - przyznał w rozmowie z "Faktem" tuż po sprzedaniu Polonii.

Dziewięć lat później sam chce zostać samcem alfa i stanąć na czele tej sfory hien. Wybory na prezesa PZPN odbędą się 18 sierpnia.

Źródło artykułu: